Camino tuż pod domem

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 13.08.2023 11:24

- Czy idzie się kilkanaście kilometrów, czy kilkaset, cel jest ten sam: niebo - mówią uczestnicy pielgrzymki Pomorską Drogą św. Jakuba.

Camino tuż pod domem Wędrujący pomorskim camino dokumentują pokonane kilometry w paszportach pielgrzyma. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Z Góry Polanowskiej do Karsinki jest 14 kilometrów. Dla niezaprawionych pątników wystarczająco dużo, żeby poczuć trud pielgrzymowania, ale i zapaść na „caminozę” - chorobę, która zarażonemu nie pozwala siedzieć na kanapie, tylko pcha w pobożną drogę.

- Jesteśmy na emeryturze, więc mamy czas, zdrowie jeszcze dopisuje, więc dlaczego nie skorzystać. Polecamy każdemu. Chodzić lubimy, więc czemu nie dołożyć do tego intencji? - tłumaczą Maria i Ireneusz Maszkowie. Mieszkańcy podmiasteckiej Łodzieży z dumą prezentują pielgrzymie paszporty. Pieczątki z muszelką zapełniają kolejne rubryczki, choć niedawno jeszcze nie mieli pojęcia, że mogą być pielgrzymami jakubowymi.

- Słyszeliśmy o camino, ale kojarzyliśmy to raczej z Hiszpanią. Nie myśleliśmy nawet, że można być pielgrzymem jakubowym nie oddalając się zanadto od domu. A dzięki tym wędrówkom poczuliśmy się trochę, jakbyśmy byli w drodze do Composteli - cieszą się.

Taki cel przyświeca organizatorce cyklicznego weekendowego wędrowania Pomorską Drogą Świętego Jakuba.

- Chcę zapraszać na szlak tych, którzy o camino biegnącym tuż obok ich domu wciąż wiedzą za mało i nie korzystają z tego wielkiego duchowego daru - mówi Elżbieta Rosiak, niestrudzona caminowiczka i promotorka jednego z odcinków pomorskiej drogi wiodącej do grobu Apostoła. Sama ma w tym roku 800 km w nogach, uwieńczone modlitwą przy grobie Apostoła, ale wie, że to nie dla każdego.  

- To propozycja dla tych, którym brakuje sił, czasu lub możliwości, by wybrać się w dalszą drogę na camino. Zamysł jest taki, żeby poprzez pielgrzymkę opowiadać o tym szlaku i dodawać odwagi do wyjścia z domów - przyznaje.

Dla Barbary i Wojciecha Wołowiczów to swego rodzaju sprawdzian możliwości.  

- Wybieramy się w przyszłym roku na camino, ale nigdy wcześniej nie pielgrzymowaliśmy na piechotę. Nie jesteśmy najmłodsi, więc chcieliśmy sprawdzić, czy my w ogóle damy radę. Kondycyjnie jednak nie jest tak ciężko, więcej ograniczeń mamy chyba w głowie - przyznają koszalinianie, już planując przyszłoroczną dziesięć razy dłużą trasę.

W taką raczej nie wybierze się s. Antonia Kowalczyk. Przyjechała na urlop do rodziny w Koszalinie i kiedy zobaczyła ogłoszenie o krótkiej pielgrzymce, od razu się zdecydowała.

- Na dłuższą pewnie by mi sił nie starczyło, jak widać, ale pragnienie w sercu jest - przyznaje, gdy w cieniu drzew czeka aż unormuje się jej ciśnienie.

- Bez względu na długość drogi, każda pielgrzymka jest piękna i prowadzi do celu. Zresztą cale nasze życie jest wędrówką, mamy jakieś bardziej i mniej odległe cele. A najważniejszym jest niebo i tam prowadzi każda pielgrzymkowa droga, nawet, jeśli liczy tylko 14 kilometrów - uśmiecha się benedyktynka misjonarka.

U celu wędrówki, przy figurze św. Jakuba Apostoła ufundowanej przez caminowiczów, pątnicy przeżywali Mszę św. Sprawowali ją dla nich o. Janusz Jędryszek, gospodarz na Górze Polanowskiej, i ks. Mariusz Ambroziewicz, proboszcz szczeglińskiej parafii, do której należy Karsinka. A po Eucharystii na zmęczonych wędrowaniem czekał poczęstunek przygotowany przez mieszkańców malutkiej Karsinki, którzy co roku z radością podejmują pielgrzymów gościną.