Dlaczego zostają?

ks. Wojciech Parfianowicz

To pytanie brzmi dziwnie w kontekście zjawiska apostazji. Ale właśnie takie pytanie też warto sobie postawić w kontekście tych, którzy odchodzą.

Dlaczego zostają?

Niedawno zostałem zaproszony przez jedną z lokalnych telewizji do rozmowy na temat zjawiska apostazji. Prowadzący zadał mi pytanie, które w tym kontekście musiało paść: "Dlaczego odchodzą?". Odpowiadając na nie, co zrobiłem także w poprzednim komentarzu, usłyszałem w środku pytanie zgoła inne.

Zrodziło się ono także w kontekście zachowania pewnego internauty, który na popularnym koszalińskim portalu ogłoszeniowym umieścił niedawno takie oto zapytanie: "Gdzie w Koszalinie bądź okolicach można szybko zrobić bierzmowanie?".

Przypuszczam, że mogło być tak, że ów internauta został nagle poproszony o zostanie ojcem chrzestnym, a, jak wiadomo, bez bierzmowania nie jest to możliwe. I co teraz? Trzeba szybko... zrobić bierzmowanie. Absolutnie nie naśmiewam się z tego przypadku, tylko stawiam pytania. W końcu ten człowiek nie zamierza dokonać aktu apostazji. Wręcz przeciwnie, przecież on dąży do sakramentów. Czy aby na pewno? Warto więc może zapytać nie: "Dlaczego odchodzi?", bo nie odchodzi, ale: "Dlaczego zostaje?".

W kontekście apostazji dobrze, aby to pytanie zadali sobie wszyscy ci, którzy nie mają zamiaru dokonywać takiego aktu. Dlaczego zostaję? Co mnie trzyma w Kościele?

Tradycja? Za mało! Ona może jedynie być czymś wtórnym. Gdy wchodzi na pierwsze miejsce, staje się pustym rytualizmem. Przyzwyczajenie? Za mało! Człowiek szybko potrafi przyzwyczaić się do nowych rzeczy, także do życia bez Boga. Papież Franciszek? Za mało! Nie pokładajcie ufności w człowieku. Towarzystwo? Za mało! Całkiem niezłe można znaleźć także poza Kościołem. Rozwój duchowy? Za mało! Oferują go także inne religie. Sakramenty? Może to wyda się dziwne, ale to też za mało! W czasie pandemii okazało się, że w danym miejscu i czasie możemy chwilowo zostać ich pozbawieni.

A zatem, dlaczego zostaję?