Przyroda i historia. Muzealny Ogród w Bobolicach

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 20.10.2021 19:48

Jeszcze kilka miesięcy temu był tu jedynie gąszcz krzaków i pokrzyw. Teraz powstaje ogród, który uczy o przyrodzie i historii. Patronuje mu zapomniany pomorski prekursor ekologii.

Przyroda i historia. Muzealny Ogród w Bobolicach Miejsce to powstało w ramach realizacji projektu Działaj Lokalnie 2021. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Do zakątka prowadzi ścieżka z pociętych w plastry pni. Wiosną to miejsce rozkwitnie właśnie posadzonymi roślinami. Teraz wygodne schronienie znajdą tu owady - w specjalnie przygotowanych hotelach. Podobnie jak ławki z palet zbudowali je własnoręcznie uczestnicy warsztatów odbywających się w bobolickim muzeum.

- Zaczęliśmy w lipcu. W wakacje odbywały się spacery historyczne, podczas których poznawaliśmy przeszłość, ale też na Łąkach Bobolickich szukaliśmy objętego ochroną pełnika, z którego słynie nasz rezerwat. Potem budowaliśmy hotele dla owadów i porządkowaliśmy teren. Ale to nie koniec. Chcemy, żeby to miejsce żyło - młodych odciągało od komputerów, starszym dawało przyjemność bycia blisko natury - tłumaczy Monika Gołucha, kierownik Muzeum Regionalnego w Bobolicach i prezes Stowarzyszenia "Klub Kobiet z Pazurem", które od dwóch lat angażuje przedsiębiorcze kobiety do działania na rzecz lokalnej społeczności.

Muzealny Ogród Doliny Chocieli to jedno z ich nietuzinkowych przedsięwzięć. W jego realizację udało się zaangażować różne instytucje i organizacje, a także samych mieszkańców. - To ważne miejsce, bo tu dzieci i młodzież mają kontakt z naturą. Porządkując to miejsce, budując domki dla owadów, poznają faunę i florę. Dzięki takim inicjatywom nie tylko najmłodsi mogą się dowiedzieć o pięknych miejscach naszej okolicy, bo region jest bogaty przyrodniczo - mówi Magda Siatkowska z Nadleśnictwa Bobolice, które włączyło się w stworzenie ogrodu, i - jak zapewnia pani Magda - pewnie jeszcze nieraz pojawią się tu leśnicy, opowiadając o ciekawostkach regionu.

Projekt połączył nie tylko pokolenia, ale także edukację ekologiczną z odkrywaniem przeszłości bobolickiej ziemi. - W przewodnikach można znaleźć informację o tym, że w XVII w. na tym wzgórzu, po kilkudniowych torturach, spalono ostatnią lokalną czarownicę. Ale historia wzgórza ma też nieco jaśniejszą odsłonę. Kilkadziesiąt lat temu przychodziło się tutaj na... tańce - opowiada pani Monika. - Ja tu przetańczyłam wiele wieczorów. Szkoda, że to miejsce na tak długo zarosło. Cieszę się, że teren został zagospodarowany. Może warto byłoby znów postawić taki podest do tańczenia? - kiwa głową Ewa Czapla, jedna z seniorek, które przybyły na otwarcie ogrodu.

To miejsce też ma temu służyć - rodzeniu się pomysłów, które sprawią, że mieszkanie w Bobolicach będzie jeszcze przyjemniejsze.

Muzealny ogród ma też swojego historycznego patrona - urodzonego w Bobolicach ornitologa i prekursora ekologii. - Duch Paula Robiena chyba tu pozostał i przekazał naszemu lokalnemu rzeźbiarzowi zamiłowanie do ptaków - mówi pani Monika, wskazując na drewniane ptaszki, które wyszły spod dłuta Józefa Świtały. Sam artysta przyznaje, że do niedawna o wybitnym przedwojennym mieszkańcu miasta nawet nie miał pojęcia. Podobnie jak wielu innych starszych i młodszych boboliczan.

Paul Robien, a właściwie Paul Ruthke, uznawany jest za prekursora ekologii na Pomorzu. Urodził się w Bobolicach 2 września 1882 roku. Był zadeklarowanym antyfaszystą i pacyfistą, apelującym do Hermanna Göringa o zlikwidowanie lądowiska hydroplanów w Dąbiu, uzasadniając to ważnym dla ornitologa argumentem: "(...) gdyż samoloty płoszą awifaunę w okolicy", uparcie przy tym nie stosując obowiązkowej w korespondencji urzędowej lat 30. ubiegłego wieku formułki pozdrawiającej führera.

Do końca nie chciał opuścić swojej ptasiej krainy, którą stworzył na wyspie Mönne (Sadlińskie Łąki) na jeziorze Dąbie. Miłość do skrzydlatych przyjaciół przypłacił życiem. W listopadzie 1945 r. razem z żoną został zamordowany przez sowieckich żołnierzy. Gdyby nie ta tragedia, najprawdopodobniej nadal prowadziłby swoje obserwacje, gdyż Polacy, znając jego przyrodnicze dokonania i zdecydowaną antynazistowską postawę, zabiegali, by Robien bezpiecznie pozostał na swojej wyspie.

Dzisiaj o pionierze ochrony środowiska przypomina jedynie tablica na wyspie, na której prowadził swoją stację ornitologiczną, a teraz również bobolicki ogród jego imienia.