Z książkami trafiamy pod strzechy

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

Bibliotekarze wsiadają w bibliobus i jadą do wiosek w okolicach Słupska. I czytelników przybywa.

Renata Sztabnik zachęca  do korzystania z zasobów  bibliotecznych. Renata Sztabnik zachęca do korzystania z zasobów bibliotecznych.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Bibliobus? Dla niektórych to określenie może być mylące. To specjalnie przygotowany samochód, który na pokładzie ma mobilną bibliotekę – książki, prasę, audiobooki, filmy. Wewnątrz znajdują się nie tylko regały z książkami, ale i wygodne siedzenia, na których można przysiąść, poczytać lub pograć w grę na monitorze video. Ekran służy także do prezentacji multimedialnych, jako że wewnątrz bibliobusa można prowadzić zajęcia edukacyjne i spotkania autorskie. Działa ono przy Gminnej Bibliotece Publicznej w Kobylnicy od marca i zajeżdża do 19 miejscowości na terenie gminy; od września uruchomiono także drugą trasę i w ten sposób co drugi tydzień książkowe auto objeżdża różne wioski.

– Bibliobus to koncepcja wychodzenia biblioteki poza mury macierzystej siedziby. Kiedy uruchamialiśmy tę usługę, zależało nam na dostępności biblioteki dla seniorów, osób niepełnosprawnych i tych, którzy nie mają łatwego dojazdu do biblioteki stacjonarnej – mówi Renata Sztabnik, dyrektorka biblioteki, o placówce w Kobylnicy oraz filiach w Sycewicach, Kwakowie i Wrzącej. – Łącznie docieramy więc do 23 punktów w gminie. To bardzo wygodne dla mieszkańców małych miejscowości, bo mogą praktycznie w kapciach podejść do naszej mobilnej biblioteki i wypożyczyć czy oddać książkę bądź przedłużyć wypożyczenie.

Już 250 czytelników

Idea bibliobusów, powszechna za granicą, w Polsce jest mało znana – kobylnicki jest trzecim takim pojazdem w kraju. Wjeżdżając do każdej miejscowości, auto odtwarza donośny sygnał, podobnie jak inne objazdowe usługi, a następnie w wyznaczonym miejscu zatrzymuje się na mniej więcej pół godziny. W busie (oprócz kierowcy) jest obecna bibliotekarka, która służy radą, wypożycza i poleca książki – tak jak to się dzieje w stacjonarnej bibliotece. Taki pomysł wypożyczania książek spotkał się z dobrym odbiorem mieszkańców gminy.

– Cieszy nas, że to się przyjęło. Obecnie mamy 250 osób korzystających z tej formy stale. Oprócz tego bierzemy udział w festynach wiejskich i parafialnych, imprezach szkolnych. Jesteśmy wszędzie tam, gdzie społeczność jest aktywna i coś ciekawego organizuje – prowadzimy wówczas promocję literatury czy animacje dla dzieci, których celem jest zachęcanie do czytelnictwa. Możemy powiedzieć, że z naszymi książkami trafiamy pod strzechy – stwierdza dyrektorka.

Ten żółty bus

Renata Sztabnik nie ukrywa, że nie jest łatwo zachęcić ludzi do czytelnictwa. – Czytanie nie jest tak prostą rozrywką jak inne, co najbardziej widoczne jest wśród młodego pokolenia. Ale się nie poddajemy, przyjeżdżamy na miejsce, wychodzimy nawet z megafonem na ulicę, niemalże pod furtki, pod drzwi. I są efekty: ludzie przełamują swój opór do tej nowości – zapewnia. Niektórzy, zaciekawieni rozpoznawalnym sygnałem, nawet nie wiedzą, że chodzi nie o lody czy mrożonki, lecz książki. – Reagują zdziwieniem: „Co? Biblioteka? Do nas, tutaj, gdzie zwykły autobus tylko raz dziennie przyjeżdża?” – śmieje się pani dyrektor. – Budzimy zaciekawienie, o to chodzi.

