Do apteki po poradę zagląda tylko 10 proc. Polaków. Większość wiedzę o lekach czerpie z internetu. Aptekarka Małgorzata Telega przekonuje, że przed aptecznym okienkiem lepiej stawać jednak jako pacjent, nie jako klient.
▲ – Z niektórymi osobami jestem w częstszym kontakcie: dzwonią, ślą recepty SMS-em, dopytują. To przypomina trochę kontakt z lekarzem rodzinnym – mówi M. Telega.
Katarzyna Matejek /Foto Gość
Drzwi do apteki otwiera starszy pan. Prosi o tabletki na kapiący z nosa katar. Aptekarka powstrzymuje go taktownie. – O ile pamiętam, choruje pan na nadciśnienie? – pyta, a gdy ten potwierdza, dodaje: – Proponuję więc krople, będą dla pana bezpieczniejsze. Może w aerozolu?
Pacjent daje się przekonać. Takich sytuacji Małgorzata Telega, współwłaścicielka jednej z koszalińskich aptek oraz członek rady Środkowopomorskiej Izby Aptekarskiej, ma bez liku. Jak podkreśla – nie jest tu sprzedawcą, lecz ekspertem w dziedzinie farmakologii, a apteka nie jest sklepem, lecz instytucją zdrowia publicznego.
Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.