We wspólnocie nie ma lęku

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 28.07.2023 09:24

- Tylko wtedy będziecie szczęśliwi w odkrywaniu Kościoła, kiedy będziecie potrafili dzielić się tym z innymi. Nie tylko bliskimi, ale ze światem, który nas otacza, niosąc mu to, co dobre i piękne - przekonywał oazowiczów bp Zbigniew Zieliński.

We wspólnocie nie ma lęku Piosenkami, scenkami i znakami oazowicze opowiadali, co przeżyli podczas dwutygodniowych rekolekcji. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Biskup diecezji odwiedził odbywających letnie rekolekcje członków Ruchu Światło–Życie, którzy tym razem swój oazowy Dzień Wspólnoty przeżywali nad morzem. Do Łącka, gdzie na rekolekcjach rozgościł się Domowy Kościół, czyli dorosła gałąź ruchu, zawitała też rozśpiewana i rozmodlona grupa z Gościna – Oaza Nowej Drogi pierwszego stopnia oraz „zerówka” i pierwszy stopień Oazy Nowego Życia.

Spotkali się 13. dnia rekolekcji, żeby wspólnie przeżywać Zesłanie Ducha Świętego. A także opowiedzieć sobie nawzajem, co przeżyli i czego się nauczyli za pomocą przygotowanych scenek, wspólnie ułożonych piosenek i przygotowanych znaków oraz złożonych wobec rówieśników świadectw. W tych rozmowach sporo było o strachu, obawach, poczuciu niepewności i wspólnocie, która pomaga w ich rozwianiu.

– Cała radość towarzysząca zapisywaniu się na wyjazd zamieniła się w lęk. Ale wiedziałam, że Pan Bóg na mnie czekał. Teraz uważam to za jedną z najlepszych decyzji w moim życiu – mówi Klaudia. Nastolatka chwilę wcześniej opowiadała o niełatwych relacjach rodzinnych i pojednaniu możliwym dzięki mocy Ducha Świętego.

Zapytana, co znalazła w Ruchu Światło–Życie odpowiada bez wahania:

– Ukojenie, miłość, stabilność i poczucie, że jestem ważna – wylicza na jednym oddechu.

Wbrew pozorom pokoleniu, które ma ogrom możliwości technologicznych, posługuje się językami obcymi i ma szersze perspektywy, niż rodzice czy dziadkowie, ciąży poczucie niskiej samooceny.

– Nie raz usłyszałam, że jestem inna, dziwna, nienormalna nawet, bo wierzę. Każdy ciągnie w swoją stronę, najczęściej za tym, co modne, a nie za tym, co wartościowe. A przyjeżdżając tutaj wiem, że spotkam się z ludźmi, którzy myślą, jak ja, mają podobne wartości, nie czuję się więc zagubiona. Tu rodzą się relacje, które są jak więzi rodzinne – opowiada szesnastolatka.

Wartości wspólnoty poznali też dorośli.

– Jeszcze cztery lata temu rekolekcje w czasie urlopu uznałbym, mówiąc delikatnie, za coś dziwnego, a już 15 dni na rekolekcjach za szczególną… fanaberię – przyznaje ze śmiechem Paweł Zapotoczny i opowiada o szalejących samochodowych kontrolkach, ciągnących się korkach i zgubionej drodze – przeciwnościach, które z determinacją pokonywali przez pół tysiąca kilometrów, żeby dotrzeć na rekolekcje.

– Pan Bóg pokazał nam się w Domowym Kościele z wielką mocą. Obdarza nas swoim błogosławieństwem. Teraz uważamy, że rekolekcje dodają skrzydeł, ładują nam baterie i pozwalają poznać wielu, wspaniałych ludzi. Jakby rodzina nam się powiększyła – mówi jego żona Agata.

Jeden z moderatorów ks. Maksymilian Atałap dziesięć lat temu sam zaczynał oazową przygodę.

– Myśli o byciu księdzem miałem od dzieciństwa, ale moje powołanie umocniło się w Ruchu Światło–Życie. Bo też wtedy moja wiara stała się bardzo osobista. Uwierzyłem w Boga żywego, poznałem Jezusa. Oaza ugruntowała mnie w wierze i powołaniu – kiwa głową świeżo upieczony prezbiter.

Nie ma wątpliwości, że letnia oaza to zdecydowanie więcej niż wakacyjny odpoczynek.

– Może nie wszyscy wybierający się po raz pierwszy o tym wiedzą, ale szybko się o tym przekonują. To bardzo mocne przeżycie duchowe dla kogoś, kto żyje na co dzień w przestrzeni rzeczy i spraw. A także mocne doświadczenie bycia częścią wspólnoty. Młodzi dzisiaj bardzo potrzebują bycia we wspólnocie i świadectwa wiary rówieśniczej. I aż szkoda, że dla większości tych młodych to tylko doświadczenie wakacyjne, bo w ich parafiach nie ma oazy, w której mogliby wzrastać i umacniać się w ciągu całego roku – zauważa młody duszpasterz.

Do tych lęków i zagubienia młodych we współczesnym świecie nawiązał również bp Zbigniew Zieliński, który odwiedził oazowiczów, przysłuchiwał się ich wrażeniom i świadectwom, a potem przewodniczył Mszy św.

– Słuchając waszych słów, myślałem, co sam czułem, kiedy wybierałem się na rozmaite rekolekcje czy obozy. Nie było w nas żadnych lęków, a ogromna chęć spotkania z rówieśnikami. Nie mogliśmy się tego doczekać. Ale może ten strach, o którym mówiliście, ta niepewność, daje wam pewną przewagę. Możecie wyobrazić sobie, co czuli apostołowie zmierzający do Wieczernika. Jak bardzo byli zalęknieni nim doświadczyli wylania Ducha Świętego, nim stali się Kościołem – mówił biskup.

– Im więcej słyszę z jakim trudem podejmowaliście decyzję o przyjeździe na rekolekcje albo jak trudne były dla was pierwsze dni, bo wymagały zmiany stylu życia, przekodowania z tego, czym się żyje na co dzień, tym bardziej życzę wam, żebyście byli dumni z tej decyzji, bo nie mam wątpliwości, że przełoży się ona na bardzo konkretne owoce w waszym życiu – mówił do młodszych i starszych oazowiczów, a zarazem prosił, by byli świadkami Jezusa w swoich domach, szkołach, miejscach pracy.

– Tylko wtedy będziecie szczęśliwi w odkrywaniu Kościoła, kiedy będziecie potrafili dzielić się tym z innymi. Nie tylko bliskimi, ale ze światem, który nas otacza, niosąc mu to, co dobre i piękne. Świat tego potrzebuje, bardziej nawet wtedy, gdy twierdzi, że nie chce słuchać o Bogu, o wartościach i zasadach wiary – dodał hierarcha.