Potwierdza to czytelniczka z Kczewa, Barbara Kaszowska. – Kiedy żółty bus wjeżdża do wsi, od razu go słychać. Zatrzymuje się akurat przed moim sklepem, więc z łatwością korzystam – mówi. Do biblioteki w Kobylnicy ma 20 kilometrów, toteż regularne wypożyczanie, a zwłaszcza oddawanie na czas woluminów, nie było możliwe. A znowu kupowanie na własność książek, jakie pani Barbara chciałaby przeczytać (a lubi historyczne, romanse i kryminały) to zbyt duży wydatek. – Dlatego ten bibliobus to świetny pomysł. U nas zaczął kursować wiosną, ale wiem, że na jesień będzie miał więcej czytelniczek, bo zapowiadają się panie, które dotąd zajmowały się głównie ogrodem, działką. W zimne miesiące chętnie zajrzą po książkę czy czasopismo – mówi mieszkanka Kczewa.

Najpierw pograj, a potem…

Z wypożyczalni na kółkach korzystają głównie dorośli. Decydują o tym między innymi okoliczności – auto z książkami kursuje w godzinach, gdy dzieci i młodzież są w szkole. – Z założenia ten projekt, który realizujemy w ramach europejskiego funduszu na rzecz Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, nakierowany jest na przełamywanie barier niedostępności wśród seniorów i osób niepełnosprawnych – informuje pani dyrektor. – Zachowując te wytyczne, zmodyfikowaliśmy rozkład jazdy i od września jeździmy dłużej, do godziny osiemnastej, a więc jesteśmy łatwiej dostępni także dla dzieci.

W jednej z miejscowości bus zatrzymuje się opodal szkoły w chwili, gdy dzieci kończą lekcje, toteż chętnie zaglądają do dziwnego auta. – Celowo wydłużyliśmy tam czas postoju o kwadrans. Dzieci często są na początku zainteresowane grami na monitorze, ale nie szkodzi, bo liczymy na to, że za którymś razem sięgną po książkę. A chcemy być na tyle blisko człowieka, by pozyskać w nim nowego czytelnika, dlatego pilnie obserwujemy, czego on potrzebuje – mówi R. Sztabnik.

Zdarzają się też chwile poruszające: gdy po książkę przychodzą osoby samotne, seniorzy. – Pewnego dnia podszedł do nas pan, który nie wyglądał, jeśli tak można powiedzieć, na kogoś, kto lubi czytać, ale jednak zainteresował się i zaczął wypożyczać książki. Bo biblioteka jest dla każdego, bez względu na wykształcenie, pozycję społeczną, status materialny. My chcemy być wśród tych wszystkich ludzi – dodaje dyrektorka.

Busy, autobusy, ciężarówki

Efektywne działanie bibliotek mobilnych obserwuje się od lat m.in. w Niemczech czy w Skandynawii. Busy, autobusy, ciężarówki, promując czytelnictwo, minimalizują wykluczenie kulturowe i docierają z ofertą kulturalną (nie tylko książkami, ale także np. warsztatami) do mieszkańców mniejszych miejscowości, głównie wsi.

Z inicjatywy Instytutu Książki dyrektorka biblioteki w Kobylnicy bierze udział w kongresach bibliotek mobilnych. Ostatni taki dwudniowy kongres odbył się we wrześniu w Cuxhaven (okolice Hamburga). Była to kolejna edycja największej w Europie imprezy branżowej związanej z bibliobusami. Poprzednia, z udziałem ponad 250 uczestników z 15 krajów, odbyła się w Hanowerze w 2019 roku. W tym roku na 28 bibliobusów z Polski przybył jeden.

– Na kongresie bibliotek mobilnych w Cuxhaven udało mi się podpatrzeć, jak radzą sobie inne biblioteki w Europie. W Niemczech i krajach skandynawskich takie usługi są prowadzone od lat, dlatego całkiem naturalnie przyjmowane jest to, że biblioteki przyjeżdżają do wiosek i osiedli. Zresztą to nie tylko biblioteki, to centra aktywności lokalnej, wiedzy i rozrywki. Inaczej niż u nas – są to duże kolorowe autokary lub zaadaptowane ciężarówki, a na ich pokładzie znajdują się nie setki, a tysiące książek, audiobooków, filmów, czasopism i gier – opowiada R. Sztabnik. – Są doskonale wyposażone w sprzęt, multimedia, naszpikowane nowoczesną technologią.

