Korony ze światła

ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 36/2022

publikacja 08.09.2022 00:00

– To my ich potrzebujemy. Chcemy pokazać, że Ona jest królową naszych serc, naszej duszy, naszych emocji, nieba i ziemi. Ona sama wie, kim jest – mówi gdański artysta.

Łaskami słynąca pieta. Łaskami słynąca pieta.
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Korony są inne niż poprzednie – znacznie lżejsze i jakby bardziej dopasowane. Powstały w Gdańsku w pracowni Mariusza Drapikowskiego. Ich głównym budulcem jest bursztyn. Jednak nowym skrzatuskim koronom trzeba bardziej się przyjrzeć, żeby zrozumieć, że ich autorstwo i surowiec nie są tak oczywiste.

Kamienie i kwiaty

Trudno nie zauważyć połyskujących w świetle błękitnych szafirów i czerwonych rubinów. Zostały użyte nieprzypadkowo. Pozwalają bezbłędnie odróżnić korony Matki i Syna. – Błękitne kamienie umieściliśmy w koronie Maryi. Ten kolor Jej przynależy – wyjaśnia Mariusz Drapikowski. – Czerwień to barwa królewska, ale też mówi o cierpieniu – dodaje artysta, uzasadniając obecność rubinów w koronie Chrystusa.

Na pierwszy plan wybijają się jednak bursztynowe lilie. Są to lilie andegaweńskie, jakie można zauważyć m.in. na płaszczu ikony jasnogórskiej. – Ona jest mi szczególnie bliska. Chcieliśmy w ten sposób pokazać naszego polskiego ducha. Stąd także wybór bursztynu, który mocno kojarzy się z naszym krajem – tłumaczy gdańszczanin.

Oprócz tego w koronie Maryi został umieszczony kamień z betlejemskiej Groty Narodzenia, natomiast w koronie Chrystusa – z bazyliki Grobu Pańskiego. Na cierniach oplatających ozdoby widoczne są też kwiaty. – Te korony zakwitły. Chcieliśmy w ten sposób podkreślić naszą wiarę w zmartwychwstanie – mówi Mariusz Drapikowski.

Jubileusz... bursztynowy

Niektórzy mówią, że obchodzi się taki po 44 latach. Diecezja natomiast świętuje 50-lecie. Jednak bursztyn, z którego wykonano jubileuszowe korony, zanim się na nich znalazł, przeleżał w ziemi ponad 40 mln lat.

To dlatego obchodzony jubileusz jest w pewnym sensie bursztynowy. Jantar ze skrzatuskich koron przypomina bowiem o perspektywie, którą nawet trudno uchwycić ludzką wyobraźnią. Bo czym jest pięć dekad wobec 40 mln lat?

Stąd pomysł, aby wrześniowa „koronacja” nie była tylko niewiele znaczącą w historii świata uroczystą chwilą, w której na skrzatuskiej piecie zostaną umieszczone kolejne korony, o których za jakiś czas, a już na pewno za 40 mln lat, nikt nie będzie pamiętał. Mariusz Drapikowski w tym kontekście podkreśla organiczne pochodzenie surowca, jakim jest bursztyn: – Cząstka życia sprzed 40 mln lat przetrwała do dzisiaj i została przez nas wykorzystana.

Czy po jubileuszu coś przetrwa? I wcale nie chodzi tu o czas mierzony nawet w milionach lat, ale o wieczność. Dlatego „surowcem” użytym przy tworzeniu koron stały się czyny miłości zaproponowane w duchowym programie koronacji. Czy program udało się zrealizować? Może lepiej zapytać, czy się uda, bo sprawa jest wciąż otwarta i można ją rozpatrywać w kategorii szansy.

Przypomina o tym inna właściwość bursztynu. – Korony miały być lżejsze, sprawiające wrażenie jakby niematerialnych. Skoro tak, to powinny być zbudowane... ze światła – mówi Mariusz Drapikowski, odnosząc się do jantarowego budulca. Jego przeźroczystość, sprawia, że jest on jakby wypełniony światłem, przywołuje tytuł Matka Naszej Nadziei, którym m.in. nazywana jest Skrzatuska Pani.

To nie ja

Mariusz Drapikowski wyraźnie zaznacza, że przypisywanie autorstwa skrzatuskich koron tylko jemu jest błędem. W powstawaniu tego dzieła podkreśla rolę swoich współpracowników, w tym syna Kamila.

Mówi także o tych, którzy ofiarowywali przez lata wota, użyte teraz do zrobienia koron oraz o zaangażowanych w duchowy program „koronacji”: – Nie koncentruję się na swojej pracy. Tak, jest tu nasz udział, ale głęboki pokłon należy się tym, którzy dla upiększenia wizerunku Matki Bożej ofiarowali to, co mieli najpiękniejszego. W tych koronach są modlitwy i ofiary konkretnych ludzi.

O kwestii autorstwa w sztuce sakralnej mówi też więcej i głębiej: – Ona ma określony cel, tzn. prowadzenie do Pana Boga. Dlatego to nie autor ma się tutaj przedstawić. Jego praca, poprzez zachwyt nad nią, ma prowadzić do Boga. Oczywiście, artysta jest rozpoznawalny. Ma przecież swój styl, sposób tworzenia. Jednak odbiorcą naszej sztuki jest osoba, której ma ona pomóc w modlitwie.

