W darłowskiej szkole morskiej lekcje religii to dialog. I to ekumeniczny. Może dlatego mało kto się „wypisuje”?
▲ Nawigatorzy z I d nie ukrywają, że za frekwencją na zajęciach stoi otwartość katechety.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Przyszli nawigatorzy z I d na ostatniej lekcji stawiają się niemal w komplecie. W czasie alarmujących doniesień o masowej rezygnacji z zajęć taka frekwencja jest miłym zaskoczeniem. Tym większym, że w klasie siedzą obok siebie wyznawcy czterech konfesji.
Wśród rzymskokatolickiej większości jest dziewięciu uczniów z Kościoła prawosławnego, dwóch to protestanci. Lekcję zaczynają od „Ojcze nasz”. – Ta modlitwa nas łączy. A właśnie o to chodzi, żeby szukać tego, co stanowi wspólny trzon: Jezusa – tłumaczy o. Adrian Zalewski. Ekumeniczność klas wymaga dostosowywania programu. – Młodych trzeba słuchać, a nie jedynie realizować podstawę programową – mówi franciszkanin. – Dla mnie fundamentalną sprawą jest przybliżenie uczniów do Boga. Mniej ważne są pojęcia, a bardziej ich osobista relacja, doświadczenie spotkania z żywym Bogiem – dodaje.
Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.