Czy to Ty, Boże, czy to tata?

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 40/2023

publikacja 05.10.2023 00:00

Opieka nad długotrwale chorym teściem zmieniła życie koszalinianina Bartosza Ileckiego. Jak sądzi, jest to łaska Boża i ten dar zamierza rozwijać.

	Pan Bartosz z fotografią teścia, por. Dionizego Kromera ps. Maluch, łącznika Zgrupowania AK „Kampinos. Pan Bartosz z fotografią teścia, por. Dionizego Kromera ps. Maluch, łącznika Zgrupowania AK „Kampinos.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Już nie tylko bez problemu Bartosz Ilecki z Koszalina zmienia pieluchomajtki czy orientuje się, jaki krem jest dobry na odleżyny, ale rozumie osoby starsze, niedołężne, z demencją, szczerze im współczuje i wie, jak z nimi postępować. Tę przemianę rozpoczęła osiem lat temu decyzja, którą podjął wspólnie z żoną Dorotą, by wziąć jej 86-letniego tatę pod swój dach. To był jeden z powodów zakupu domu, w którym starszy mężczyzna mógł mieć własne mieszkanie na parterze i to, co go przekonało bezpośredni dostęp do ogrodu.

Trzy etapy demencji

Dopiero po latach Ileccy zrozumieli, że już wtedy dawała o sobie znać starcza demencja tata izolował się, ograniczał kontakty z ludźmi, nawet ze środowiskiem kombatantów, wśród których jako żołnierz Armii Krajowej był dawniej aktywny. Dzisiaj już umiemy rozpoznać te sygnały, to był już pierwszy etap demencji stwierdza pan Bartosz.

Potem nadszedł etap drugi zapominanie, pogorszenie koordynacji ruchowej, upadki oraz typowe dla tej choroby negowanie wszystkiego. Trzeci etap przyszedł wraz z mikroudarami, które doprowadzały do irracjonalnych zachowań. Aż doszło do poważnego zdarzenia tata, szukając wyjścia z domu, stracił orientację i wyskoczył nad ranem przez okno, prosto w śnieg, gdzie dość długo przeleżał. Dopiero sąsiad usłyszał jego wołanie i nas, mieszkających w innej części domu, zaalarmował. Tata tak wymarzł, że niewiele brakowało, by skończyło się to tragedią. Co typowe dla tej choroby, gdy się wyspał, nie pamiętał, co mu się przydarzyło wspomina pan Bartosz. Dla nas jednak było jasne musimy zintensyfikować opiekę. W zasadzie większość czynności domowych robiliśmy za niego.

Ktoś powiedział mi, że mógłbym wycofać się z opieki nad tatą, bo przecież jest jeszcze rodzina. Ale przecież jest to część mojej życiowej drogi z Dorotą. Ślubowałem być z nią w dobrej i złej doli, wziąłem odpowiedzialność za całe nasze życie swoje i jej. A więc i to, co jest związane z jej tatą, wziąłem na swoje barki. Usłyszałem potem od żony słowa: „Będę ci wdzięczna do końca życia.

Po żołniersku

Tata nie był łatwym człowiekiem, ale dopiero po latach opieki nad nim zrozumiałem dlaczego. Skłonił go do tego między innymi los żołnierza AK i powstańca warszawskiego a pełnił w powstaniu funkcję łącznika. Akowcy to byli ludzie, którzy za komuny, czyli przez ogromną część dorosłego życia, musieli kryć się ze swoją przeszłością. Całe lata, zgodnie zresztą z instrukcją z podziemia, musieli się kamuflować. Tata nie opowiadał więc bliskim niczego, a kiedy po latach czasem coś wyjawił, spotykał się z niedowierzaniem. O tym, że opowieść o próbie wepchnięcia teścia do pieca i spalenia żywcem (za rzekome niedopełnienie obowiązków) przez Niemców, u których pracował w obozie pracy, jest prawdą, przekonałem się, gdy sam zacząłem zgłębiać ten okres historyczny, czytać, rozmawiać z kombatantami.

