Będę toczyć wciąż walkę

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 04/2024

publikacja 25.01.2024 00:00

Siostra Anna czyniła to przez 74 lata życia za klauzurą. Klaryska zmarła 15 stycznia.

W remontowanym kościele pw. św. Ottona Mszy pogrzebowej przewodniczył bp Zieliński. W remontowanym kościele pw. św. Ottona Mszy pogrzebowej przewodniczył bp Zieliński.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Siostra Maria Anna od Dobrego Pasterza (Zofia Lisowska), klaryska z klasztoru w Słupsku, zmarła w wieku 95 lat, z których 74 przeżyła w zakonie. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 18 stycznia w przyklasztornym kościele pw. św. Ottona. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył bp Zbigniew Zieliński.

Dar modlitwy

Przywołując w homilii życiorys zmarłej, bp Zieliński wspomniał bogatą historię klasztoru klarysek w Słupsku – historię cichą i głośną zarazem – którą niemal od początku budowała duchowo także s. Anna. – Historię cichą, bo dokonującą się przez kontemplację za klasztornymi murami, zaś głośną, wielką, ważną, bo właśnie w tej ciszy omadlającej nie tylko to miasto, diecezję, ojczyznę, ale cały Kościół – powiedział biskup.

Mówiąc o niezliczonych modlitwach zanoszonych do Boga przez s. Annę, bp Zieliński wskazał na wartość tego duchowego daru, o którym przypomniał obecnie papież Franciszek, ogłaszając Rok Modlitwy. – Ma to światu chrześcijańskiemu i całej ludzkości uzmysłowić, jak niezwykłym skarbem jest możliwość rozmawiania z samym Bogiem. Mówimy dzisiaj dużo o tym, że trzeba rozmawiać z ludźmi, słuchać ich, ale jeszcze bardziej trzeba rozmawiać z Bogiem i słuchać Go – mówił nie tylko o powołaniu mniszki, ale każdego chrześcijanina.

Na zakończenie liturgii głos zabrały – zza klauzury – siostry klaryski. Wspominały zmarłą s. Annę, świadectwo jej życia składane przez długie lata spędzone w klasztorze w Słupsku. – My nie żegnamy się z tobą. W tej szczególnej chwili dziękujemy ci za każdą twoją modlitwę, chwile adoracji, za ofiarowane i przeżyte cierpienie, za to wszystko, czym budowałaś kolejne pokolenia sióstr, będąc przykładem kultury osobistej i dokładności. Dziękujemy za twój uśmiech i cenne myśli, którymi się z nami dzieliłaś – powiedziały, zapewniając zmarłą o modlitwie za jej duszę i prosząc o jej wstawiennictwo u Boga. Po Eucharystii odprowadzono ciało śp. s. M. Anny na miejski cmentarz.

Z pokorą

Zofia Stanisława Lisowska urodziła się w 1928 roku w Warszawie. Pochodziła z rodziny inteligenckiej – jej ojciec był profesorem, matka nauczycielką. Młodość Zofii przerwał wybuch II wojny światowej, po wojnie Lisowscy przeprowadzili się do Słupska. Tu Zofia zdała egzamin dojrzałości, ukończyła kurs kroju oraz poznała siostry franciszkanki Najświętszego Sakramentu (obecnie siostry klaryski od Wieczystej Adoracji). W 1949 roku (dwa lata po powstaniu słupskiego klasztoru) dołączyła do nich jako siostra pierwszego chóru. W 1950 roku otrzymała habit i nowe imię – s. M. Anna od Dobrego Pasterza. W 1952 roku złożyła pierwsze śluby zakonne, a wieczyste w 1955 roku. W 1955 została wybrana na radną, a po roku została mistrzynią. Funkcję tę pełniła przez rok. Później z powodów zdrowotnych przeszła z klauzury do posługi w zewnętrznej części klasztoru, załatwiała różne sprawy w mieście, pomagała przy hafcie. Ostatnie lata, nie mając sił, by się poruszać, przeżyła w celi, wypełniając dni modlitwą, szczególnie na różańcu. Z wdzięcznością przyjmowała każdy gest życzliwości. Odznaczała się wysoką kulturą osobistą, elokwencją, dokładnością.

W jej notatkach z października 1999 roku znaleziono myśl, którą kierowała się w pracy nad sobą: „Kto w ciągu swojego życia woli pozostawać w tyle, zamiast zdobywać sobie miejsce przemocą, ma zapewnione w królestwie Bożym miejsce dla siebie – i pracować będę w tym kierunku, starając się o pokorę przede wszystkim. Miłość własna i pycha wciąż chcą we mnie panować. Mimo swej nadwrażliwości będę się starać przekreślać siebie, nie forsować swego zdania. Czuwać nad myślami, uczuciami. Toczyć wciąż walkę o umartwienie zmysłów wewnętrznych i zewnętrznych. I przyjąć chętnie wszystko, co z zewnątrz niejako zmusza do wyrzeczenia. Nie okazywać przygnębienia, choć czasem choroba doskwiera czy okoliczności tak się układają, powściągając pragnienie, by mnie rozumiano, chęć wypowiedzenia się”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.