Czuję szacunek do mojej ręki, kiedy tworzy

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 8/2021

publikacja 25.02.2021 00:00

Ewa Golecka nie potrafi żyć bez pędzla w dłoni. No, może kilka dni. Kiedy nakłada farbę na płótno, wycisza się, modli, szanuje Boże dzieło.

▲	– Wystarczy mi białe podobrazie, żebym poczuła natchnienie – mówi malarka. ▲ – Wystarczy mi białe podobrazie, żebym poczuła natchnienie – mówi malarka.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Całymi godzinami przykuca albo klęczy przed zapełnianym kolorami podobraziem, często pokaźnych rozmiarów. Na jedno dzieło potrzebuje zaledwie dwóch dni, ale za to całkowicie wypełnionych twórczą pracą. Nogi wtedy bolą, w kręgosłupie łamie, ale dusza oddycha. Inaczej nie potrafi. Sposobem na życie Ewy Goleckiej z podsłupskiej Kobylnicy jest malarstwo.

To przeważnie praktyczne zajęcie: zlecenia, by namalować portret ze zdjęcia lub fresk na ścianie w kościele, odnowić figurę Niepokalanej lub wypełnić opowieściami o parafii ściany oratorium salezjańskiego. W klasztorach, kaplicach, kościołach – w Polsce, na Wschodzie, w Afryce – można podziwiać jej freski lub obrazy olejne przedstawiające Jezusa, Matkę Bożą, świętych Wojciecha, Jacka Franciszka i dziesiątki innych, a także salezjańskich duchownych, których portrety zdobią ściany pocysterskiego zespołu klasztornego w Lądzie nad Wartą.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.