Biesiekierz. Nagrobek dla ks. Jana

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 25.09.2020 09:56

To wyraz pamięci, szacunku i wdzięczności parafian dla duszpasterza, który spędził wśród nich blisko cztery dekady, do ostatnich chwil, nawet w chorobie dając świadectwo dobroci Boga.

Biesiekierz. Nagrobek dla ks. Jana W drugą rocznicę śmierci, parafianie ufundowali byłemu proboszczowi nagrobek. Karolina Pawłowska /Foto Gość

W drugą rocznicę śmierci swojego byłego proboszcza parafinie z Biesiekierza wspominali duszpasterza i prosili o niebo dla niego. Po Mszy św. w wieczornej procesji przeszli na cmentarz, gdzie został pobłogosławiony ufundowany przez nich nagrobek.

Ks. prałat Jan Guzowski do białego kościoła w podkoszalińskiej wsi przyjechał w listopadzie 1980 r. Najpierw jako wikariusz zarządca, potem jako proboszcz duszpasterzował w nim przez kolejne 28 lat, do czasu, aż choroba zmusiła go do przejścia na emeryturę. Ale i wówczas nie chciał opuścić swojej wspólnoty. Pozostał na biesiekierskiej plebanii, doglądany przez swojego następcę, przez następną dekadę, aż do śmierci.

– Służył, jak mógł. Do samego końca. I do samego końca przypominał: „Najważniejsze, to być zbawionym” – przyznaje ks. Zbigniew Kukiel, proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Bieskiekierzu. Tę myśl parafianie wykuli też na nagrobku księdza prałata.

Biesiekierz. Nagrobek dla ks. Jana   W wieczornej procesji nawiedzili także grób pierwszego proboszcza i wspominali w modlitwie zmarłych księży i osoby konsekrowane pochodzące z parafii. Karolina Pawłowska /Foto Gość

– Chcemy ci podziękować za lata obecności, za świadectwo codziennej, skromnej, pobożnej wiary. Za udzielone sakramenty, za Msze św., które w naszej intencji odprawiałeś, za pogodę ducha, którą pokazałeś, jak można przeżywać chorobę. Nawet, gdy już nie mogłeś wiele mówić, pokazywałeś, że życie jest cudem, za który trzeba każdego dnia, w każdej sytuacji dziękować – mówi biesiekierski proboszcz, błogosławiąc nagrobek.

Parafianie przyznają, że to wyraz ich pamięci, szacunku i wdzięczności.

– Był taki normalny, taki nasz. W wytartej sutannie, ale z sercem dla wszystkich. Przez te lata wiedział o nas wszystko. Nawet, kiedy w chorobie zapomniał już czyjegoś imienia, pamiętał, żeby zapytać go o rodzinę, o zdrowie – wspomina ciepło pani Irena. Razem z koleżanką pojawiają się często przy grobie księdza prałata, żeby posprzątać, zapalić lampkę. – Ma dla nas wielkie znaczenie, że dwaj nasi proboszczowie spoczywają właśnie na tym cmentarzu, pomiędzy swoimi parafianami. Stawiamy sobie za punkt honoru dbać o te groby i pamiętać – dodaje pani Aneta.