Nie tyle rywalizacja, co motywacja. Charytatywny bieg w słupskiej parafii

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 05.09.2020 16:15

Po raz piąty w parafii pw. św. Jana Kantego w Słupsku odbył się bieg charytatywny. Sygnał do startu dał biegaczom i chodziarzom bp Krzysztof Włodarczyk.

Nie tyle rywalizacja, co motywacja. Charytatywny bieg w słupskiej parafii Ok. 120 osób wystartowało w biegu, który spod kościoła prowadził 6-kilometrową trasą przez okolicę. Katarzyna Matejek /Foto Gość

5 września 150 zawodników ustawiło się na starcie biegu, a następnie marszu nordic walking, przeprowadzonych w ramach V Biegu Przełajowego w parafii pw. św. Jana Kantego w Słupsku im. chor. sztab. Tadeusza Kloskowskiego.

Wydarzenie ma zarówno sportowy, charytatywny, jak i ewangelizacyjny wymiar. Uczestniczą w nim sportowcy ze Słupska i okolic, a wpisowe przekazują na rzecz podopiecznych miejscowego Schroniska Brata Alberta. Także szkoły, instytucje, prywatni sponsorzy dokładają cegiełkę – w ramach akcji "Dar Serca dla Alberciaków" przez kilka tygodni wypełniali specjalne pudełka środkami higieny osobistej. Do bezdomnych trafiały szampony, maszynki do golenia, pianki, kosmetyki, bielizna, skarpetki. Oni zaś odwdzięczyli się darczyńcom wsparciem wydarzenia sportowego – ugotowali zupę, rozłożyli namioty, obstawili trasę biegu.

– Chodzi nie tylko o sport, ale też o przypomnienie, że w naszym mieście żyją bezdomni i że oni są ważni. Zaś dla nich cenne jest to, że mogą tu obcować z ludźmi, którzy mają normalne domy. Bo czujemy się tu jak jedna rodzina – wyjaśnia Dariusz Kloskowski, prezes Fundacji Wspierania Inicjatyw Niekonwencjonalnych "Sub ventum", który razem z wikariuszem ks. Łukaszem Bikunem, są pomysłodawcami biegu poświęconego imieniu lokalnego biegacza, a ojca pana Dariusza.

Teren wokół parafii zapełniły stoiska, namioty, infrastruktura eventowa, no i dziesiątki ludzi, oczekujących na wystrzał pistoletu startowego, a potem biorących udział w pikniku.

Biskup Krzysztof Włodarczyk dał biegaczom sygnał do startu i pobłogosławił wydarzenie. Sam nie ruszył na 6-kilometrową trasę przełajową, ale wziął udział w rozgrzewce. – Hart ciała jest potrzebny każdemu, ponieważ może się to stać inspiracją do zadbania o hart ducha – powiedział. – Ten bieg wpisuje się w misję Kościoła poprzez spotkanie z konkretnym człowiekiem, któremu przy okazji możemy przekazać przesłanie wiary, pomóc mu wznieść oczy ku górze, ku Bogu.

Kilku kapłanów, w tym ks. Bikun, stanęło na starcie biegu. – Lubię biegać i moim marzeniem było, żeby w parafii działo się coś, co ma wymiar sportowy. Zaczęliśmy od nieformalnych spotkań dla zapaleńców w sobotnie wieczory. Darek wpadł na pomysł, by przekształcić to w regularny bieg. Dla mnie ważne było, by wykorzystać to wydarzenie do ewangelizacji – mówi ks. Bikun. Jego zdaniem potrzebny jest tego typu kontakt duchownych ze świeckimi. – My, kapłani, biegniemy razem z innymi, biskup i proboszcz są wśród nich, rozmawiają. Ludzie widzą normalną twarz Kościoła. Po latach takiego poznawania się niektórzy zaczynają chodzić do kościoła, inni stają się życzliwiej nastawieni do tej instytucji, niektórzy uznający się za ateistów mówią: "co prawda nie modlę się, ale koło was to przynajmniej sobie dobrze pomyślę".

Proboszcz parafii zauważa, że uczestnicy biegu nie tylko rywalizują tu w sporcie, ale dzięki temu, że wkładają w to wydarzenie swoje serce, uczą się miłości, jedności, odwagi, gry fair play. – A to może zainicjować kolejne kroki: że w kimś coś pęknie, że on czegoś zapragnie, że przyjdzie po to do kościoła. Nawet jeśli są to bardzo małe kroczki, my na niego czekamy – zapewnił duszpasterz.

Ta dobra atmosfera przyciąga na bieg do Kantego Sławomira Andrzejczaka spod Ustki. – Startuję w różnych biegach, a tu jest wyjątkowo. Ten bieg nie jest trudny i jest dość krótki, a na pikniku tworzy się niezwykła wspólnotowa atmosfera – mówi mieszkaniec Lędowa. – Dlatego startuję tu co roku, od 5 lat.

Natomiast po raz pierwszy ustawili się na starcie tata z córką Rzepowie. Maja przyznaje, że podeszli do sprawy bez wcześniejszych treningów. Ale nie o miejsce na podium im chodzi. – Chcieliśmy się sportowo wypróbować, ale to też okazja do pomocy innym – mówi o charytatywnej stronie wydarzenia pan Robert.

– Lubię biegać, na co dzień uprawiam sport, a tu przyciąga mnie to, co się dzieje między ludźmi – mówi Anna Michalak-Małecka z Kobylnicy. – Nie czuje się rywalizacji, raczej motywację do uprawiania ruchu i do pomagania innym.