Co do działań, europejskie bibliobusy nie różnią się znacząco od polskich. Także kursują według rozkładu jazdy, prowadzą animacje i zajęcia, współpracują ze szkołami, przedszkolami czy ośrodkami dla seniorów, są atrakcją festynów i wydarzeń miejskich. – Jedno jest pewne: wszystkich bibliotekarzy mobilnych łączą niesamowita pasja zawodowa, entuzjazm oraz radość z efektów, jakie widać z dostarczania ludziom książek – podsumowuje R. Sztabnik. – Jak wiem, Instytut Książki ma opracować specjalny program aktywizujący biblioteki, które jeszcze w takie mobilne formy nie weszły, by je zachęcić do zainteresowania tym kierunkiem. Bo przybliżanie książki do ludzi to dla nas, bibliotekarzy, priorytet.

Obwoźny punkt psychologiczny

Niekiedy zdarzają się sytuacje zabawne (być może pomaga w tym także żółty, „papieski” kolor samochodu). – Zdarzało się, że ludzie, widząc nazwę „bibliobus”, pytali, czy jeździmy po wsiach i Biblię rozdajemy – uśmiecha się Elżbieta Traccitto, bibliotekarka z placówki w Kwakowie. Pojazd, którym objeżdża okolicę, realnie staje się bezpośrednim kontaktem z kulturą w wioskach, gdzie brakuje nie tylko biblioteki, ale i świetlicy. – Kiedy wjeżdżamy do takiej wioski, ludzie są naprawdę zainteresowani. Mówią, że wreszcie mają czas na czytanie, bo całe życie ciężko pracowali, poświęcali się dzieciom, wnukom i nie mogli sobie pozwolić na relaks czy uzupełnienie wiedzy – mówi bibliotekarka z Kwakowa. Jak obserwuje, panowie sięgają po książki historyczne i sensacyjne, panie po romanse i powieści obyczajowe, przy czym nierzadko proszą o specjalne wydania drukowane dużą czcionką. Seniorzy upominają się o lektury szkolne, chcą wrócić do czasów dzieciństwa i przeczytać „Baśnie Andersena” czy „Przygody Tomka Sawyera”, tym razem bez przymusu, dla przyjemności. Najstarszy czytelnik książkowozu ma 95 lat.

Do auta z książkami lubią zaglądać młode mamy spacerujące z dziećmi, bo pociechy chcą pobawić się książeczkami albo zabrać do domu zeszyt kolorowanek. – Zależy nam, by bibliobus kojarzył się ludziom z czymś fajnym. Starsze dzieci czekają na możliwość zagrania tu na konsoli xbox, ale przy okazji interesują się książkami o sporcie – dodaje Elżbieta Traccitto.

– Zauważyłam, że nasz przyjazd to dla ludzi okazja nie tylko do wypożyczenia książki, ale też dzielenia się z nami swoimi problemami. Niektórzy opowiadają nam historie swojego życia, bo czują się komfortowo z tym, że skoro ich nie znamy, to nie będą przez nas oceniani, a potrzebują, by ich ktoś wysłuchał – mówi pani Elżbieta. Jak dodaje, są to poruszające rozmowy. – Z kierowcą mówimy o bibliobusie, że to taki obwoźny punkt psychologiczny, bo przecież nie tylko wysłuchujemy, ale czasem udaje się nam komuś coś poradzić.

Również uczniowie lubią zwierzyć się bibliotekarzom: poopowiadać o szkole, kolegach, nauczycielach. – Bibliobus to zatem spotkania – nie tylko z książką, ale też z drugim człowiekiem – podsumowuje pani Elżbieta.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.