Nieme świadectwo o Stalagu Luft IV

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 28.11.2023 19:01

Nieśmiertelniki, blaszka z numerem ubezpieczenia społecznego, tabliczka z walizki z paryskim adresem. A także kilka tysięcy innych przedmiotów opowiadających historię niemieckiego obozu jenieckiego i jego mieszkańców.

Nieme świadectwo o Stalagu Luft IV Wśród artefaktów są takie, które pozwalają na identyfikację ich właściciela. Karolina Pawłowska /Foto Gość

To efekty kilku lat prac archeologicznych prowadzonych na terenie byłego niemieckiego obozu jenieckiego Stalag Luft 4 Gross Tychow. Cześć z nich zaprezentowano dzisiaj w auli Wydziału Humanistycznego Politechniki Koszalińskiej.

- Po wojnie obóz został rozebrany, a jego 100-hektarową powierzchnię zalesiono. Mimo to zachowały się fizyczne ślady baraków, budynku kuchni czy szpitala. Przez 70 lat nie przeprowadzono żadnych szczegółowych badań na tym terenie, aż do 2018 r. - przyznaje Aleksander Ostasz, dyrektor kołobrzeskiego Muzeum Oręża Polskiego, które zainicjowało badania archeologiczne.

Prace te prowadziła współpracująca z placówką Grupa Eksploracyjno-Poszukiwawcza "Parsęta".

- Kiedy pojawił się pomysł prac w Modrolesie, byłem nastawiony sceptycznie - nie ukrywa Jan Orliński, szef grupy. - Wiedzieliśmy, że teren jest często odwiedzany przez poszukiwaczy z całej Polski i nie spodziewaliśmy się wiele znaleźć. Jednak już pierwszy dzień pokazał, że zasoby tego miejsca są ogromne. Dotychczas przepracowaliśmy tam 23 dni i odnaleźliśmy kilka tysięcy artefaktów.

Historia zlokalizowanego kilka kilometrów od Tychowa obozu zamyka się w niespełna roku istnienia i dramacie blisko 10 tysięcy uwięzionych tu żołnierzy. Stalag Luft IV Gross Tychow założony został w kwietniu 1944 r. jako filia obozu jenieckiego w Żaganiu. Obóz był przeznaczony dla lotników zestrzelonych podczas działań nad Europą. Według obozowej ewidencji na dzień 1 stycznia 1945 r. w obozie przebywało 8708 Amerykanów, 620 Brytyjczyków, 147 Kandajczyków, 132 Rosjan. Ale byli również Australijczycy, Nowozelandczycy, Południowoafrykańczycy, Czesi, dwóch Francuzów i jeden Norweg. Wśród lotników z RAFu było również 60 Polaków. Między 6 a 8 lutego 1945 r., wobec zbliżającego się Frontu Wschodniego, zostali zmuszeni do podjęcia marszu w kierunku Hamburga. Ci, którym udało się przeżyć gehennę wielotygodniowej zimowej marszruty, nazwali go Marszem śmierci.

W modroleskim lesie pozostały po nich tysiące przedmiotów: maszynki do golenia, wisiorki, sygnety czy guziki. Część z nich można obejrzeć w Izbie Pamięci zlokalizowanej w tychowskim LO. Pozyskane podczas ostatnich prac są obecnie konserwowane i katalogowane.

Nieme świadectwo o Stalagu Luft IV   W auli Wydziału Humanistycznego Politechniki Koszalińskiej zaprezentowano część znalezisk archeologicznych z terenu obozu. Karolina Pawłowska /Foto Gość

- Dla mnie ma to znaczenie osobiste. Kiedy w 2010 r. przyjechałem w to miejsce, chciałem dowiedzieć się więcej. A kiedy znajdowałem kolejne informacje, chciałem się nimi dzielić. Ogromnym sukcesem jest kontakt z rodzinami tych lotników. Często było tak, że po powrocie do domu nie opowiadali o tym, że dostali się do niewoli, chowali pamiątki. Dopiero drugie pokolenie odkrywa tę przeszłość i chce się dowiedzieć czegoś więcej - przyznaje Paweł Urbaniak z Muzeum Oręża Polskiego, który od lat zabiega o pamięć o jeńcach Stalagu Luft IV. W tych wysiłkach wspomagają go również pasjonaci historii z Bałtyckiego Stowarzyszenia Miłośników Historii "Perun" oraz samorządowcy z Tychowa. 

Czy uda się trafić na ślady posiadaczy nieśmiertelników: Roberta W. Peelmana Jr. 35678826 T43 0 i Miltona E. Chandlera 31222341 T43-43 0 P albo właściciela ubezpieczenia nr 202-01-7977, Benjamina Gioacchino? Badacze Stalagu nie tracą nadziei. Historia odnalezionej w Modrolesie papierośnicy pokazuje, że warto próbować. Wnikliwe poszukiwania pozwoliły zidentyfikować jej właściciela A. E. Gray`a, pilota 611. Dywizjonu Myśliwskiego RAF i poznać jego losy.

Więcej w numerze 49. wydania papierowego "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego".