Zmagania ducha i materii

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 11/2024

publikacja 14.03.2024 00:00

Wyzwaniem była nie tylko kapryśna tempera, brak techniki czy bogactwo symboli. Proces powstawania ikony rezonuje mocno we wnętrzu tych, którzy ją tworzą.

Powstały wizerunki przedstawiające chrzest Jezusa oraz Matkę Bożą – Eleusę. Powstały wizerunki przedstawiające chrzest Jezusa oraz Matkę Bożą – Eleusę.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Nie tylko adepci ikonopisarstwa tworzą swoje prace na desce, ale i Pan Bóg pisze w nich samych ikonę. – Te dwa procesy przebiegają równolegle. Myślę, że to, co robimy tutaj, w przestrzeni doczesnej, jest jedynie pretekstem. Bo nie nasza sprawczość się tu liczy. Owszem, ona jest ważna, ale to Bóg nas odnajduje w tym wszystkim. To, co dokonuje się na desce, jest skutkiem naszej przemiany, a nie tylko efektem naszych starań – mówi Roman Zięba, który od kilku lat prowadzi warsztaty w Kołobrzegu. Organizuje je działająca w bazylice wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Metanoia”. − Nie sądziliśmy nawet, że warsztaty staną się czymś cyklicznym i tak łączącym różne osoby w swego rodzaju wspólnotę, która spotyka się raz lub dwa razy do roku. Stały się czymś ważnym także dla parafii, w której się odbywają. Nasz proboszcz nie bez powodu mówi o tym czasie, że to rekolekcje – mówi lider wspólnoty, Krzysztof Ukleja.

Rezonans duszy

Taki właśnie klimat panuje podczas tych dwóch tygodni, które ikonopisarze spędzają w podziemiach plebanii konkatedralnej. Choć w zmaganiach z kapryśną temperą nie towarzyszy im kapłan, cały dzień przepełnia modlitwa. Ikonopisarze dbają też o to, by być w stanie łaski uświęcającej, a jeśli nie mogą przystąpić do sakramentów, przynajmniej wzbudzają w sobie pragnienie duchowe przylgnięcia do Jezusa. − Rekolekcje są czasem stawania w prawdzie o sobie, zmagania się z wieloma sprawami. Proces powstawania ikony jest z tym bardzo związany. Rezonuje mocno w osobistej przestrzeni duchowej, a to, co dzieje się we wnętrzu ikonopisarza, znajduje odzwierciedlenie na desce. Brak pokoju w sercu, niecierpliwość czy inne trudności skutkują takim, a nie innym pociągnięciem pędzla – przyznaje jedna z uczestniczek pierwszej tury warsztatów dla średniozaawansowanych. Pięcioro adeptów niełatwej sztuki przez cały tydzień, po kilka godzin dziennie, pochylało się nad deskami, zmagając się z przedstawieniem chrztu Jezusa. Bogata symbolika tej ikony: rozdarta skała, płynąca woda, każda z postaci sceny, ich umiejscowienie w przestrzeni, barwy, a nawet ich nasycenie – wszystko ma znaczenie. Kładąc kolejne warstwy farby, uczestnicy starają się je zgłębić. – Ucieszyłem się z tego tematu. Chrzest to nowe życie, początek, którego ja też teraz potrzebuję – mówi Romek, koszalinianin.

Oddać ręce Duchowi

Dla początkujących, którzy zasiedli do desek tydzień później, przedmiotem kontemplacji była Maryja – Eleusa. Przedstawienie łatwiejsze, ale emocji znacznie więcej. Potrzeba czasu, żeby ręka trzymająca pędzelek przestała drżeć i zaczęła współpracować z łaską. – To będzie moja trzecia ikona, ale piszę je tylko na warsztatach, więc za każdym razem staję na początku drogi – przyznaje Diana. Chwilę zastanawia się, czego oczekuje po tym tygodniu. – Spotkania z Bogiem. Bo dwie poprzednie ikony, które pisałam na warsztatach, właśnie tym były – mówi, zabierając się do pracy. Pani Janina jest po dwóch udarach. – Naprawdę Duch Święty prowadzi moją rękę, bo po ludzku to ja niewiele bym zdziałała – uśmiecha się ciepło, patrząc w wizerunek, który bardzo pragnęła namalować. Początkujący także czują, że tu chodzi o znacznie więcej niż tylko wypracowanie umiejętności technicznych. – Ikona jest obecnością sacrum. Dla chrześcijan wschodu jest częścią liturgii. Cieszę się, gdy słyszę od uczestników, że ikona nie jest po prostu wykonaną własnoręcznie ozdobą, która zabiorą do domu, ale będzie uobecnieniem, widzialnym znakiem tego, co niewidzialne – mówi Roman Zięba.

Przed Japonią

Dla prowadzącego warsztaty dwa tygodnie w Kołobrzegu to również rekolekcje – czas przygotowań przed wylotem do Japonii. Roman jest członkiem wspólnoty Pielgrzymów Bożego Miłosierdzia. Na początku kwietnia, razem z kilkoma innymi pątnikami, przemierzy Kraj Kwitnącej Wiśni, kreśląc na nim swoją marszrutą krzyż. − Nie przypisujemy sobie żadnej roli zbawczej. Nie idziemy po to, by tłumaczyć, przemawiać czy nawracać. Nasze pielgrzymowanie będzie jedynie znakiem – mówi. Jeden szlak prowadzi z południa na północ: z Nagasaki, przez Tokio, do miejsca objawień maryjnych w Akicie. Pozioma belka krzyża Japonii rozciąga się między Morzem Japońskim na zachodzie a górą Fuji na wschodzie. Dłuższy szlak liczy ok. 1600 km, krótszy – 300. − Zawsze idziemy po to samo: dziękujemy za nasze nawrócenie i prosimy o błogosławieństwo dla ziemi, którą przemierzamy. Nie modlimy się o kształt spraw, nie doradzamy nikomu, nie wzywamy do niczego. Modlimy się dla mieszkańców tych krajów o to samo, o co prosimy dla siebie: o nawrócenie i błogosławieństwo. A tylko Bóg wie, czego konkretnie potrzebują – dodaje, prosząc o modlitwę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.