Żyję po coś

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 48/2020

publikacja 26.11.2020 00:00

– Raz jest to stanięcie w obronie noworodka, innym razem duchowa adopcja dziecka poczętego – mówi pani Magdalena, która miała podzielić los nienarodzonych.

▲	– Bóg wzywa nas  na ten świat z miłości  i po imieniu – uważa pielęgniarka. ▲ – Bóg wzywa nas na ten świat z miłości i po imieniu – uważa pielęgniarka.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Matka dwójki dzieci i pielęgniarka w szpitalu w jednym z miast diecezji wyznaje: – Niewiele brakowało, bym się nie urodziła.

Pani Magdalena dowiedziała się o tym w wieku 14 lat od swojej ukochanej babci. „Jesteś moim największym przyjacielem, a ja kiedyś chciałam się ciebie pozbyć” – usłyszała od niej któregoś dnia.

Świadoma, że jej mama urodziła ją jako 16-latka, zaczęła drążyć temat. – To była spokojna dziewczyna, ale miała chwilę słabości. Pod namową rodziny zdecydowała się na przerwanie ciąży. Była już w poczekalni u ginekologa, lecz lekarz spóźnił się na wizytę i to był ten moment: postanowiła wyjść, urodzić dziecko – relacjonuje pani Magdalena. – Wychowując mnie jako nastolatka, poświęciła swoją młodość, szkołę, poniosła wiele wyrzeczeń.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.