Czekała na pogrzeb 78 lat

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 27.01.2023 11:55

Dzięki wdzięcznej pamięci robotnika przymusowego i determinacji lokalnego pasjonata historii, szczątki Elisabeth Lohrke, zamordowanej przez czerwonoarmistę trzydziestoletniej matki dwójki dzieci, znalazły miejsce spoczynku na szczecineckim cmentarzu.

Czekała na pogrzeb 78 lat Elisabeth Lohrke znalazła miejsce spoczynku na cmentarzu w Szczecinku. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Była to uroczystość niezwykła i mocno spóźniona. Ale też bardzo wyczekiwana przez najbliższych zamordowanej kobiety. Potomkowie kobiety po wojnie wielokrotnie wracali w miejsce jej kaźni, bezskutecznie szukając anonimowego, pospiesznego pochówku dokonanego w początkach marca 1945 r.

Elizabeth Lohrke razem z mężem i dwójką synów mieszkała niedaleko Szczecinka.Tu pod koniec lutego znaleźli ich czerwonoarmiści. Jeden z nich zaciągnął opierającą się kobietę do stodoły; gdy ta walczyła z gwałcicielem, ten wystrzelił z pistoletu w jej twarz. Cierpienia kobiety pozbawionej jakiejkolwiek pomocy medycznej skończyły się po tygodniu, 6 marca. Bliscy pochowali ją koło domu w pobliżu wsi Spore, kilka metrów od drogi.

Historię tragedii opisał w swoich książkach „Maluśki” i „Powroty” Tadeusz Łoszewski, wówczas trzynastoletni chłopiec, wysłany z Łodzi do III Rzeszy na roboty przymusowe. Rodzina Lohrke otoczyła go troskliwą życzliwością.

– To inna rzeczywistość niż ta, jaką sobie przez lata wyobrażaliśmy. Pokazująca, że nie możemy mierzyć wszystkich jedną miarą. Ich postawy i wybory zależały nie tylko od szerokości geograficznej, w jakiej się urodzili. Żaden kolor czy narodowość nas nie określają, ale nasze czyny – przypominał na cmentarzu Irek Markanicz, dyrektor Muzeum Regionalnego w Szczecinku.

Epilog do tej historii dopisał Dariusz Trawiński, pasjonat lokalnej przeszłości, który od lat tropi ślady zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej i sowieckich, dokonywanych także po wojnie w rejonie szczecineckim. Prochy ofiar zdają się go wołać. Jego determinacja i upór sprawiły, że udało się odnaleźć grób Elizabeth Lohrke, odnaleźć jej rodzinę, przeprowadzić identyfikację i doprowadzić do godnego pochówku kobiety. 

– W marcu przeczytałem książki, w czerwcu znalazłem szczątki Elizabeth. Zrobiłem to nielegalnie. Ale od razu się przyznałem – nie ukrywa Dariusz Trawiński. Dzisiaj domu na leśnej kolonii już nie ma. Trudno nawet odnaleźć fundamenty. – Pomógł mi kolega z wykrywaczem metalu. Potem po prostu poprosiłem o pomoc z góry i zacząłem kopać. To wręcz cud, bo znalazłem niemal od razu – opowiada.

Równie szybko udało się znaleźć bliskich zamordowanej kobiety.

– Takie sprawy czasami ciągną się latami albo kończą fiaskiem. Tu poszło bardzo szybko, właściwie w dwa dni – przyznaje Dariusz Czerniawski z Izby Muzealnej w Bornem Sulinowie, który z pomocą przyjaciela z Niemiec odnalazł rodzinę Lohrke.

Młodszy syn Elizabeth, który miał w chwili tragedii kilka miesięcy, zmarł w 2014 r. Starszy jeszcze żyje. Rodzina przyjedzie do Szczecinka w maju.

– Takie wydarzenia przypominają czym jest wojna, pokazują jej okrucieństwo i bezsens, i jak zwykły człowiek jest bezradny wobec nich. Tragicznej historii nie zmienimy, ale po latach może wypłynąć z niej coś dobrego. To bardzo ważne dla członków tej rodziny, dla których ta historia była jak zadra w sercu – dodaje.

W zorganizowaniu uroczystości pogrzebowej pomogli włodarze miasta. Na szczecineckim cmentarzu kobietę żegnała garstka znających jej historię. Wśród nich byli też mieszkańcy Grochowisk.

– Znamy tę historię z książki, ale od dzieciństwa słyszeliśmy o tym, jak wiele zła tu się po zaraz po wojnie wydarzyło. Mamy znicz, zapalimy symbolicznie. Myślę, że trochę spokojniejsze będą teraz serca – mówi Teresa Malinowska, która przyjechała razem z mężem Stanisławem. Ich dom stoi niedaleko od miejsca, w który rozegrała się tamta tragedia.

Zgromadzeni nad grobem Elisabeth Lohrke żegnali ją po polsku i po niemiecku. Uroczystości przewodniczył ks. Janusz Staszczak, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej z Koszalina.

– Wydaje się, że od słowa nic nie zależy i można mówić różne rzeczy. Słowo ludzkie także ma moc. Zmienia człowieka ku dobremu lub ku złemu. Jeśli padają słowa nienawiści, jeśli znajdą aplauz i uznanie, rodzi się nienawiść. Nienawiść, która zawsze zbiera krwawe żniwo, która zawsze rodzi przemoc. A jeśli przemoc pocznie – rodzi śmierć. Elizabeth jest jej ofiarą – mówił duchowny, przypominając o tym, że podobne wydarzenia dzisiaj są udziałem mieszkańców Ukrainy.

Pogrzeb Elisabeth Lohrke jest kolejnym upamiętnieniem ofiar żołnierzy Armii Czerwonej w Szczecinku. Przed kilkoma miesiącami, także z inicjatywy Dariusza Trawińskiego, udało się stworzyć ścieżkę edukacyjną wskazującą miejsca pochówku osób, którzy po wojnie zostali zamordowani przez żołnierzy radzieckich. Kilka dni temu zaś pasjonat doprowadził do upamiętnienia w pobliżu wsi Wilcze Laski Bolesława Stachowiaka, żołnierza polskiego, który został powieszony przez Gestapo jesienią 1942 r.