Bóg w nas wierzy. Noc Świętych w Kołobrzegu i nie tylko

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 01.11.2019 09:51

- Grzech do nas nie pasuje. Jest jak brud, który się do nas przylepia. Świętość to nieustanne odkrywanie, że Bóg widzi, kim naprawdę jesteśmy. Ostatecznym celem jest nasze szczęście, które można nazwać świętością – przekonywał w kołobrzeskiej bazylice ks. Remigiusz Szauer.

Bóg w nas wierzy. Noc Świętych w Kołobrzegu i nie tylko Czuwanie w kołobrzeskiej bazylice. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Diecezjalny duszpasterz akademicki był gościem zorganizowanej po raz pierwszy w kołobrzeskiej bazylice Nocy Świętych. 

- Zazwyczaj w Kościele mówi się o tym, że człowiek powinien wierzyć w Boga. Dzisiejsza uroczystość odkrywa przed nami to, że Bóg też wierzy w człowieka. Bóg cię zna i powierza ci twoje życie, bo ma do ciebie zaufanie - mówił podczas konferencji wygłoszonej po Mszy św. otwierającej świętowanie uroczystości Wszystkich Świętych.

W modlitewnym czuwaniu przy relikwiach świętych i błogosławionych ks. Szauer zachęcał do odkrywania w życiorysach wyniesionych na ołtarze czegoś, co będzie pomocą w drodze do nieba.

- Powiem wam, że ja zawsze miałem z tym problem. Nie potrafiłem odkrywać wartości świętych życiorysów, a nawet mnie zniechęcały. Były jak wizyta w ekskluzywnym sklepie czy restauracji: owszem, popatrzeć sobie mogę, ale to nie dla mnie. Mnie na to nie stać, to nie dla mnie - przyznawał i przekonywał, żeby nie zniechęcać się zbyt wyidealizowanym obrazem przekazywanym przez hagiografów.

- Pamiętam, jak gdy byłem dzieckiem, na Mszy św. ksiądz zachwalał św. Stanisława Kostkę. Mówił o tym, jakim był grzecznym chłopcem. Na marginesie: wcale taki grzeczny nie był, dwa razy z domu uciekł. No ale był tak grzeczny, Panu Bogu tak się spodobał, że On zabrał go do siebie. Umarł i poszedł do nieba. Po wyjściu z kościoła podobno powiedziałem: "Babciu, ale grzeczny to ja nie będę". Tak się skończyła moja przygoda ze św. Stanisławem - wspominał duszpasterz.

Zachęcał do szukania w świętych życiorysach ludzi z krwi i kości, z charakterami, temperamentem, którzy żyli pełnią życia, nie bali się marzyć. Jak św. Teresa z Ávili, bł Natalia Tułasiewicz, św. Jan Paweł II czy błogosławiona Poznańska Piątka.

- Nie dlatego zostali świętymi, że lubili czarną kawę, marzyli o rejsie Stefanem Batorym, czy że dziewczyny się do nich kleiły, ale dlatego, że byli wierni Bogu do końca. Każdy z nich miał swoją drogę. To jest inspiracja, którą nam zostawiają. Nie chodzi o to, by być jak oni, ale o to, by być sobą. Oni nam podpowiadają, że na tej naszej niepowtarzalnej i wyjątkowej drodze mamy odnaleźć kierunek, który doprowadzi nas do spełnienia. Żebyśmy szukali u Boga siły do tego, czego sami nie potrafimy: przebaczenia, wytrwałości, znoszenia porażek, odwagi przekraczania poprzeczek - przekonywał ks. Szauer.

Także w innych miastach diecezji odbyły się wieczorne czuwania ze świętymi. Przy relikwiach wyniesionych na ołtarze czuwano w koszalińskiej katedrze, kilku słupskich kościoła, w Pile, Świdwinie, Ustce i Złocieńcu.