Dając dach nad głową uchodźcom wiedzieli, że to będzie długodystansowa pomoc. Udało się im, bo wspólne pomaganie trenowali od lat.
▲ Członkowie fundacji i ich goście przed domem w Starym Krakowie.
Katarzyna Matejek /Foto Gość
Członkowie Fundacji Po Piąte na apele o przyjmowanie pod dach uchodzących przed wojną Ukraińców zareagowali błyskawicznie. Jak wspomina Dariusz Wasylew, stało się to przy kawie. – Szybka narada: ile osób i gdzie jesteśmy w stanie przyjąć. I w ciągu 24 godzin byliśmy gotowi – mówi o działaniach w pierwszych dniach wojny.
Fundację tworzą rodziny z okolic Sławska w części skupione wokół ruchu skautowskiego. Jej głównym celem jest troska o życie poczęte i rodzinę, dlatego masowa ucieczka ukraińskich matek z dziećmi poruszyła ich serca. Ukraińcy zostali zaproszeni pod dach domu w Starym Krakowie koło Sławska, składającego się z trzech niezależnych mieszkań, mogących pomieścić ok. 20 osób. To rodzinna posiadłość Anety i Dariusza Wasylewów – mimo że właśnie szykowali odbudowany po pożarze dom na wynajem, nie wahali się użyczyć go ludziom w potrzebie. Już w pierwszych tygodniach wojny zamieszkało w nim kilkanaście osób, jedni na noc, dwie, inni są tu do tej pory. Obecnie mieszka tu osiem rodzin, głównie Ukrainki z dziećmi. Jest także rodzina z Uzbekistanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.