Na końcu świata rodzą się perły. Koncert urodzinowy prof. Cwojdzińskiego

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 26.01.2020 23:43

Muzyczny prezent na 92. urodziny sprawili prof. Andrzejowi Cwojdzińskiemu koszalińscy muzycy z filharmonii i szkoły muzycznej.

Na końcu świata rodzą się perły. Koncert urodzinowy prof. Cwojdzińskiego Pomysłodawczynią koncertu jubileuszowego była solistka Lucyna Górska. Katarzyna Matejek /Foto Gość

26 stycznia z okazji 92. urodzin cenionego koszalińskiego dyrygenta, kompozytora, pedagoga i społecznika prof. Andrzeja Cwojdzińskiego w Filharmonii Koszalińskiej odbył się niezwykły koncert. Utwory profesora zaprezentowali muzycy Filharmonii Koszalińskiej oraz muzycy i uczniowie Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Koszalinie.

Pomysłodawczynią wydarzenia jest Lucyna Górska, dziś śpiewaczka i nauczyciel śpiewu solowego w ZPSM, przed laty studentka prof. Cwojdzińskiego. Jak wyznaje – pomysł na taki prezent-koncert zrodził się w jej sercu. – Profesor był moim pedagogiem oraz promotorem pracy, bardzo wiele mu zawdzięczam – powiedziała. – Jego wkład w koszalińską kulturę zapewne dla każdego muzyka znaczy coś innego, ale wiem, że wielu z nas łączy przekonanie, że jest on niesamowitą osobowością. Przede wszystkim człowiekiem, który zasiał tyle dobra w swoich młodych studentach, wlał wiarę w ich umiejętności oraz nadzieję, że mogą osiągać szczyty gór… Za to jesteśmy mu wdzięczni do dziś.

Te słowa potwierdza prof. Monika Zytke z Akademii Pomorskiej w Słupsku. – Po ponad dwudziestu latach pracy ze studentami nie doszłam do takiego mistrzostwa, które zawsze posiadał pan profesor: że do niego było wstyd przyjść i nie umieć – uśmiecha się dyrygentka. – Myśmy się pana profesora nie bali, ale mieliśmy do niego duży szacunek.

Podczas jubileuszowego koncertu utwory mistrza wykonali zarówno profesjonaliści, jak też adepci sztuki muzycznej. Wśród najmłodszych – Paweł Bielak, który na fortepianie zagrał "Marzenie – dla Patrycji" napisane dla wnuczki profesora Cwojdzińskiego. Uczeń Walerii Bortnowskiej po raz pierwszy stanął na scenie filharmonii, nie czując większego stresu. – Najpierw muszę włożyć dużo pracy, ale kiedy już jestem na scenie, to sprawia mi przyjemność to, że ludzie mogą mnie posłuchać. To jest fajne – przyznaje Paweł.

Jego występ jest zarazem formą podziękowania profesorowi przez jego mamę. – Kiedy kończyłam studia, pan profesor wsparł mnie i przyjechał do Gdańska na moje recitale dyplomowe – wspomina Joanna Antolak–Bielak, flecistka Filharmonii Koszalińskiej. Jest wdzięczna nie tylko za to, że utytułowany muzyk podniósł swoją obecnością rangę jej występu, ale też że podczas powrotu pociągiem z całą jej rodziną był niezrównanym towarzyszem podróży. – Zadawał nam zagadki, rebusy, opowiadał dowcipy. Był duszą towarzystwa – uśmiecha się flecistka.

Według ks. Henryka Romanika życie i twórczość prof. Cwojdzińskiego to dla Koszalina skarb. – Można powiedzieć, że leżymy na końcu świata, ale tak bywa, że na końcu świata rodzą się perły. Coś takiego przeżywaliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat – mówi proboszcz koszalińskiej katedry. Jak oblicza, w ciągu 30 lat miał okazję poznać prawdopodobnie wszystkie muzyczne kompozycje koszalinianina. – Dzięki Bogu jako autor mogłem także być zaproszony przez pana profesora do współpracy przy kilku utworach muzycznych. I zobaczyłem, jak to się rodzi. Profesor pokazał mi swój twórczy warsztat: jak z pomysłu tekstowego rodzi się koncepcja kompozycyjna, a potem aranżacja na chór, solistów, orkiestrę. Jest dla mnie łaską Nieba, że mogłem żyć blisko tego człowieka, poznać go osobiście. I cieszyć się tym, że jest.

Dyrektor filharmonii Robert Wasilewski zauważa, że Koszalin posiada znakomitą publiczność, której smak muzyczny od dekad kształtuje między innymi działalność filharmonii. Niemniej właśnie takie wydarzenia, jak koncert urodzinowy, gromadzą nie tylko grono stałych bywalców, ale też osoby, które rzadziej, a może dopiero po raz pierwszy, przekraczają próg tej instytucji. – Dzisiejszy koncert to doskonały pretekst do tego, żeby przypomnieć i promować twórczość prof. Cwojdzińskiego – powiedział.

Na sali, wypełnionej niemal po brzegi, był Jarosław Ogierman. Nie ma abonamentu do filharmonii, ale bywa na wybranych koncertach. – Dziś nie mogło mnie tu zabraknąć, bo to  wyjątkowe wydarzenie, nie tylko artystycznie, ale także ze względu na jubilata: pan Andrzej i jego żona pani Gabriela to ludzie, którzy tworzyli lokalną historię – powiedział J. Ogierman. – Wciąż za mało jesteśmy lokalnymi patriotami. Powinniśmy bardzo dbać o to, by wielkie postaci środowiska kultury były rozpoznawalne i byśmy mogli czerpać z tego, co tworzą. Tworzą przecież dla nas.

Sylwia Sołtysiak jako amator śpiewu wykonywała przed laty jedną z kantat profesora Cwojdzińskiego podczas koncertu dyplomowego Moniki Zytke. Do dziś pamięta kompozytora z prób do tego recitalu. – Dla nas, amatorów, pan profesor miał wówczas bardzo dużo cierpliwości – mówi o przekazywanych korektach czy wyjaśnianiu specyfiki utworu w zrozumiały sposób. – Uczył nas tego, że będąc kimś wybitnym, można pozostać zwyczajnym, dobrym człowiekiem.

Koncert zakończył się owacjami na stojąco, a jubilat – który sam, choć nie bez trudu, zerwał się z miejsca – nie krył wzruszenia. Podziękował wykonawcom za serce i talent, jakie włożyli w wykonanie jego kompozycji.