Jakby zatrzymało się serce wsi

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 31.03.2021 10:48

Zamknięta na głucho świątynia chyli się ku upadkowi, a mieszkańcy Nosibądów mogą jedynie z rozpaczą się temu przyglądać. Na ratowanie zabytku nie ma środków.

Jakby zatrzymało się serce wsi Kościół w Nosibądach. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Zabytkowy kościół w Nosibądach w gminie Grzmiąca wymaga kapitalnego remontu – do naprawy jest dach, fundamenty, wnętrze, ściany, instalacje elektryczne i przeciwpożarowe. W ubiegłym roku inspektor nadzoru budowlanego podjął decyzję o zamknięciu zagrażającej bezpieczeństwu użytkowników świątyni.

– Słyszy się i czyta o zamykanych świątyniach na Zachodzie i to boli. Ale kiedy trzeba zabrać Pana Jezusa z kościoła i wygasić wieczną lampkę przy tabernakulum, tego nie da się opisać – mówi ks. Robert Gruszowski. – Serce bolało, kiedy w Boże Ciało musiałem powiedzieć wiernym, że w tej świątyni spotykamy się po raz ostatni na długi czas. Ogłaszając decyzje inspektora nadzoru budowlanego widziałem łzy w wielu oczach. Zapadła głucha cisza – dodaje proboszcz parafii w Mieszkałkach, której filią są Nosibądy.

Kościół pw. św. Stanisława Biskupa w Nosibądach także ma XVI-wieczną metrykę. Pierwotna kamienna budowla była dwukrotnie rozbudowywana: najpierw otrzymała barokową wieżę z muru pruskiego, a na przełomie XIX i XX wieku ceglaną część neogotycką. Ostatni, kosmetyczny remont przeprowadzono ponad 30 lat temu. Mieszkańcom pozostaje jedynie bezradnie przyglądać się, jak świątynia popada w ruinę, czekając aż znajdą się środki. Potrzebna kwota to 2 mln złotych. Dla liczącej nieco ponad 200 osób wsi to astronomiczna suma. Cała wspólnota parafialna liczy 722 dusze.

– Kiedy usłyszeliśmy o jakich pieniądzach mowa, skóra nam ścierpła. Najgorsze jest to, że im dłużej remont będzie odkładany, tym koszty będą rosnąć – bezradnie rozkłada ręce Irena Kwoka, sołtys wsi i kantorka.

Świątynia stoi w centrum wsi. Mieszkańcy mówią, że jest jej sercem. – Kiedy na dobre zamykały się drzwi kościoła, jakby się to serce nagle zatrzymało. Ciężko nawet obok przechodzić, bo człowiekowi tak przykro – dodaje.

Chętnych do modlitwy nie brakuje, nawet w tygodniu. Wychodząc po kolejnej Mszy św. sprawowanej w świetlicy ze smutkiem patrzą na niszczejącą świątynię.

– W tym kościele przyjmowaliśmy wszystkie sakramenty i my, i nasze dzieci. Jest dla nas ważny. Przed nami bardzo trudne święta, bo nie dość, że w pandemii, z ograniczeniami, to jeszcze na sali, nie w kościele. Aż trudno się cieszyć – przyznaje Renata Ziółkowska, radna gminna.

Mieszkańcy mają poczucie, że mieszkając daleko od znacznych ośrodków miejskich są pozostawieni z przerastającym ich problemem sami sobie. Bojąc się, że będą musieli jedynie przyglądać się postępującej ruinie, nie kryją rozgoryczenia.

 – Kościół jest zabytkowy i tym bardziej dziwi nas, że nie ma żadnego odzewu od instytucji, do których się zwracamy. Boli też, kiedy słyszymy o ogromnych pieniądzach przeznaczanych na renowację wyposażenia, albo o budowaniu wielkich świątyń, na co idą ogromne pieniądze. My jedynie chcemy, żeby nasz kościół wrócił do życia – wzdychają mieszkańcy Nosibądów. 

Więcej o wymagającym pilnego remontu kościele w Nosibądach w numerze 14 wydania papierowego "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego".