Koszalinianie dla uchodźców i migrantów. Wizyta delegacji z diecezji na Samos

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 11.03.2020 09:30

Bożonarodzeniowa "Pusta choinka" dotarła wraz z delegacją Caritas do obozu dla uchodźców i migrantów na wyspie Samos. Akcja będzie kontynuowana.

Koszalinianie dla uchodźców i migrantów. Wizyta delegacji z diecezji na Samos Największym problemem jest pobyt w obozowych warunkach dzieci, zwłaszcza tych, które stały się sierotami w wyniku rozłączenia z rodziną w trakcie migracji. Ks. Tomasz Roda

Delegacja Caritas Polska, której towarzyszyli bp Krzysztof Zadarko, delegat KEP ds. imigracji i ks. Tomasz Roda, dyrektor Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej, od 4 do 8 marca odwiedziła obóz uchodźców na greckich wyspach Samos i Lesbos, by zbadać sytuację i potrzeby przebywających tam ludzi.

Dla koszalinian była to też okazja do spotkania się z beneficjentami akcji charytatywnej "Pusta choinka", którą w minione Boże Narodzenie dedykowano dzieciom żyjącym w przeludnionym obozie dla uchodźców i migrantów na Samos. Są to m.in. dzieci, które stały się sierotami w wyniku rozłączenia z rodziną w trakcie wędrówki.

Koszalinianie zafundowali im paczki higieniczne oraz świąteczny obiad dla 200 osób.

– Przy okazji tej wizyty przekazaliśmy katolickiej parafii na Samos 4 tys. euro zebrane podczas "Pustej choinki" na rzecz uchodźców. Chcemy kontynuować tę akcję przez cały rok, a najbliższą okazją do tego jest Dzień Dziecka – zachęca ks. Tomasz Roda. – Dzieci są przyszłością każdej społeczności, dlatego tak ważne jest zatroszczenie się nie tylko o najpilniejsze potrzeby, jak środki higieniczne czy bielizna, ale też o edukację.

– Przekonaliśmy się, jak ważna była ta akcja, którą podjęliśmy w Koszalinie. Zobaczyliśmy też marzenia tych dzieci: zamiast roweru wózek sklepowy, którym się nawzajem przewożą, grę "w klasy" polegającą na zeskakiwaniu z murka czy po prostu zbieranie kamyczków, za co dostają 1 euro od tych, którzy kamykami chcą obsypać zapiaszczone wejście do swego namiotu – mówi dyrektor CDKK. Obraz uzupełnia bardziej dramatycznym: zabawą w wojnę małych Syryjczyków, zestrzeliwujących się nawzajem.

Caritas już od 2018 roku realizuje program pomocy dla migrantów w obozach na Samos i Lesbos. Jest to możliwe także dzięki polskiemu kapłanowi ks. Ryszardowi Taraszkiewiczowi, który posługuje w katolickiej parafii obejmującej ten archipelag. Mieszkańcy obozu – a wśród nich jest sporo katolików – są jego parafianami. To głównie uchodźcy i migranci z tzw. czarnej Afryki, z krajów języka francuskiego, Afganistanu, Pakistanu. Obóz na Samos liczy 8 tysięcy osób, a na Lesbos 21 tysięcy.

– Naszą wizytę rozpoczęliśmy w parafii na Samos, razem z uchodźcami uczestniczyliśmy w obchodach Środy Popielcowej, która odbywa się tam tydzień później niż u nas – relacjonuje ks. Roda. – Byłem bardzo wzruszony, bo spotkaliśmy się wówczas z ludźmi z Konga, Kamerunu, Sierra Leone czy Gabonu jako bracia i siostry, w wymiarze wiary.

Ks. Roda przekonuje, że dramat exodusu wygląda zupełnie inaczej, gdy się go zobaczy na własne oczy. – Ci ludzie uciekają ze swoich ojczyzn z różnych powodów: i zagrożenia życia, i w poczuciu, że w Europie jest po prostu lepszy świat. Ale od razu zderzają się z rzeczywistością obozu, w którym poziom życia jest drastycznie niższy niż w miejscu, z którego uciekli.

Koszaliński kapłan podkreśla znaczenie godności każdego człowieka, której trudno się dopatrzeć w realiach obozu, a które on określa słowem "koszmar" – obóz pomyślany zaledwie jako miejsce chwilowego pobytu w celu rejestracji (hotspot), staje się na skutek procedur domem na 6–12 miesięcy. – Generalnie ci ludzie mają obrany cel swojej wędrówki. Są to zazwyczaj kraje, w których już są obecne ich społeczności, ich rodziny: Francja, Belgia, Anglia, Niemcy, Szwecja – wymienia ks. Roda.

– Nam chodzi o to, że nie można przejść obojętnie obok dramatu kogokolwiek z nich, skoro ten człowiek już opuścił swój dom i jest w drodze. To przecież taki sam człowiek jak ja – mówi dyrektor Caritas DKK i wspomina poruszające reakcje mieszkańców obozu obdarowanych przez delegację z Polski czapkami i szalikami – ze względu na zimne noce o tej porze roku w tamtym regionie. – Pewien mężczyzna przyszedł do nas ze łzami w oczach, żeby podziękować za szalik, którym przypomnieliśmy mu o jego mamie i imieninowym prezencie od niej. Poczuł się w Kościele jako chrześcijanin otoczony braćmi.

– Nie tylko dary, ale przede wszystkim modlitwa i słowo wsparcia, solidarności, jest dla nich wielkim umocnieniem – dodaje ks. Roda i przywołuje wspomnienia ich gościnności: zaproszenia w przestrzeń ich "domów" tj. prowizorycznych namiotów obkutych folią, na filiżankę napoju czy podpłomyk.

– Dziś, w kontekście tych chrześcijan, których spotkałem, z którymi się modliłem, którzy tak samo jak ja czują i marzą, widzę potrzebę wsparcia tych ludzi, pochodzących z innego krańca świata czy kultury – dzieli się swoim doświadczeniem dyrektor Caritas.