Raduj się, Mikołaju, wielki cudotwórco!

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 50/2023

publikacja 14.12.2023 00:00

Łącząc tradycje Wschodu i Zachodu, wierni oddali cześć jednemu z najpopularniejszych świętych, wyśpiewując akatyst.

Nabożeństwu przewodniczył o. Rafał Szwedowicz ze Szczecina. Nabożeństwu przewodniczył o. Rafał Szwedowicz ze Szczecina.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

We wspomnienie św. Mikołaja na Świętej Górze Polanowskiej odśpiewali starożytny hymn opiewający jego życie i zasługi u Boga. – W Kościele wschodnim to niezmiernie popularny święty. Jest w każdej cerkwi, do której się zajrzy. W tradycji zachodniej jego postać została sprowadzona jedynie do zwyczaju obdarowywania się prezentami, i nie jest już otaczany taką czcią i szacunkiem. Prawosławni bardzo często korzystają z jego pomocy, bo efekty tego wstawiennictwa pojawiają się natychmiast i nie bez powodu nazywany jest cudotwórcą – mówi Elena Synak. – Mój syn ma na imię Mikołaj. Na 10 lat przed jego poczęciem przepowiedział mi jego pojawienie się na świecie nieżyjący już ksiądz… Mikołaj. I tak święty biskup na stałe wszedł do mojego życia – dodaje ze śmiechem słupszczanka z cerkwi prawosławnej pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła, w której sercu pojawił się pomysł nabożeństwa na Świętej Górze Polanowskiej.

Obrońca wiary

Zaraziła nim o. Janusza Jędryszka, na którego prośbę przed laty napisała ikonę św. Mikołaja, i dr. Łukasza Bilskiego, dyrygenta słupskiego chóru Exsultet, na co dzień posługującego w rzymskokatolickiej parafii św. Jana Kantego. – Co ten świat zrobił ze św. Mikołajem! To nie dostawca prezentów czy przerośnięty krasnal. Na Pomorzu, co krok stawiano kościoły oddane pod opiekę tego świętego. Nie bez powodu ten patronat tak często się pojawiał. To wielki biskup, który był obrońcą ortodoksji katolickiej! – denerwuje się o. Janusz Jędryszek. Franciszkanin przypomina, że hierarcha z Miry był gorliwym obrońcą wiary, czego świadectwo miał dać podczas Soboru Nicejskiego. Choć nie ma na to żadnych dowodów, powstała wiele wieków po śmierci biskupa Mikołaja legenda, że wśród ojców soborowych rozgorzała tak gorąca dyskusja, że miało nawet dojść do rękoczynów. W sporze z Ariuszem św. Mikołaj miał swojej racji dowieść ciosem w szczękę. Wśród wielu momentów z życia świętego biskupa akatyst wspomina i ten, choć o bójce milczy: − „Dobrze zrozumiałeś to, co niepojęte o Świętej Trójcy, byłeś w Nicei ze świętymi ojcami obrońcą wyznania prawosławnej wiary; wyznałeś bowiem Ojca i Syna jako równe Istoty, zawsze wspólnie istniejące i współwiekuiste, a bezrozumnego Ariusza napiętnowałeś” – śpiewali wierni.

Bogaty skarbiec

Wyśpiewany hymn to właśnie zaproszenie do poznawania życiorysu opiewanego pieśnią świętego. Nie jako popkulturowego hodowcy reniferów zza koła podbiegunowego noszącego czerwony szlafrok, ale teologa, obrońcę wiary, biskupa, cudotwórcę. – Każdy akatyst jest streszczeniem życia świętego, ubranym w poezję. Ale to opowieść teologiczna, bo patrzymy z perspektywy owoców jego życia – przyznaje o. Rafał Szwedowicz, prawosławny duchowny ze Szczecina, który przewodniczył nabożeństwu. – Święty Efrem mówił, że wielką teologię trzeba uprawiać poprzez śpiew. Łatwiej wtedy trafia do serca, zamienia się w obrazy, funkcjonujące na płaszczyźnie intelektu – dodaje. Potwierdzają to uczestnicy nabożeństwa. Wyśpiewując litanię niekończących się tytułów, którymi akatyst wychwala świętego, rzeczywiście zagłębiając się w ich treść, odkrywa się zupełnie nowego św. Mikołaja. Takie odczucia mają też sami słupscy chórzyści, dla których było to pierwsze zetknięcie ze śpiewem tradycji wschodniej. – Śpiew Kościoła zachodniego jest bardziej poukładany, zamknięty w takty. Przygotowując się do akatystu, musiałem sporo sobie w głowie, a potem w sercu poprzestawiać. Tu wszystko jest modlitwą, nawet błędy, które popełnimy w śpiewaniu – przyznaje ze śmiechem dr Łukasz Bilski. Po tej pierwszej próbie słupscy chórzyści zamierzają odważniej sięgać do przebogatego wschodniego skarbca muzyki liturgicznej. – Tym bardziej że pozawala nam ona wracać do źródła. Mam wrażenie, że w naszych kościołach niekiedy idziemy nieco na łatwiznę i… schodzimy na pobocza. Muzyka jest integralną częścią liturgii. Jest też integralną częścią otaczającego nas świata, podlega gustom i modom. A w liturgii nie chodzi o to, by podążać za gustami, ale chwalić Boga w jak najpiękniejszy sposób – dodaje słupski organista i wykładowca Diecezjalnego Studium Organistowskiego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.