Kapłaństwo było dla niego wszystkim

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 15.10.2023 09:31

W Kołobrzegu pożegnano zmarłego 12 października ks. Franciszka Puchalskiego.

Kapłaństwo było dla niego wszystkim Przed pogrzebem w Sulechowie diecezjanie pożegnali śp. ks. Puchalskiego w kołobrzeskim kościele rektoralnym. Katarzyna Matejek /Foto Gość

Ksiądz prałat Franciszek Puchalski zmarł w wieku 87 lat i w 61. roku kapłaństwa w Domu Księży Emerytów, w którym spędził ostatnie lata życia. Pożegnalnej Mszy św. w kościele rektoralnym przewodniczył 14 października bp Krzysztof Zadarko, obecni byli księża oraz wierni z różnych stron diecezji. Dalsze uroczystości pogrzebowe odbędą się 16 października w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Sulechowie.

W kazaniu ks. Marcin Lipnicki, dyrektor Domu Księży Emerytów, nazwał śp. ks. Puchalskiego wzorem kapłana. Jak wspomniał, wznowę choroby prałat przyjął słowami „to Pan Bóg zdecyduje”. ‒ Oddajemy Bogu życie, cierpienie, ale codzienność to szybko weryfikuje i nie zawsze jest tak, jak mówimy. Ale u ks. Franciszka właśnie tak było. Przeżywał swoją chorobę w sposób wyjątkowy, bo dokąd mógł, pomagał, służył – kaznodzieja przywołał wsparcie prałata dla kołobrzeskiej parafii św. Marcina. ‒ Zawsze mówił, że jedzie tam na służbę.

Ks. Lipnicki podkreślił związanie ks. Puchalskiego ze wspólnotą kapłańską. – Wspólnotę kapłańską, braterską przedkładał ponad wszystko, nawet ponad rodzinę, najbliższych. Kapłaństwo było dla niego wszystkim – ocenił.

Aż do ostatnich chwil ks. Puchalski brał najpierw pod uwagę innych, nie siebie. Przepraszał za fatygę nawet pielęgnujące go siostry, a pisząc testament kierował się myślą, by zostawić po sobie jak najmniej kłopotu. Był wierny Mszy św. ‒ z towarzyszeniem innego kapłana odprawił ją także ostatniego dnia życia. ‒ Tego dnia radował się, że mógł dostąpić zaszczytu, łaski, bycia z Chrystusem – stwierdził dyrektor. 

Bp Zadarko wspomniał śp. ks. Puchalskiego w zakończeniu Mszy św. ‒ To był jeden z księży, którzy w jakiś sposób onieśmielali mnie swoim kapłaństwem. Zawsze dawał świadectwo umiłowania kapłaństwa i wynikającej z tego niesamowitej pokory – wspominał biskup, stwierdzając, że wszyscy biskupi diecezjalni darzyli go niezwykłym zaufaniem. ‒ Dyskretnie, ale jednoznacznie dawał świadectwo tego jak on, jako kapłan pracujący w terenie, myśli o sprawach, czując jednocześnie odpowiedzialność za każde słowo. Tych słów nie było dużo, ale były bardzo konkretne. Za jego pokorą, delikatnością, brakiem narzekania i wspominanym już tu tajemniczym uśmiechem, który nie schodził z jego ust, kryło się przylgnięcie do Jezusa Chrystusa.

Bp Zadarko przywołał elementy testamentu zmarłego, z którego przebija wyznanie wiary katolickiej i nadzieja na spotkanie w Domu Ojca.

Ks. prałat Franciszek Puchalski urodził się 1936 r. w Poniatowie. Po sześcioletniej formacji w WSD w Gorzowie, w czerwcu 1962 r. przyjął święcenia kapłańskie, a następnie pracował jako duszpasterz w Gubinie, Deszcznie, Sianowie, Ostrowicach, Gościnie, Człuchowie i Świdwinie, gdzie od 1981 r. pełnił funkcję proboszcza parafii pw. Św. Michała. Od 1995 r. do 2011 r. był proboszczem parafii pw. NSJ w Słupsku. W 1987 r. otrzymał odznaczenie Rocchetti et Mantoletti z tytułem kanonika, zaś w 1995 r. tytuł kapelana Jego Świątobliwości. Po przejściu na emeryturę zamieszkał w WSD w Koszalinie, a następnie w Domu Księży Emerytów w Kołobrzegu. W tym czasie pomagał w parafiach pw. św. Kazimierza w Koszalinie oraz pw. św. Marcina w Kołobrzegu.

Seminaryjni koledzy ks. Franciszka z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej wspominają go jako dobrego człowieka. Ks. Kazimierz Sasadeusz przywołuje jego wierność w podtrzymywaniu przyjacielskiej więzi, która przez lata przejawiała się m.in. we wspólnie spędzanym wypoczynku w górach. Ks. Tadeusz Albański wspomina zmarłego przyjaciela jako bardzo pogodnego, towarzyskiego, chętnego do pomocy i lubiącego uprawiać sport: piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę.

‒ Nasza przyjaźń szybko się zawiązała – mówi ks. Tadeusz o rozpoczętej w seminarium i trwającej do końca więzi. ‒ Był najmłodszym z czwórki braci, a kiedy wyjeżdżał do domu na wieś, pomagał tacie na gospodarstwie. Dzieliliśmy się ze sobą tym, co każdy miał. Jestem mu wdzięczny za tę wielką przyjaźń przez długie lata.

Na pożegnalną Mszę przybyli także Halina i Stanisław Frankiewiczowie ze Słupska, wyrażając tym wdzięczność byłemu proboszczowi za udzielone im i całej ich rodzinie sakramenty małżeństwa, chrztu świętego, I Komunii, obrzędy pogrzebowe. ‒ Spokojny, łagodny kapłan – mówi pani Halina.