Sprzeciwić się, ale nie stać się przeciwnikiem

ks. Wojciech Parfianowicz

Gdyby prześledzić agendę medialną na temat Kościoła, kwestie związane z ochroną życia pojawiają się w niej dość często. Można odnieść wrażenie, że podstawowe przesłanie Kościoła to: "Nie wolno!".

Sprzeciwić się, ale nie stać się przeciwnikiem

W parafiach w Kołobrzegu w niedzielę 19 stycznia został odczytany "Komunikat biskupa diecezjalnego Edwarda Dajczaka dotyczący moralnych aspektów sztucznego zapłodnienia in vitro". To w związku z uchwałą Rady Miasta z 16 stycznia dotyczącą dofinansowania tej procedury ze środków publicznych.

W tym kontekście chciałbym powiedzieć dwie rzeczy:

Pierwsza:

Wypowiedzi Kościoła na tematy związane z ochroną życia (aborcja, in vitro, eutanazja) odbierane są w różny sposób, czasami instrumentalnie, co powoduje z kolei różne postrzeganie samego przedmiotu dyskusji.

Jeśli prześledzić agendę medialną na temat nauczania Kościoła, kwestie związane z ochroną życia pojawiają się w niej dość często. Można odnieść wrażenie, że Kościół zajmuje się przede wszystkim aborcją, in vitro czy eutanazją, a Ewangelia jest właściwie podręcznikiem do bioetyki. Dzieje się tak z pewnością również dlatego, że tematy te są z natury kontrowersyjne, a chwytliwy news karmi się kontrowersją.

Skutkiem takiej nadreprezentacji tych tematów może być postrzeganie ich jako kwestii przede wszystkim teologicznej czy religijnej, na zasadzie: "Kościół tak często o tym mówi, a zatem to sprawa ważna dla ludzi wierzących. Ja nie jestem wierzący, więc to mnie nie dotyczy".

Z drugiej strony głos Kościoła w tych sprawach postrzegany jest nieraz jako "mieszanie się do polityki". Tematy bioetyczne mają bowiem zabarwienie polityczne w tym sensie, że politycy odpowiedzialni są za tworzenie prawa spierają się również w tych kwestiach. Wypowiedź Kościoła "za" lub "przeciw" jakiemuś rozwiązaniu może być traktowana jako opowiedzenie się po konkretnej stronie politycznego sporu, w sensie popierania tej czy innej partii. Komunikat kołobrzeski ukazuje się przecież kilka dni po uchwale Rady Miasta.

Sprawy bioetyczne nie mają natomiast ani przede wszystkim charakteru religijnego, ani politycznego w ogóle. Kościół zabiera głos w tych sprawach nie tylko z pozycji głosiciela Ewangelii, co jest istotne dla wierzących, ale jako obrońca podstawowych praw człowieka, które przynależą mu nie ze względu na światopogląd religijny, ale ze względu na ludzką godność.

Nie mają też charakteru politycznego, dlatego mam nadzieję, że komunikat biskupa odczytany w Kołobrzegu nie zostanie przez nikogo instrumentalnie wykorzystany do prowadzenia lokalnych wojen politycznych czy wręcz personalnych.

Druga:

Jest jeszcze jedna sprawa, którą doskonale widać dzięki temu komunikatowi. Dotyczy ona już konkretnie osób wierzących, praktykujących, stosujących w życiu nauczanie Kościoła, także w kwestiach bioetycznych.

Czasami w niektórych dyskusjach na te tematy zauważam niebezpieczną i nieewangeliczną tendencję. Zaangażowaniu w dosadny i precyzyjny przekaz prawdy, co jest bardzo ważne, brakuje zwykłego szacunku do drugiego człowieka i pomyślenia o tym, że ludzie, którzy zbłądzili lub nadal błądzą, niejednokrotnie bardzo dotkliwie cierpią.

Czy wygłaszając płomienne przemowy, np. wśród znajomych czy w miejscach publicznych, mamy przed oczami rodziców, którzy cierpią z powodu niepłodności lub którzy mają dzieci poczęte metodą in vitro? Tak, zbłądzili, ale co teraz z tymi dziećmi? Co z tymi rodzicami? Czy widzimy kobiety po aborcji, poharatane wewnętrznie, niosące ogromy ból, który nie znajduje ukojenia? Tak, zbłądziły. Wiele z nich doskonale o tym wie. I co teraz?

Nie chodzi o to, że nie wolno nam o tym mówić albo że mamy mówić niejednoznacznie. Chodzi o to, żeby zrobić wszystko, co możliwe, aby człowieka do prawdy doprowadzić, a nie go nią przygnieść; aby trudne sprawy przedstawiać tak, żeby pobudzały do myślenia, a nie do ucieczki; aby używać słów, które zawstydzają, ale nie poniżają. Niełatwo jest wyrazić sprzeciw, nie stając się przeciwnikiem.

Dlatego w komunikacie odczytanym w Kołobrzegu padają ważne stwierdzenia: "Wielką troską i modlitwą ogarniam cierpiących z powodu niepłodności. Otaczam swoją modlitwą także tych, którzy szukali rozwiązania swoich problemów w metodzie in vitro, pamiętajcie: jesteśmy razem w Kościele otoczeni miłością Jezusa, jesteśmy Siostrami i Braćmi".

Pada też konkretna propozycja, alternatywa: "Kościół, który zawsze opowiada się za życiem, towarzyszy osobom dotkniętym bolesnym problemem niepłodności i nie pozostawia ich osamotnionych. Proponuje drogi wypracowane przez współczesną medycynę, akceptowane przez bioetykę i Naukę Kościoła. Wśród nich ważne miejsce zajmuje naprotechnologia, metoda leczenia niepłodności".

Sprzeciwić się, ale nie stać się przeciwnikiem. Trudna sztuka. I fakt, nie zawsze się da.