Zmaga się z nowotworem piersi. Wokół zaś dzieją się przedziwne rekolekcje. Bóg przemawia przez ludzi, modlitwy, listy, figurki.
◄ U stóp podobnego wizerunku Matki Bożej kobieta klęczała przed operacją w centrum onkologii. Zabieg się powiódł, dotychczasowe leczenie okazuje się skuteczne.
Katarzyna Matejek /Foto Gość
Filiżanka w różane ornamenty, przy niej elegancka blondynka o spokojnym głosie. A jeszcze dwa lata temu ta sama kobieta – z nieumytymi włosami, bez makijażu, naprędce odziana – skulona w sobie klęczała na stopniu komunijnym z wypisaną na twarzy taką historią, że nazajutrz znajomy kapłan mówił z troską: „Pani Kingo, wczoraj wyglądała pani, jakby umierała”. – Bo ja chyba właśnie umieram – odparła.
To był początek jej zmagań z chorobą nowotworową. Najtrudniejsze w życiu miesiące okazały się czasem uprzywilejowanym. Podczas badań, przebywania na szpitalnych korytarzach i w sali operacyjnej, w kościele i na przystanku autobusowym Pan Bóg wysyłał jej znaki, że jest blisko, że widzi wszystko, że czuwa. I życzliwe gesty, list, a nawet przytulenie. Ona nazywa to rekolekcjami.
Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.