Warto było powalczyć

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 44/2019

publikacja 11.11.2019 12:39

Żeby powiedzieć sobie sakramentalne „tak”, musieli pokonać długą drogę. Nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Przekonują, że na pierwszy małżeński pocałunek warto było czekać.

Roksana i Michał Juszczakowie nie mają wątpliwości,  jak ważna jest czystość przedmałżeńska. Roksana i Michał Juszczakowie nie mają wątpliwości, jak ważna jest czystość przedmałżeńska.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Spotykamy się w filharmonii. Między pakowaniem, finalizowaniem koszalińskich spraw a otwieraniem nowych, poznańskich, w napiętym grafiku młodych udaje się znaleźć godzinę, nim będą próbowali zdążyć na dworzec kolejowy. – Wkrótce zamykam magisterkę, zaczynam nowy kierunek, no i w końcu zamieszkamy razem – śmieje się Roksana. Od ślubu minął miesiąc. – Spędziliśmy miodowy tydzień razem, ale potem każde z nas wróciło do rodziców, bo tak było wygodniej z dojazdami – tłumaczy Michał. Razem dodają: − Bardzo się cieszymy, że już jesteśmy małżeństwem, ale dopiero się przekonamy, jak to jest być naprawdę razem.

Roksana

Żeby powiedzieć sobie sakramentalne „tak”, pokonali długą drogę – także duchową. – Teraz, z perspektywy czasu, wcale nie wydaje się taka długa – mówi Michał. – Nie? Mnie się wydaje ogromna! – wpada mu w słowo Roksana. – Może dlatego, że dla mnie wszystko jest wielką zmianą.

Wychowała się w rodzinie świadków Jehowy, ale szukać Pana Boga zaczęła w Kościele katolickim. – Myślałam o tym już w klasie maturalnej, na studiach to pragnienie zaczęło dojrzewać. Pewnej niedzieli chciałam pójść na Eucharystię, ale nie bardzo jeszcze orientowałam się w topografii Poznania. Postanowiłam więc pójść do kościoła, który mijałam w drodze na zajęcia. Byłam tam o godzinę za wcześnie, więc czekając na Mszę, czytałam ogłoszenia. A tam była informacja, że w październiku rozpoczyna się katechumenat, przygotowanie dorosłych do chrztu. Tak Pan Bóg odpowiada na pragnienia: zorganizował mi kurs, powiesił ogłoszenie, a ja miałam tylko przyjść – opowiada z uśmiechem. Każdy chrzest to wielkie wydarzenie. Nie każdy jednak ma szansę przeżyć go na stadionie. – Przyjmowałam chrzest podczas uroczystości rocznicowych związanych z chrztem Polski. To naprawdę było wielkie przeżycie – przyznaje ze śmiechem i dodaje po zastanowieniu: – Wybrałam Pana Boga osobiście, ale gdyby nie Michał, nie wiem, czy nie zgubiłabym się w swoich wątpliwościach, pytaniach, obawach.

Michał

– Odkrywanie Pana Boga przez Roksanę było też odkrywcze dla mnie. Zmuszało do zastanowienia i odpowiedzi na kilka ważnych pytań – wpada jej w słowo Michał. On wychował się w katolickiej rodzinie. W rozmodlonym domu, w którym Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, więc wszystko inne jest ułożone właściwie. Świadectwo wiary rodziców i dziadków daje bezpieczeństwo i komfort. – Roksana stawiała pytania, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałem, bo wiara była dla mnie oczywista. Dostałem ją w pakiecie razem z wychowaniem i edukacją. Pełny zestaw. Wielu rzeczy wtedy się nie podważa. Próbując odpowiedzieć na wątpliwości Roksany, musiałem sam zadać sobie te pytania, żeby znaleźć na nie odpowiedź – tłumaczy. Wiedzieli na pewno, że jeśli będą budować relację, to tylko na Panu Bogu. – Nie mam wątpliwości, że warto opierać na Nim życie. Widzę, jak wielu naszych rówieśników czegoś szuka, są głodni szczęścia. Widzą szczęście jako przyjemność, a Pan Bóg kojarzy im się z zakazami. Tymczasem On daje znacznie więcej – mówi Michał.

Czysta miłość

Poznali się w szkole muzycznej. Roksana gra na altówce, pasją Michała są instrumenty historyczne, które zamierza także tworzyć. Parą są od sześciu lat. – Znajomi chyba trochę nam zazdroszczą, ale zaraz dodają: „To nie dla nas”. Nie, nie wytrwaliśmy przez cały ten czas w czystości. Ale ciągle na nowo o nią walczyliśmy – opowiadają. Kiedy upadali, podnosili się na nowo. – Pan Bóg nas tak pobłogosławił, że na ostatniej prostej postaraliśmy się o tę czystość naprawdę na poważnie. Ten ostatni rok otworzył nas najbardziej na siebie – mówi Roksana. Żeby nie wystawiać się na próbę, z Wielkim Postem zapomnieli o pocałunkach. – Pół roku! Nawet przy ołtarzu, kiedy błogosławiący nam o. Janusz powiedział, że już możemy się pocałować, mówiliśmy, że dziękujemy, ale wcale nie potrzebujemy – śmieje się Michał.

I nie mają wątpliwości, że ten pierwszy, wyczekany pocałunek małżeński był niesamowity. – Wcześniej nie zastanawiałam się, po co właściwie jest ta czystość. Teraz rozumiem. Mimo że budowaliśmy naszą relację bardziej na rozmowach, spacerach, wspólnym graniu, niż na wielkich namiętnościach, możemy powiedzieć, że jesteśmy dzisiaj bliżej siebie niż większość par. Nie zatrzymaliśmy się na etapie fizyczności, ale mieliśmy szansę na usłyszenie siebie, poznanie swoich dusz, nie ciał – mówi Roksana. – Taki solidny fundament pozwoli nam łatwiej przetrwać burze, które pewnie się pojawią – dodaje Michał.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.