Żołnierski dryl okazał się pomocny w opiece nad weteranem. Lepiej bowiem skutkowały polecenia typu „czas na toaletę niż „czy chciałbyś się umyć?. Tata to dostrzegał i chyba rozumiał, kiedyś zapytał: „To jak w wojsku, tak?. Dzięki rozmowom o tamtych czasach poznałem ten kawałek historii naszej rodziny i chciałem, by poznali go także moi synowie Bartosz Ilecki mówi o osiemnastoletnim dziś Wojciechu i piętnastoletnim Piotrze. By pomimo tego, że widzieli rozwój choroby dziadka, wiedzieli też, kim był, co go ukształtowało. Żeby w głowie nie został nam tylko obraz staruszka, który pewnego dnia nie poznał Doroty, swojej najmłodszej córki, na widok której parę miesięcy przed śmiercią zapytał „Kim pani jest?.

Demencja? Nie przeraża mnie

Wiedziałem, że można z nią żyć, ale trzeba się tego nauczyć. Że w pewnym momencie, kiedy opieka nad chorym mężczyzną będzie wymagała więcej męskiej siły i uszanowania jego poczucia wstydu podczas pielęgnacji, to miejsce Doroty, która początkowo więcej zajmowała się swoim tatą, zajmę ja oznajmia pan Bartosz. Oznaczało to zmianę pampersów, kontrolę podawania leków, pielęgnację ciała, opatrywanie odleżyn, gruntowne sprzątanie domu po osobie, która nie kontroluje swoich czynności fizjologicznych.

Organizacja życia starszego mężczyzny absorbowała bliskich całkowicie. Po przyjściu z pracy kilka godzin spędzali na cierpliwej (bo niekiedy się opierał) opiece. Częściowo pomagała im w tym wynajęta opiekunka, a pomysłowym rozwiązaniem okazały się rozmieszczone w pomieszczeniach kamery w czasie godzin pracy można było kontrolować, co dzieje się w domu i w razie czego zareagować na niepokojące sytuacje.

Były chwile zwątpienia, ale one są zawsze. Dla mnie taką była sytuacja, gdy wychodząc do pracy zastałem teścia z poważną infekcją. Nikt z rodziny nie mógł mnie wtedy zastąpić, a ja miałem umówione bardzo ważne spotkania. Z trudem udało mi się je przełożyć, ale w pierwszym momencie, widząc, że on naprawdę cierpi, a ja nie wiem, jak mu pomóc, poczułem się bezsilny, opadły mi ręce wyznaje koszalinianin.

Zmiana pieluchomajtek? To nie był problem. Trzeba się na to przestawić. Potem już żadna sytuacja fizjologiczna nie robi wrażenia. Jeśli chory nie potrafi usiąść na sedesie, to jestem po to, by mu pomóc; to jak z małym dzieckiem, tak należy do tego podejść. Natomiast warto wiedzieć, jak pomóc także sobie samemu zorganizować to tak, by jak najwygodniej te czynności przeprowadzić, np. wyposażyć dom w łóżko medyczne. To doświadczenie przy tacie sprawiło, że przestudiowałem tę chorobę. Przynosiło mi satysfakcję, że dowiaduję się o skutecznych środkach do pielęgnacji, jak kremy, myjki bez mydła za to podfoliowane, płyny myjące.

W internecie znajdował sporo filmów instruktażowych, wiele na wysokim poziomie, robionych przez specjalistów, którzy krok po kroku instruują, jak coś wykonać. To mnie tak wciągnęło, że postanowiłem rozpocząć naukę w kierunku opiekuna medycznego. Zacząłem we wrześniu. Potrwa to trzy semestry i zakończy się egzaminem państwowym deklaruje B. Ilecki.

Głos Boga?

Widziałem, że moje zabiegi aktywizują tatę, oczywiście do pewnego stopnia, bo też trzeba uszanować czas bezpośrednio przed śmiercią, gdy chory powoli odmawia współpracy. Ta chwila nadeszła, tata odszedł w maju tego roku wspomina zięć.

