Często kojarzy się z nudnym obowiązkiem, który trzeba spełnić przed najważniejszą ceremonią. Tu narzeczeni na nudę nie mają czasu. Choć zdarza się, że i ze ślubu nici.
W Pile pierwszych sześć par zakończyło spotkania kursowe.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
W czasie dwóch weekendowych kilkugodzinnych spotkań roboty jest mnóstwo. Trzeba myśleć, analizować, rozmawiać, a nawet… rzeźbić czy wspólnie robić kanapki. No i są jeszcze prace domowe. – Bardzo wiele wiedzieliśmy o sobie, ale warto było to przepracować, uzupełnić. Wychodzimy z kursu utwierdzeni, że jest dobrze – nie pomyliliśmy się w tym wyborze – przyznają Zuzanna i Andrzej.
Parą są od ponad roku, ale poznawali się przez dziewięć lat, podczas których przechodzili różne fazy znajomości. – Najpierw pracowaliśmy osobno, dopiero potem konfrontowaliśmy nasze myśli, dyskutowaliśmy. Ucieszyłem się, kiedy okazało się, że w tych fundamentalnych sprawach, dotyczących np. wychowania dzieci, w dużej mierze nasze wypowiedzi pokrywały się niemal słowo w słowo – opowiada Andrzej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.