– Bóg jest piękny, więc wszystko, co jest piękne, zbliża nas do Niego. Jeśli przez to, co robimy w naszej pracowni, udaje się to osiągnąć, odczuwam radość – mówi gdański artysta, po czym dodaje: – Prace, które tutaj powstają, mają coś z ikony. One są bardziej pisane niż wykonywane. Rodzą się z czytania Ewangelii i nauczania Kościoła. Nie chcemy ich też „przegadać”. One mają koncentrować na Panu Bogu.

Przyozdobić pietę

Dla kogoś, kto patrzy z boku i bez wiary, może się to wydawać czymś niedorzecznym. Czy ozdabianie rzeźby, przedstawiającej matkę trzymającą martwe ciało syna, nie jest dziwną gloryfikacją cierpienia?

Jednak do Skrzatusza przybywają tłumy wiernych, którzy klękają przez łaskami słynącą pietą, przynosząc swoje troski. Wierzą, że tutaj mogą odnaleźć sens tego, co ich spotyka. Przyjęty i ofiarowany ból niejednego pielgrzyma staje się kolejnym drogocennym kamieniem w skrzatuskiej koronie.

Mariusz Drapikowski mówi o swoim doświadczeniu krzyża, które doprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.

– Przyszło stwardnienie rozsiane. Przestałem widzieć najpierw na jedno oko, potem w dużej mierze na drugie. Miałem trudności z poruszaniem się, straciłem koordynację w rękach. Miałem 41 lat i poczucie, że moje życie się kończy – opowiada artysta, dodając: – Nie pamiętam, żebym prosił Pana Boga o zdrowie, ale chciałem podziękować Mu za miłość, za małżeństwo, za synów. Tym podziękowaniem była monstrancja, którą podarowałem na Jasną Górę w 2003 roku.

W ramach wdzięczności paulini zabrali go na audiencję prywatną do Jana Pawła II. –Wspierałem się na ramieniu żony, żeby się nie przewrócić. Ojciec Święty zaczął ze mną rozmawiać. Pod wpływem chwili wyraziłem pragnienie, wtedy irracjonalne dla kogoś, kto praktycznie nie widział oraz miał trudności z poruszaniem się i koordynacją w dłoniach, żeby wykonać szatę bursztynową do ikony Matki Bożej na Jasnej Górze. Jan Paweł II uśmiechnął się, położył rękę na mojej głowie, pobłogosławił. Nie przeszedł przeze mnie żaden prąd, nie poczułem jakiejś nadprzyrodzonej siły. Cały czas byłem wzruszony. Niespełna tydzień po tym odzyskałem wzrok, możliwość poruszania się i obietnicę wtedy wyrażoną mogłem spełnić. Stało się to zobowiązaniem na dalszą część życia. W swoich działaniach poświęciłem się pracom sakralnym, dla Kościoła – mówi artysta, próbując wciąż zrozumieć sens tego, co się wtedy wydarzyło.

– Być może Miłosierny Pan, w przypływie miłości, chciał, żebym się od Niego nie oddalił i nie uciekł, nie pogubił się, bo może było do tego niedaleko? – pyta.

Królewskie głowy

Zanim Mariusz Drapikowski zajął się sztuką sakralną, wykonywał biżuterię m.in. dla klientów z wyższych sfer. Byli wśród nich książę Kentu, król Hiszpanii czy królowa Belgii. Jednak sens życia gdański artysta odnalazł dopiero w pracy dla innej Królowej.

Jego korony zdobią m.in. ikonę jasnogórską. Sam jednak przyznaje: – To my bardziej potrzebujemy tych koron. Chcemy pokazać, że Ona jest królową naszych serc, naszej duszy, naszych emocji, nieba i ziemi. Ona sama wie, Kim jest.

Uroczystości w Skrzatuszu, które zwieńczą obchody jubileuszu 50-lecia diecezji, podczas których łaskami słynąca pieta otrzyma nowe korony, odbędą się 18 września.

Mariusz Drapikowski (ur. 1960)

Złotnik, bursztynnik. Jest uznanym w świecie artystą, realizującym projekty dla wielu miejsc kultu. Jego życiowym dziełem jest realizowane przez stowarzyszenie „Comunità Regina della Pace” apostolstwo adoracji Najświętszego Sakramentu. W ramach projektu „12 Gwiazd w Koronie Maryi Królowej Pokoju” powstaje 12 rozsianych po świecie miejsc nieustannej modlitwy o pokój. Gdańska pracownia wykonuje do nich charakterystyczne ołtarze adoracji. Pierwszy z nich trafił do Betlejem. Kolejne m.in. do Kazachstanu, Korei Płd. czy Rwandy. Od 2018 jeden z ołtarzy znajduje się w Niepokalanowie. Ogniska modlitwy z charakterystycznymi monstrancjami tworzone są też w innych miejscach. Jednym z nich jest Skrzatusz ze swoją kaplicą adoracji.

Dostępne jest 3% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.