– Niektórzy pytają, dlaczego one są usteckie. Odpowiadam, że skoro usteckie mogą być krówki, to dlaczego nie różańce? – mówi z uśmiechem Arkadiusz, którego można spotkać w nadmorskim kurorcie.
▲ Mężczyzna z jednym ze swoich dzieł na chwilę przed wyruszeniem na promenadę.
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość
Ta batalia wciąż trwa. Nie jest to prosta historia jak z niskobudżetowego filmu, na którego finiszu wszystko wraca do poprzedniego stanu. Tutaj niektórych zniszczeń być może nie da się już odbudować, jednak to, co zrodziło się w sercu Arkadiusza z usteckiej promenady, można podsumować jednym słowem – nadzieja. – Wiem, że nie chcę pić – mówi nasz bohater.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.