Męski Różaniec. Dodajemy odwagi innym

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 06.08.2023 10:09

Męski śpiew, wzmocniony nagłośnieniem, niesie się daleko. W Szczecinku wszyscy już ich dobrze znają. Wynagradzają Niepokalanemu Sercu Maryi, omadlają miasto i dają świadectwo.

Męski Różaniec. Dodajemy odwagi innym Sierpniowej soboty na ulicach Szczecinka modliło się ponad 60 mężczyzn. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Tradycja tej formy celebrowania pierwszej soboty miesiąca jest stosunkowo młoda, ale chętnie podejmowana przez mężczyzn.

- Bardzo potrzebowaliśmy czegoś takiego: żebyśmy swoimi twarzami zaświadczyli o wierze, o Bogu, o Kościele. I że mężczyźni się tego nie wstydzą. To ważne, w czasie, gdy wiara jest opluwana, gdy próbuje się nas spychać do jakichś krypt - mówi Cezary Jankowski, jeden z uczestników szczecineckiego Męskiego Różańca.

Pierwszy raz, z niemałymi obawami, zaopatrzeni w różańce wyszli na ulicę w listopadzie dwa lata temu. Mała grupa szybko przekonała się, że był to strzał w dziesiątkę.

- Pewnie każdemu z nas towarzyszyły obawy. Przy pierwszym przemarszu bałem się, czy zbierze się nas czwórka do niesienia figury Maryi. Kiedy zobaczyliśmy, że jest ponad setka chłopa, mieliśmy łzy w oczach - wspomina Andrzej Roszkowiak.

Reakcje w środowiskach są różne. Panowie nie ukrywają, że mówienie o Bogu nie wszędzie jest dobrze przyjmowane. Pan Cezary znajduje analogię: - Niektórzy patrzą na nas jak na morsów: trochę jak na nieszkodliwe dziwactwo. Ze zdumieniem, niedowierzaniem - śmieje się.

- A może i trochę z podziwem - dopowiadają koledzy.

Bo przecież zdarza się, że ktoś życzliwie zatrąbi, pomacha, a bywa i - uklęknie. Słysząc mężczyzn śpiewających pobożne pieśni, ludzie wychodzą na balkony.

Dla nich ważne jest też to, że sami przekonują się, jak ważnym świadectwem jest męska modlitwa.

- Mężczyźni są w kościele, tylko słabo ich widać i słychać. Wielu z nas po prostu się wstydzi albo obawia reakcji otoczenia. Myślę, że chodząc różnymi ulicami, dodajemy im odwagi - zauważa Piotr Pacałaty, wyjaśniając, dlaczego każdego miesiąca celem jest inny szczecinecki kościół.

- Kiedy biskup Edward błogosławił naszej inicjatywie, powiedział, że jeśli trafimy na zamknięte drzwi, mamy wchodzić oknami. I może na początku trochę tak było. Teraz w każdej parafii mamy „swoich ludzi”, towarzyszą nam szczecineccy duszpasterze - opowiadają panowie, ciesząc się, że ramię w ramię z nimi idą ulicami Szczecinka księża.

Wychodzą na ulicę miasta każdej pierwszej soboty miesiąca. Zawsze o godz. 14 z kościoła Mariackiego. Każdy może do nich dołączyć.