Czad u salezjanów. Boski Festiwal Lite w Pile

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 19.09.2022 14:39

Może w nieco skromniejszym wymiarze niż dawniej, ale z nie mniejszym powerem Boski Festiwal powrócił. Przed Luxtorpedą wystąpił zespół z... pilskim proboszczem na wokalu.

Czad u salezjanów. Boski Festiwal Lite w Pile Boski Festiwal Lite w Pile. Oliwia Woźniak

Ale nie tylko dla sobotniego koncertu warto było przyjechać do Piły. Na trzy dni kompleks przy parafii św. Jana Bosko opanowało prawie pół tysiąca młodych z całej Polski, przede wszystkim wychowanków salezjańskich parafii z północnej części kraju.

Rozpiętość wiekowa duża - od 10-latków do studentów. Organizatorzy zadbali, żeby nikt się nie nudził. Kiedy nieco starsi na III piętrze rozeznawali swoje życiowe powołanie i szukali najlepszej dla siebie ścieżki zawodowej, młodsi opanowywali balansowanie ciałem w salsie pod okiem wenezuelskiego tancerza. Ale to nie wszystko, co działo się między piętrami Zespołu Szkół Towarzystwa Salezjańskiego. Na jednym porad udzielał dietetyk, na innym - psycholog.

Gosia Mojsiewicz przyjechała z misją - opieka nad dwudziestką dzieci raczej nie dawała większych nadziei, że to będzie leniwy weekend. - Nastawiałam się raczej na to, że to dzieci będą korzystać z festiwalu, nie ja. Ale bardzo szybko przekonałam się, że ja też nie wyjadę stąd z niczym - śmieje się moderatorka oazowa ze Szczecina. Oprócz duchowego wytchnienia zdobyła na warsztatach trochę wiedzy, która przyda się i jej, i jej podopiecznym.

- Seksualność to ważny temat, ale trudny. W dodatku mało kto chce z nami rozmawiać - mówi, przyznając, że młodzi najczęściej trafiają na skrajności: albo zderzają się z murem wstydliwego milczenia, albo na krzykliwe manifestacje wolności seksualnej. - Sama najczęściej odsyłałam pytające mnie o różne sprawy dzieci do księdza, bo zwyczajnie brakuje mi merytorycznej wiedzy i rozsądnych odpowiedzi na trudne pytania. Takie warsztaty są bardzo ważne, żebyśmy mogli wspierać tych, którym towarzyszymy - dzieli się wrażeniami z jednego z paneli.

Warsztaty poprowadzili fachowcy: dr Wiesław Talik, doradca zawodowy, Katarzyna Nowicka, psycholog, Daria Gruszczyńska, dietetyk, i Luis Eduardo Granado Principe, tancerz Teatru Muzycznego w Gdyni. - To więcej niż prelegenci. Nie tylko są specjalistami dzielącymi się wiedzą, ale to również ludzie, którzy dają świadectwo życia. Są też związani w jakiś sposób z salezjanami: albo z nami współpracują, albo są salezjańskimi wychowankami - mówi ks. Daniel Śliwiński, główny sprawca pilskiego wydarzenia, choć od niedawna w nowej, wikariuszowskiej roli już poza diecezją koszalińsko-kołobrzeską. - Chcemy też podpowiedzieć młodym, że wierzącym jest się w każdej dziedzinie i aktywności życia, nie tylko w kościelnych murach - mówi. Salezjanie  to przecież specjaliści od przyprowadzania młodych do Kościoła niekoniecznie oczywistymi ścieżkami, prowadzącymi przez boisko czy salę bilardową. - Nauczyliśmy się, że trzeba słuchać młodych. Przygotowując jakieś wydarzenie, wspólnie decydujemy o formach modlitwy, o koncertach, żeby nie wymyślać nie wiadomo czego, tylko dowiedzieć się od młodych, co dla nich będzie atrakcyjne, co trafi do ich serca - dodaje ks. Krzysztof Tomeczkowski, delegat ds. młodzieży salezjańskiej Inspektorii Pilskiej, który przejął ciężar organizacji festiwalu po ks. Danielu.

Maja Jelińska lubi, kiedy coś się dzieje, dlatego nie narzeka na bardzo pracowity weekend. Na brak pracy też narzekać nie może. Dba o to, żeby wszyscy mieli gdzie spać, co jeść i jeszcze dobrze się bawili. Ciężar przygotowania festiwalu spoczywa też na młodych wolontariuszach. - Czuje się ducha wspólnoty i obecność Pana Boga. Jedne relacje się pogłębia, inne zawiązuje. Boski Festiwal daje przestrzeń spotkania z wierzącymi rówieśnikami. Wszystkim nam czasami bywa trudno, wspólnota pomaga się z tym zmierzyć. Te spotkania przypominają mi, że rzeczywistość jest inna niż ta z negatywnych przekazów medialnych i życie duchowe jest ważne nie tylko dla mnie - wyjaśnia swoją obecność na festiwalu świeżo upieczona studentka z Piły.

Wtóruje jej Patrycja Brywczyńska: - Kiedy spotkamy się razem, widzimy, że jesteśmy siłą, że jest nas dużo. Nie jestem jedynym dziwakiem chodzącym do kościoła, bo tak często dzisiaj postrzega się ludzi wierzących. Pokazujemy też, że niczym się nie różnimy - tak samo studiujemy czy bawimy się jak każdy młody człowiek. Tylko Pan Bóg jest dla nas na pierwszym miejscu. I to naprawdę od razu widać po ludziach, kiedy mają takie priorytety - mówi studentka z Bydgoszczy.

Szymon Stec trafił na festiwal po przebyciu z salezjanami drogi na Jasną Górę. - Przyciągnęli mnie tu ludzie. Przede wszystkim otwarci księża, których poznajemy nie tylko przy ołtarzu. Można z nimi pogadać, zobaczyć w nietypowych sytuacjach, kiedy grają w piłkę, skaczą na koncertach. To ważne - tłumaczy nastolatek z Warszawy.

Z niekonwencjonalną prezentacją pilscy salezjanie nie mają żadnych problemów. Jako support przed festiwalową gwiazdą - Luxtorpedą - na scenie dał czadu zespół Bosko Bandits z wokalistą ks. Dariuszem Presnalem. Nie trzeba nawet dodawać, że proboszcz pilskiej parafii św. Jana Bosko podbił serca młodych uczestników Boskiego Festiwalu.

Zgodnie z charakterem festiwalu, nawet decybele mogą prowadzić do Boga. Nic więc dziwnego, że zmęczeni dźwiękami festiwalowicze szukali wytchnienia w kaplicy, gdzie oaza modlitwy prowadziła adorację Najświętszego Sakramentu, a księża służyli posługą w konfesjonałach.

Trzydniowy zjazd, który odbył się w Pile, nawiązuje do historycznych sejmików młodzieży, organizowanych w Skrzatuszu, gdy posługiwali tam salezjanie, i do letniego festiwalu w Trzcińcu, który przejął ich tradycje. Tegoroczna odsłona Boskiego Festiwalu połączona została z inauguracją roku formacyjnego we wspólnotach Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego Inspektorii Pilskiej.