Czasami trzeba... dosolić

ks. Wojciech Parfianowicz

Okazją ku temu jest z pewnością kolejna rocznica napaści ZSRR na Polskę.

Czasami trzeba... dosolić

Z okazji rocznicy agresji sowieckiej na naszą ojczyznę, w kontekście toczącej się za naszą wschodnią granicą wojny, aż prosi się o odpowiednio mocne paralele. Nasuwają się same.

Jednak podczas Mszy św. w koszalińskie katedrze, ze względu na ważne uroczystości diecezjalne odprawionej w przeddzień rocznicy, niczego podobnego nie usłyszałem.

Padło z ust biskupa jasne stwierdzenie, właśnie w kontekście wojny Ukrainy z Rosją, że wobec zła nie ma czegoś takiego jak neutralność. Jednocześnie jednak słuchacze nie usłyszeli słów kogokolwiek piętnujących.

Biskup wybrał drogę... dosolenia. "Dosolić", jak tłumaczy to wyrażenie słownik, oznacza potocznie: "uderzyć, pobić kogoś, ostro skrytykować, złośliwie przymówić". Mówimy czasem, że ktoś przysolił, dosolił, czyli inaczej dowalił, przywalił, czy, jak to się dzisiaj coraz częściej określa: zmiażdżył.

Chrześcijanie "dosalają" inaczej, tzn. w myśl ewangelicznego wezwania do bycia "solą ziemi". "Dosolić" po chrześcijańsku oznacza więc powiedzieć coś naprawdę ważnego, istotnego, dotykającego, zwracającego uwagę, kierującego wzrok w inną stronę, niekiedy z tego powodu trudnego, niepopularnego, idącego pod prąd, ale dzięki temu dodającego prawdziwego smaku.

Gdy paralele nasuwają się same, czasami warto je sobie odpuścić i... dosolić. Dlatego w katedrze padły słowa zwracające uwagę bardziej na bohaterstwo ofiar niż okrucieństwo katów oraz na rolę pamięci, która jest także i po to, aby ofiary nigdy stały się katami.

"Pamięć, która trwa i miłość, która nie przenosi nienawiści na następne pokolenia, to wartości nie do zastąpienia".

"W Eucharystii, kiedy kapłan wyciąga ręce, aby prosić o Ducha Świętego, który dokonuje przemiany, woła także o przemianę serc nas tutaj zgromadzonych. Jest to wołanie o głęboko ludzkie serca. Jak bardzo jest to potrzebne, doświadczamy w nieszczęściu i okrucieństwie, jakie dzieją się na Ukrainie. Widać, jak miłość człowieka, jak człowieczeństwo, są skarbem świata".

"Więc kiedy dzisiaj wspominamy historię wypisaną okrucieństwem i bohaterstwem ludzi, pomieszanymi w niewyobrażalny sposób, wymaga to od nas nieustannej celebracji, aby kolejne pokolenia wiedziały, że trzeba zrobić wszystko, by stać się człowiekiem według najwyższej miary, którą zostawił nam Pan. Tylko wtedy świat jest bezpieczny".

Myślę, że czasami tak właśnie trzeba. Nie po to, żeby cokolwiek przemilczać, ale po to, żeby zwrócić uwagę na wartości, które trudno dostrzec z pozycji tego lepszego.