Choć pandemia zatrzymała pątników w domach, Pielgrzymka Miłosierdzia zamiast się kurczyć − rośnie. Dołączyli do niej ci, którzy wcześniej nie mogli wybrać się w drogę.
▲ Część pielgrzymów zdecydowała się na wyjazd do Myśliborza.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Losy wspólnej wędrówki ważyły się do ostatniej chwili, ostatecznie jednak zdecydowano, że pielgrzymka znów przybierze formę duchową. – Ale Pan Bóg błogosławi pielgrzymom, nawet gdy siedzą w domu! – zapewniają z radością pątnicy, którym i w tym roku pandemia pokrzyżowała plany. Od ponad dwóch dekad spotykali się na pielgrzymim szlaku wiodącym do myśliborskiego sanktuarium. Pandemia zmusiła ich do wybrania innej formy na spędzenie kilkudniowych rekolekcji.
– Plusem takiego pielgrzymowania jest to, że wzięli w nim udział także ci, którzy nigdy do Myśliborza na piechotę by nie dotarli, czy to ze względów zdrowotnych, czy ograniczeń czasowych. A tak mogli doświadczyć nieco klimatu Pielgrzymki Miłosierdzia, no i przyjechać do tego miejsca. Niektórzy pierwszy raz słyszeli o urodzinach siostry Faustyny – zauważa ks. Grzegorz Szymanowski, przewodnik grupy.
Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.