Z ostatnimi tygodniami życia teścia wiąże się ważne zdarzenie. Któregoś razu podczas wieczornej toalety tata powiedział mi: „Wiesz co, ty się powinieneś tym zajmować. Nie zrozumiałem tego. Zapytałem więc: „Tata, o co ci chodzi?, ale on już nie pamiętał, co powiedział. Zmroziło mnie. Przez kolejne dni to do mnie wracało. Zacząłem pytać: „Czy to Ty, Boże, tak żeś do mnie powiedział, czy to tata?. To było dla mnie kluczowe. Nie jestem duchownym, nie chciałbym też jakoś wyolbrzymiać, że był to głos od Boga, ale tak to rozumiałem. Wtedy zrodziła się we mnie myśl, że może powinienem się tym zająć na stałe.

Nie była to łatwa decyzja. Niemal połowę życia zawodowego pan Bartosz poświęcił branży motoryzacyjnej jako sprzedawca samochodów ciężarowych i osobowych różnych marek (choć jako uczeń samochodówki marzył raczej o zawodzie kierowcy ciężarówki). Praca dealera samochodów dała mi dużo doświadczenia, szczególnie w kontaktach z ludźmi i tę jej część najbardziej lubiłem. Ale od kilku lat myślałem coraz poważniej o zmianie zawodu. Przyspieszyła to właśnie choroba teścia i doświadczenie w opiece pielęgnacyjnej nad nim. Jeszcze rok temu nie myślałem o czymś takim, ale wiem, że Pan Bóg pisze nam różne scenariusze. Chcę się więc w tym rozwijać, potraktować to poważnie i jak najbardziej profesjonalnie.

Po rycersku

Bartosz Ilecki nie ma wątpliwości, że bycia silnym mężczyzną opartym na Bogu nauczył się wśród Rycerzy Kolumba, do których dołączył, gdy w 2012 roku zawiązywała się rada rycerska przy jego rodzimej parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie. Pełni w niej również funkcje szafarza nadzwyczajnego, lektora, zelatora róży męskiej. Pracą wolontariacką Rycerze Kolumba zajmują się od lat. Także obecnie mają pod opieką osobę, która jest niesamodzielna, wymaga troski i wsparcia finansowego w kosztownej rehabilitacji. Na rzecz tej osoby organizują akcje charytatywne, zbiórki.

Doświadczenie z teściem zmieniło mnie mówi rycerz Ilecki. Najpierw otworzyło mi oczy na to, czym jest demencja starcza, i że rozwija się w tak niewidoczny sposób, że sam chory i najbliżsi mogą być jej nieświadomi całe lata. Można przeoczyć różne symptomy,takie jak powtarzanie tego samego słowa czy zapominanie czegoś, co się dopiero zdarzyło, powiedziało. Mam satysfakcję, że to zrozumiałem, bo początkowo próbowałem teścia wyprowadzać z błędu czy wręcz wykłócać się o niektóre rzeczy, które robił źle. Teraz rozumiem, że to błąd, zauważam go też u innych ludzi i chciałbym im pomagać zrozumieć swoich schorowanych bliskich.

Druga korzyść jest taka, że zacząłem bardziej współczuć ludziom. To otworzyło mi serce i dało poczucie, że budowana jest we mnie miłość do ludzi, do Boga, nawet kiedy nie odczuwam tego jakoś w emocjach, bo nie o to chodzi. Chodzi o to, że przez tę miłość do Boga kochamy innych, właśnie takich, chorych, niesamodzielnych. To jest moja osobista misja, bo jako osoba wierząca włączam moich podopiecznych, a teraz po śmierci taty mam ich kilku, w moją modlitwę. Oni stanowią więc część mojego życia.

Bartosz Ilecki przekonuje, jak ważne jest, by zwracać uwagę na to, że wśród naszych bliskich, znajomych, w sąsiedztwie, są osoby, które potrzebują pomocy, a jest ich sporo. Opierając się na danych Centrum Usług Społecznych, wskazuje, że spośród blisko 30 procent koszalinian w wieku nieprodukcyjnym, seniorzy stanowią znaczącą część. Wielu z nich doświadcza chorób, trudności w przemieszczaniu się w mieście, a zwłaszcza samotności.

Jestem człowiekiem, który szybko się nie poddaje. Wiem, że z Bożą pomocą wszystko da się przejść, zrobić. Bycie Rycerzem Kolumba nauczyło mnie, by się nie ulegać problemom, ale je rozwiązywać, dodało mi odwagi w podejmowaniu decyzji i brania odpowiedzialności za sprawy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.