− Chcemy żyć wiarą. Marzy nam się, żeby o Panu Bogu rozmawiać w sklepie, żeby witać się po chrześcijańsku, mijając się na ulicy – mówią mieszkańcy niewielkiej wiejskiej parafii. Zakasali „duchowe” rękawy i wzięli się do pracy.
Wierni spotykali się w kościele św. Szczepana.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Kilkadziesiąt osób w poniedziałkowy wieczór w wiejskim kościele to nieczęsty widok. W dodatku, choć Msza św. już się skończyła, nikt nie wychodzi. Mimo chłodu z uwagą słuchają nauki proboszcza, a potem świadectwa zaproszonego gościa.
– Nie za dużo dzisiaj osób było. Podczas modlitwy uzdrowienia było nas zdecydowanie więcej – Marcin Muszyński gasi nieco optymizm. Cieszy się jednak z obecności każdego z ciągle jeszcze nowych sąsiadów. Do rymańskiej parafii dołączył trzy lata temu. – W mieście byłem w dużej wspólnocie, więc mam trochę niedosyt. Ale także doświadczenie, że od małych rzeczy się zaczyna. Jeśli parę osób zacznie doświadczać Bożej obecności, krąg się powiększy, bo Bóg będzie przez nie działać – tłumaczy.
Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.