Matusia i inne superbohaterki w habitach. Ratowały, choć groziła za to śmierć

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 27.02.2023 15:07

- Były nieustraszone wobec tego, z czym musiały się mierzyć - mówi Maciej Fijałkowski, reżyser filmu opowiadającego o jednej z nich.

Matusia i inne superbohaterki w habitach. Ratowały, choć groziła za to śmierć Wystawę otworzyły franciszkanki Rodziny Maryi i te, którym zgromadzenie uratowało życie. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Oficjalnym otwarciem wystawy oraz specjalnym pokazem filmu i spotkaniem z jego reżyserem uhonorowano w Pile zakonnice ze zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które podczas II wojny światowej ratowały skazane na zagładę żydowskie dzieci.

- Za to, co robiły, groziła im śmierć. Dziękujemy Bogu, że możemy poznawać historię miłości bliźniego, posuniętą aż do gotowości oddania życia. Że wśród ratujących były nasze współsiostry - część z nich znałyśmy osobiście. Nich będzie Bogu chwała za ich powołanie i życie w Rodzinie Maryi - mówiła s. Regina Pobiedziska, przełożona prowincji poznańskiej Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, która przyjechała do Piły z delegacjami sióstr z wielkopolskich placówek.

Tę historię przywołuje wystawa, którą można oglądać na placu przed kościołem Świętej Rodziny w Pile. Wystawa „Siostry, (…) matkami żydowskich dzieci. Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi wobec Zagłady Żydów” przygotowana została przez Biuro Edukacji Narodowej IPN.

- To miejsce, przez które przechodzi wielu młodych ludzi, bo w pobliżu jest pięć szkół. Wielu z nich od dwóch tygodni zatrzymywało się przy wystawie, poznawało historię i uświadamiało sobie, że największym darem, który możemy dać innym to dar życia - mówił podczas jej oficjalnego otwarcia ks. Kazimierz Chudzicki, gospodarz miejsca, na którym ustawiono ekspozycję.  

Siostry Rodziny Maryi dawały schronienie tysiącom dzieci w prowadzonych przez zgromadzenie placówkach. Wśród nich było ponad pół tysiąca dzieci żydowskich. Ocaliły także około 250 dorosłych osób pochodzenia żydowskiego. Wielu innym udzieliły pomocy doraźnej lub tymczasowej. Kierując się chrześcijańską miłością bliźniego, siostry podjęły decyzję, że nie odmówią schronienia żadnemu potrzebującemu. Ryzykując życiem, przeciwstawiły się w ten sposób zbrodniczej polityce III Rzeszy Niemieckiej. Akcję pomocy Żydom koordynowały przełożona generalna zgromadzenia Ludwika Lisówna oraz przełożona prowincji warszawskiej matka Matylda Getter.

Pilanie mieli wyjątkową możliwość spotkania z reżyserem filmu „Matusia”, który opowiada historię tej nietuzinkowej nawet jak na dzisiejsze standardy kobiety i zakonnicy.

- Miała niesamowitą energię, siłę przebicia i determinację. Swoją postawą, charyzmą, a nie presją, dodawała odwagi innym siostrom, które - nawet jeśli się bały - podejmowały ryzyko. Była jak jedna zapałka, która może rozpalić całe pudełko - mówił o swojej bohaterce Maciej Fijałkowski.

Matusia i inne superbohaterki w habitach. Ratowały, choć groziła za to śmierć   Po projekcji filmu o jego powstaniu opowiadał reżyser Maciej Fijałkowski. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Kiedy poproszono go o nakręcenie spotu reklamującego film, pierwsze co przyszło mu do głowy to: superbohaterki.

- Mają odpowiednie stroje i są nieustraszone wobec tego, przed czym stawały. To są prawdziwe superbohaterki. Zrobienie filmu o jednej z nich to ogromne wyzwanie - nie ukrywa reżyser i zachęca do zapoznania się z całym życiorysem m. Matyldy, bo rządzący się swoimi prawami film to jedynie skompresowane do 52 minut trwające 98 lat, długie i bogate w wydarzenia życie.

- Najciekawsze było odkrywanie matki Matyldy w rozmowach z ocalonymi i z siostrami. W scenariuszu nie było okna życia, które franciszkanki Rodziny Maryi prowadzą przy klasztorze na Hożej 53. Ten pomysł pojawił się podczas rozmowy z s. Barbarą Król, która opowiedziała o swoich doświadczeniach. Pomyślałem, że to może być piękna pointa tej opowieści: w miejscu, w którym  czasie wojny dzieci znajdowały ocalenie, nadal ratuje się dziecięce życie - opowiada reżyser.

Wśród tych, które ryzykowały życiem dla ocalenia żydowskich dzieci, była również urodzona w Pile przełożona zakładu w Łomnej, a późniejsza przełożona generalna zgromadzenia matka Tekla Budnowska. Pilanie na nowo odkrywają swoją wyjątkową krajankę, która przez lata była zapomniana, choć tu nadal mieszkają jej bliscy krewni, a sama rodzina Budnowskich zapisała się złotymi zgłoskami w historii miasta nad Gwdą.

W tym poznawaniu pomagają członkowie Towarzystwa Miłośników Miasta Piły oraz Stowarzyszenie Effata z prezesem Arturem Łazowym, głównym inicjatorem i organizatorem prezentacji wystawy i spotkania z reżyserem w Pile.

- Cieszymy się, że taki inicjatywy pomagają w odkrywaniu tych naszych superbohaterek także nam, siostrom Rodziny Maryi. Pokolenie m. Matyldy i m. Tekli już odeszło, powoli odchodzą również siostry, które je znały. Brakuje łącznika z młodymi siostrami. Takie żywe świadectwo mobilizuje do poznawania historii, do zachwytu postawą, ale też reakcji świata na działalność sióstr. Oraz odkrywania Bożej Opatrzności, która nieustannie czuwa tak, jak czuwała nad siostrami podczas wojny. W świadectwach wojennych sióstr znajdujemy wiele cudownych znaków Bożej opieki. Nie zginęło też żadne z powierzonych siostrom dzieci - mówi była przełożona generalna zgromadzenia m. Janina Kierstan.

W pilskich uroczystościach wzięły udział również dwie kobiety, które jako dzieci znalazły bezpieczne schronienie u franciszkanek Rodziny Maryi. Krystyna Wójtowicz i Regina Wolska. Obie przyznają, że opiece zakonnic zawdzięczają nie tylko przeżycie wojennej zawieruchy, ale również to, jak potoczyło się ich dalsze życie. - Wszystko, co osiągnęłyśmy w życiu, zawdzięczamy siostrom. One dały nam dom i one nas ukształtowały - mówią dzisiaj.