O błogosławionej naiwności, niezamykaniu w szufladach i cudach codziennych mówi ks. dr Radosław Siwiński, szef koszalińskiego Stowarzyszenia Dom Miłosierdzia.
− Bóg troszczy się, by to miejsce działało – mówi ks. Siwiński.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Karolina Pawłowska: Przyznaję, że kiedy 10 lat temu chodziliśmy po obluzowanych schodach i dziurawych podłogach we wzorki z gołębich odchodów, nie bardzo mogłam się skupić. Ksiądz roztaczał wizje, a ja, małej wiary, myślałam, że to nie może się udać garstce wolontariuszy.
ks. Radosław Siwiński: Byliśmy bardzo nieświadomi różnych spraw. Żeby nie powiedzieć: naiwni. (śmiech) Ta nieświadomość była błogosławiona, bo nie zauważając problemów, nie zdążyliśmy się ich wystraszyć. Ten dom narodził się ze słynnej ewangelizacji nadmorskiej, która polegała całkowicie na Opatrzności Bożej. Wychodziliśmy głosić, nie wiedząc, co będziemy jeść i gdzie będziemy spać. Bóg po prostu chciał od nas jeszcze większej ufności i tak zrodził się ten dom.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.