Bp Dajczak: Łzy Matki zobowiązują Trzciankę

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 14.09.2020 13:17

- W wołaniu z La Salette jest wiele z tego, cośmy już zmarnowali, jak świętowanie dnia Pańskiego. Pandemia sprawiła, że na jaw wyszła prawda o nas. Zbyt wielu z nas ma zbyt letnie serce. Trzeba ogromnej wzajemnej modlitwy za siebie nawzajem - mówił bp Edward Dajczak podczas uroczystości jubileuszowych.

Bp Dajczak: Łzy Matki zobowiązują Trzciankę Podczas jubileuszowych uroczystości bp Edward Dajczak wprowadził do trzcianeckiego kościoła relikwie św. Jana Pawła II. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Hierarcha przewodniczył uroczystościom w trzcianeckim kościele św. Jana Chrzciciela, w którym od 75 lat posługują księża misjonarze saletyni.

Zakonnicy przyjechali tutaj w 1945 roku wraz z pierwszymi grupami polskich osadników, dla których Kościół był jedynym ratunkiem i czynnikiem integrującym.

W homilii bp Edward Dajczak przypominał o początkach Kościoła na tzw. Ziemiach Odzyskach w nowej, powojennej rzeczywistości.

- Wielu z nas nie zdaje sobie już sprawy, jak to było, gdy ludzie powyrywani ze swojego świata, na siłę przewożeni w nowy, mieli zaczynać nowe życie. W historii Administracji Gorzowskiej były takie chwile, gdy do administratora przyjeżdżali oficerowie, czasem radzieccy, czasem polscy i mówili: „daj księdza, bo ludzie nie chcą z transportów wysiadać”. Ci ludzie wiedzieli, że jeśli jest ksiądz jest życie, bo jest Eucharystia - mówił hierarcha.

Przywoływał także pierwsze lata posługi saletynów w mieście nad Notecią.

- Działo się wówczas to, o czym mówi najnowszy dokument Stolicy Apostolskiej nawołując do nawrócenia duszpasterskiego, nowej ewangelizacji, nowych form, poszukiwania. Ojciec Święty mówi, że ważniejsze jest to, byśmy się szukając ludzi na ulicach wybrudzili, niż zamknęli w sterylnych przestrzeniach kościelnych. Kiedy czytałem historię tej parafii, znajdowałem to poszukiwanie. W czasach stalinizmu, w historii pisanej przemocą, w zakazie tworzenia wspólnot kościelnych, w tworzeniu nieoficjalnych grup. Bóg tylko jeden wie, ilu z was dzięki temu się uratowało, że wówczas ludzie potrafili się narazić, wziąć na siebie odpowiedzialność, że chcieli - podkreślał biskup.

Przypominał również o orędziu, które Matka Boża objawiła dwojgu dzieciom pochodzącym z Corps w Alpach francuskich.

- W wołaniu z La Salette jest wiele z tego, cośmy już zmarnowali, jak świętowanie dnia Pańskiego. Pandemia sprawiła, że na jaw wyszła prawda o nas. Zbyt wielu z nas ma zbyt letnie serce. Trzeba ogromnej wzajemnej modlitwy za siebie nawzajem - mówił hierarcha i zaznaczał rolę świadectwa życia chrześcijańskiego:

- To piękne wołanie nas do czegoś zobowiązuje. Dzisiaj słów jest tyle, że nie wiemy, które są prawdziwe. Prawda wyeliminowana z życia społecznego sprawia, że wszystko jest pokręcone. Potrzeba, żeby słowa, które mówimy zgadzały się z naszą twarzą, naszym sercem, naszym życiem. Inaczej niewiele znaczą.

Świętującej razem ze swoimi duszpasterzami wspólnocie biskup życzył, by parafia była miejscem nieustannego odradzania się człowieka. Prosił zarazem wiernych o wzajemną modlitwę.

- Chcę was prosić nie o słowa potępienia, ale o modlitwę za siebie nawzajem. Za tych, których nie ma, którzy się sami już nie modlą, nie potrafią i nie chcą. Łzy Matki, która patronuje temu kościołowi, do czegoś Trzcinkę zobowiązują. Trzeba umieć patrzeć oczami Jezusa i Jej oczami. To zawsze oczy współczujące i szukające dobra i miłości - apelował bp Dajczak.