Od 75 lat nieprzerwanie katechizują najmłodszych i służą cierpiącym. Bez ich czarnych habitów przepasanych amarantowym sznurem trudno sobie wyobrazić Trzciankę.
Jubileuszowe dziękczynienie w trzcianeckim kościele św. Jana Chrzciciela.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Zjechały na świętowanie z całej Polski i te, które w poprzednich latach tu posługiwały, i te, które dzięki ich posłudze same usłyszały głos powołania do życia zakonnego w Rodzinie Maryi. Jubileuszowe uroczystości zaplanowały tak, by wypadły w dniu odpustu ku czci Pani z La Salette, bo historia posługujących w parafii franciszkanek splata się z duszpasterzowaniem księży saletynów. Przywołując bogatą historię posługujących tu sióstr i duszpasterzy oraz zaangażowanych w tworzenie tej wspólnoty parafian, można zrozumieć, że wszystko to było możliwe dzięki temu, że byli w swej wierze gorliwi. Nie ma tej gorliwości bez oparcia się na wierze. Nie ma owoców bez trwania przy Tym, które je daje podkreślał przewodniczący świętowaniu bp Zbigniew Zieliński.
Szpital i przedszkole
Zakonnice pojawiły się w mieście 1 października 1948 roku. Na prośbę dyrektora miejscowego szpitala Jana Sitkiewicza i pierwszego powojennego proboszcza, saletyna ks. Tadeusza Ptaka, odpowiedziało siedem sióstr. Zamieszkały w szpitalu. Powierzono im oddział zakaźny, chirurgię męską, oddział kobiecy, dziecięcy, laboratorium, kuchnie i magazyny. Rok później powstała druga placówka, przy parafii. Siostry prowadziły przedszkole, opiekowały się kościołem i chorymi. Przedszkole wprawdzie istniało tylko dwa lata, gdyż w 1951 roku zostało rozwiązane przez władze komunistyczne, a pracę w szpitalu wypowiedziano im w 1963 roku, ale siostry pozostały w Trzciance.
Od samego początku przeciwne siostrom były trzcianeckie władze partyjne, które postanowiły jak najszybciej doprowadzić do zwolnienia sióstr ze szpitala. Było to jednak trudne w związku z brakiem w całej Polsce personelu medycznego, i z powodu sumiennej i oddanej pracy sióstr. Nie obyło się jednak bez wielu różnych trudności, np. zakazano siostrom wspólnych modlitw z chorymi oraz odprawiania Mszy św. dla chorych w swoim mieszkaniu, gdy jeszcze mieszkały na terenie szpitala mówi Edwin Klessa, który przybliżał wiernym niełatwą historię posługi franciszkanek.
W jednej sukience
Dziś trudno wyobrazić sobie Trzciankę bez nich. Ich obecność w parafii jest nie do przecenienia. W ogólnym stwierdzeniu, że pracowały w parafii i w szpitalu mieści się ogrom zajęć, zatroskania, wyświadczonego dobra i ofiarowanych godzin modlitwy. Jestem wdzięczny Bogu i cieszę się, że są to właśnie siostry Rodziny Maryi, z ich charyzmatem przekazanym przez założyciela zaufania opatrzności Bożej, co w dzisiejszych czasach jest niezwykle istotne mówi ks. Zbigniew Cybulski, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela, w której duszpasterzują księża saletyni.
Jednym z wymiernych owoców pracy sióstr są powołania zakonne i kapłańskie. Na życie w zgromadzeniu franciszkanek Rodziny Maryi zdecydowało się 10 mieszkanek miasta. Porwała mnie radość i spontaniczność sióstr, ich życzliwość i serdeczność. Siostry miały dla nas czas. Czuliśmy się przy nich bezpiecznie i dobrze opowiada s. Katarzyna Orłowska, choć przyznaje, że nie od razu zdecydowała się na habit. Trochę na przekór ludzkiemu gadaniu, bo w zgromadzeniu jest też moja starsza siostra i wszyscy mówili, że pójdę za nią. Po roku poukładanego życia świeckiego stwierdziłam jednak, że niby mam wszystko, a czuję ogromy brak wspomina.
Siostra Barbara Szarkiewicz także długo się „broniła. Pier- wsza myśl przyszła w klasie maturalnej i chociaż Pan Bóg nie odpuszczał odpychała ją od siebie. Ile się naryczałam na Mszach św., że ja nie chcę całe życie w jednej sukience chodzić opowiada. Po dwóch latach zdecydowała się pojechać na rekolekcje do Krakowa, do nazaretanek, ale pomyliła adresy i trafiła do szarytek. Nic jej się nie podobało. Wróciłam do Trzcianki, a akurat s. Bogusia Zaranek organizowała obóz. Kiedy zobaczyłam, jak ona przez las na motorze śmiga, to się zachwyciłam. Przestałam płakać, zaczęłam się cieszyć łaską powołania wspomina ze śmiechem.
Na chwałę Bożą
Dzisiaj trzcianecką wspólnotę tworzą cztery zakonnice. Od sierpnia to zupełnie nowy skład. Przełożona s. Bożena Flizikowska ze śmiechem przyznaje, że Pan Bóg pozwala jej świętować. Jako przełożona wspólnoty w Lubieniu Kujawskim obchodziła 70-lecie, teraz świętuje 75 lat w Trzciance. Cieszę się, że mogłam poznać tę historię, ale też jestem bardzo dumna z postawy tamtych sióstr, które w różnych sytuacjach musiały się odnaleźć i wytrwale służyć tym małym i tym dużym mieszkańcom Trzcianki. To piękne, bo wszystko na chwałę Bożą mówi. Od 40 lat niestrudzenie katechizuje w szkole w różnych częściach Polski, choć już jest na emeryturze. Dwie pozostałe siostry dbają o bieliznę kielichową, jedna, jako emerytowana pielęgniarka, pomaga w miejscowym hospicjum.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.