Konwój w koloratkach

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 12.03.2022 21:27

Trzy zapakowane po dachy busy. Za kierownicami dwóch księży i lektor. Pojechali do Ukrainy, żeby się odwdzięczyć za otrzymaną wcześniej pomoc. W drogę powrotną zabrali ze sobą uciekających przed wojną ludzi.

Konwój w koloratkach Dariusz Pszczoła, ks. Bartosz Kuligowski i ks. Mariusz Ambroziewicz wyruszyli do Tarnopola w piątek. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Proboszcz parafii w Szczeglinie, wikariusz parafii katedralnej i lektor z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Białogardzie stworzyli mini-konwój, którym przewieźli zebrane wśród znajomych leki, środki opatrunkowe, jedzenie z długim terminem przydatności. Trzy zapakowane po dach kartonami busy to efekt szybkiej zbiórki ogłoszonej w kilku parafiach. I - jak mówią kierowcy - wdzięczności za to, co sami otrzymali od parafian z Tarnopola. W tamtejszej parafii Miłosierdzia Bożego gościli nie raz, kręcąc pielgrzymkowe kilometry podczas przemierzania świata na rowerach.

- Jak spojrzałem na mapę, to wyszło mi, ze Ukrainę przemierzaliśmy sześciokrotnie. Za każdym razem doświadczaliśmy wielkiej życzliwości. Tarnopol najczęściej pojawiał się na naszej trasie. W 2007 r. przed miastem mieliśmy poważną kraksę. Poważnie ucierpiało dwóch uczestników pielgrzymki. Proboszcz z Tarnopola bardzo się nimi zaopiekował, szpital podjął poszkodowanych bez pytania o ubezpieczenia czy pieniądze. Otrzymaliśmy wtedy bardzo dużo dobra - opowiada ks. Mariusz Ambroziewicz, proboszcz parafii w Szczeglinie i organizator pielgrzymek rowerowych.

Po rozmowie telefonicznej z tarnopolskim proboszczem uznał, że trzeba się za to odwdzięczyć.

- Zaczęło się od smsów do ludzi, którzy jeździli na pielgrzymki rowerowe, znali tę parafię, tego proboszcza. Odzew był natychmiastowy. Szybko zaczęły spływać pieniądze, mama jednego z tamtych poszkodowanych pomogła w zakupach medycznych. W zbiórkę włączyły się parafie, w których pracowaliśmy i pracujemy obecnie - wylicza duszpasterz. Błyskawicznie znaleźli się też kierowcy do dwóch następnych busów. 

- Nawet nie było się nad czym zastanawiać. Dociera do nas tyle sygnałów o ludziach potrzebujących pomocy, o braku środków medycznych, kurczących się zapasach, że nawet trudno było zostać na miejscu. Tym bardziej, że też miałem okazję gościć w Tarnopolu podczas jednej z wypraw rowerowych, więc czuję się związany z tą parafią - mówi ks. Bartosz Kuligowski. 

Do duszpasterzy dołączył Darek Pszczoła, lektor parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Białogardzie, także uczestnik pielgrzymek organizowanych przez ks. Mariusza. 

Zebrane dary zapakowali do trzech busów i w piątek ruszyli na wschód. Żeby dostać się do położonego ponad 200 km od granicy Tarnopola potrzeba było kilku godzin. Od Lwowa polskim busom towarzyszyła eskorta ukraińskiej policji, co pozwoliło nadrobić czas stracony na przejściu granicznym. W Tarnopolu zostali tylko tyle, żeby wypakować ładunek. Jego miejsce zajęło ponad dwadzieścia osób, które chcą dostać się do Polski. Dziś wieczorem trzy busy już były z powrotem na polskiej granicy. 

Ta szybka akcja wywołała duże wzruszenie u tarnopolskiego duszpasterza. 

- Zupełnie mnie zaskoczyli, oferując tę pomoc, bo nie spodziewałem się, że ktoś będzie chciał pokonać tyle kilometrów. I ta pomoc materialna, którą otrzymaliśmy, i modlitwa, która płynie do nas, sprawiły, że nagle z Koszalina do Tarnopola stało się bardzo blisko - mówi ks. Andrzej Malig, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego.

Jak przyznaje, on i jego parafinie są poruszeni pomocą, która płynie ze strony Polaków.

- Wszyscy stoimy przed wielkim egzaminem i, jak się wydaje, na razie zdajemy go na piątkę.  Modlimy się za tych, którzy potrzebują pomocy, ale i za tych, którzy ją ofiarowują. Parafianie zamówili intencję o łaski dla narodu polskiego, który w taki wielki sposób pospieszył z pomocą - dodaje dziękując za wszelkie wsparcie.

Jak przyznaje, Tarnopol na razie nie ucierpiał z powodu ostrzału czy bombardowania. Życie jednak staje się coraz trudniejsze, do miasta przybywają uciekający przed działaniami wojennymi toczącymi się na wschodzie kraju. Na piętrze plebanii obecnie schronienie znalazło ponad dwadzieścia osób.