Czasem potrzeba niewiele, by zrobić dużo

ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 4/2020

publikacja 23.01.2020 00:00

Pił kawę, którą sam sobie przygotował. To dla niego nic trudnego, w końcu jest baristą. Chwilę później dowiedział się, że może komuś uratować życie. I to też bez większego trudu.

Michał Rauchfleisch w pracy w Kawie z Duszą. Michał Rauchfleisch w pracy w Kawie z Duszą.
ks. Wojciech Parfianowicz /foto gość

Nie ma pojęcia, kim jest 6-letnia dziewczynka z Czech. Wie jedno – również od jego „tak” zależy jej życie. „Tak” powiedział już dawno, dokładnie 13 lat temu. Teraz przyszedł czas na potwierdzenie gotowości. Nie wahał się ani chwili.

Z zaskoczenia

Michał Rauchfleisch pracuje jako barista w kawiarni Kawa z Duszą w Koszalinie. – Zrobiłem sobie kawę i nagle zadzwonił telefon. Namierzyli mnie – śmieje się. Ponieważ do bazy fundacji DKMS zapisał się 13 lat temu, trochę już o tym zapomniał. – Zdziwiłem się, że mnie znaleźli, bo dawno zmieniłem numer – przyznaje. – Zapytali, czy nadal jestem chętny. Oczywiście, że byłem. Nic się nie zmieniło – cieszy się Michał.

Nic trudnego

Zostanie dawcą szpiku jest dość proste. – Zapisałem się do bazy przy okazji jakiejś imprezy w Domu Kultury. Wtedy nie wystarczał wymaz z jamy ustnej. Trzeba było oddać krew. Po wrześniowym telefonie, gdy znalazł się potencjalny biorca, dostałem najpierw e-mail z ankietą na temat stanu zdrowia. Po jej wypełnieniu udałem się do lekarza w Koszalinie na wstępne badanie krwi. Wyniki trafiły do centrali do Gdańska i dostałem wezwanie na szczegółowe badania do Akademickiego Centrum Transplantologii. Samo pobranie materiału do przeszczepu, czyli komórek macierzystych z krwi obwodowej, odbyło się w listopadzie. Trwało około 4 godzin. Leżałem na łóżku i tyle, a wirówka robiła swoje – opowiada Michał.

Jak przyznaje, nieco bardziej kłopotliwe jest przygotowanie do zabiegu. Cztery dni przed pobraniem szpiku trzeba sobie aplikować domięśniowo tzw. czynnik wzrostu, który jest potrzebny, aby pobudzić komórki macierzyste do przemieszczenia się ze szpiku do krwi: – To jest dość bolesne, choć w porównaniu z tym, co można dzięki temu zrobić, to nic. Każdy dawca jest bardzo cenny, ponieważ prawdopodobieństwo znalezienia odpowiedniej osoby, czyli tzw. genetycznego bliźniaka dla potrzebującego biorcy, jest niezwykle niskie. Dlatego im więcej osób zgłoszonych do bazy DKMS, tym lepiej. Dzisiaj, aby się w niej znaleźć, nie trzeba nawet wychodzić z domu. Wystarczy wejść na stronę internetową, zamówić specjalny pakiet, pobrać sobie wymaz z jamy ustnej i odesłać. Tyle.

Świadectwo krwi

Męczennicy, przelewając swoją krew, dają niezwykle mocne świadectwo. Jak mawiał żyjący na przełomie II i III wieku Tertulian: „Krew męczenników jest posiewem chrześcijan”. Krwiodawcy czy dawcy szpiku, choć rzeczywiście bezinteresownie się poświęcają, nie cierpią aż tak bardzo. Jednak „przelana” przez nich krew może być czymś więcej niż dobroczynną akcją. Michał Rauchfleisch tak właśnie patrzy na swoją przygodę z DKMS. Zgodnie z zasadami dowiedział się jedynie, że z jego pomocy korzysta 6-letnia dziewczynka z Czech. Za jakiś czas, jeśli ona i on wyrażą takie pragnienie, będą mogli się spotkać.

– Na początku myślałem, że nie jest to konieczne, ale teraz sądzę, że chciałbym ją zobaczyć. Nie chodzi mi o ciekawość, ale o to, żeby także wobec niej dać świadectwo, że Pan Bóg działa przez ręce ludzi, dając im szansę na nowe życie. Bo dla mnie bycie dawcą jest aktem miłosierdzia. Już teraz modlę się za nią i chciałbym jej kiedyś o tym powiedzieć – mówi Michał. Barista z Koszalina traktuje gotowość do oddania szpiku jako formę ewangelizacji: – W tym sensie, że jest to bezinteresowne działanie, które staje się świadectwem. Może szczególnie dla kogoś, kto nie wierzy, ale ta bezinteresowność go poruszy. Dlatego chciałbym też zorganizować Dzień Dawcy Szpiku. Może kiedyś uda się to razem z Domem Miłosierdzia, w którym mieszkam.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.