SKC – czy to może się udać?

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

Młodzież nie musi odpływać z katolickiego wolontariatu – przekonują słupszczanie z prawdopodobnie największego Szkolnego Koła Caritas w Polsce.

Wolontariusze przy pracy w Fundacji Redemptoris Missio. Wolontariusze przy pracy w Fundacji Redemptoris Missio.
SKC „rolniczak” Słupsk

O tym, że dzieci i młodzież lubią pomagać, zwłaszcza gdy robią to wspólnie, mówić nie trzeba. Zadaniem Caritas jest wykorzystanie tego potencjału i dzieje się to w Polsce od 1995 roku, odkąd w diecezji rzeszowskiej powołano pierwsze Szkolne Koło Caritas (SKC), a następnie ta forma katolickiego wolontariatu rozwinęła się w całym kraju. W diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej pierwsze takie koło – przy Szkole Podstawowej nr 3 w Darłowie – powstało w 2001 roku. Obecnie tych aktywnie działających jest 81. Trzeba jednak przyznać, że nie są to najlepsze czasy dla SKC, bo bywało, że i kół, i uczniów w nich zrzeszonych, było więcej.

Jednym z tych, które obecnie rozwijają skrzydła, jest koło działające w Zespole Szkół Agrotechnicznych im. Władysława Reymonta w Słupsku (zwanym powszechnie „rolniczakiem”) oraz współpracujące z parafią pw. św Maksymiliana Kolbe. W ubiegłym roku zanotowało ono dużą aktywność i zwiększenie liczby członków. Oczywiście kandydaci nie zgłosili się sami, trzeba było się po nich wybrać. Gdzie? Tam, gdzie są – do szkolnych klas.

Wielu promotorów

Akcję rekrutacyjną wolontariusze rozpoczęli w październiku 2023 r. – W poprzednich latach wywieszaliśmy w szkole plakaty promocyjne, a z ogłoszeniami chodziliśmy tylko do klas pierwszych i to na lekcje religii – mówi czwartoklasista Damian Betke, przewodniczący SKC. – Opowiadaliśmy, czym się zajmujemy, puszczaliśmy film podsumowujący poprzedni rok pracy. Jednak w tym roku, a myślę, że stało się to z pomocą Ducha Świętego i św. Brata Alberta, nagraliśmy trochę inny film promocyjny – wystąpiła w nim większość naszych wolontariuszy oraz nasz opiekun ks. Patryk Adamko. Dodatkowo poprosiliśmy tych, którzy już skończyli szkołę, tzw. seniorów, aby opowiedzieli o swoich doświadczeniach pracy w naszym kole.

O skuteczności filmików zapewnia Paulina Szwagrzyk. – Na filmie zobaczyłam, że ludzie z tej małej grupki są szczęśliwi, gdy niosą pomoc innym. Wydało mi się ciekawe także to, że kiedy wykona się mały gest, potrzebujący człowiek jest szczęśliwy. Wtedy postanowiłam wstąpić do SKC. Był to jeden z moich lepszych wyborów – potwierdza drugoklasistka.

O zachętę, by wstępować w szeregi SKC, poproszono też gości specjalnych: dyrektor Iwonę Wojtkiewicz, Jana Perza – opiekuna na wycieczkach, Elżbietę Szreder – prezes Parafialnego Zespołu Caritas, ks. Tomasza Tomaszewskiego – proboszcza parafii pw. św. Maksymiliana Kolbego oraz ks. Łukasza Bikuna – dyrektora Caritas diecezji.

– Pomysłem naszego zarządu było nie ograniczać się tylko do wizyt na lekcjach religii, ale pójść na zajęcia z wychowawcą, bo na religię uczęszcza coraz mniej młodzieży. No i odwiedzaliśmy nie tylko pierwszaków, ale też klasy drugie – dodaje Damian.

Promocja przyniosła skutek. Do SKC dołączyło 74 uczniów „rolniczka”, m.in. zrekrutowany drugoklasista, Mikołaj Dudziński, którego SKC zaciekawiło projektami, Bartosz Kowalski, ujęty aktywnością koła, i Filip Szałek, który z domu wyniósł wrażliwość na ludzką biedę. – Cichym celem, o który się modliłem, była setka wolontariuszy – kontynuuje Damian. – Udało nam się to przebić – nasze szeregi zasiliło 105 osób, co ustanowiło nas w tamtym czasie prawdopodobnie najliczniejszym SKC w Polsce, jak usłyszeliśmy w Caritas Polska, w której siedzibie gościliśmy podczas naszej wycieczki w lutym. Bycie prezesem tego koła to zaszczyt.

Co zadziałało?

– Ważnym elementem promocji SKC jest wyjście do całej społeczności szkoły lub przynajmniej danej klasy, a nie tylko do garstki uczęszczającej na lekcje religii – zauważa ks. Patryk Adamko, opiekun koła. – W wyniku tego udało nam się przyciągnąć wielu młodych, którzy z lekcjami religii z różnych powodów nie mają nic wspólnego albo nawet są niewierzący. Mamy nadzieję, że praca we wspólnocie Caritas stanie się dla nich zaczątkiem poważniejszej relacji z Bogiem. Co więcej, nasze koło gromadzi także kilka osób wyznania prawosławnego – mówi kapłan m.in. o Ukrainkach Marii Hardosh, Marii Iliashenko i Ulianie Pototskiej. Dziewczęta uznały, że idea Caritas wyraża także ich wartości. – Podziwiam pracę koła i chcę być częścią tego pięknego dzieła – potwierdza Maria Hardosh.

Jak zauważa ks. Adamko, wolontariuszy łączy wspólny mianownik – chęć czynienia dobra. – Przyłączają się, ponieważ grupa daje im szereg możliwości działań charytatywnych realizowanych na różne sposoby. Ten wspólny mianownik pokazuje coś więcej – że najwyższym wspólnym mianownikiem, źródłem wszelkiego dobra i miłości, jest Bóg – mówi duszpasterz.

Innym atutem SKC jest przestrzeń na zawiązywanie nowych znajomości, a nawet przyjaźni. – Przez te lata obserwuję, jak nasi wolontariusze tworzą swego rodzaju rodzinę, obdarowują dobrem nie tylko ludzi potrzebujących, ale i siebie nawzajem. Tego wzajemnego dobra jest naprawdę dużo. Znam osoby, którym nie było dane wzrastać w zdrowej rodzinie, a tymczasem tu, w SKC, znalazły nowych bliskich.

– Zanim dwa lata temu dołączyłam do koła, trochę je obserwowałam. Szukałam miejsca, gdzie będę mogła wspierać innych, wysłuchać kogoś, spowodować uśmiech. Znalazłam to właśnie tu – mówi Krystyna Lewicka z II klasy. – Można powiedzieć, że jesteśmy rodziną, taką, która pomoże każdemu, także członkowi SKC. Kiedy ja tego potrzebowałam, dostałam i to w dużej ilości.

Jak Brat Albert

Pomaganie w duchu katolickim to więcej niż filantropia. U jego fundamentów leży postawa miłości Boga i bliźniego realizującej się w czynie. Wokół nie brakuje różnego typu akcji pomocowych. Caritas pragnie jednak kształtować swoich wolontariuszy na wzór Boga okazującego miłosierdzie w uniżeniu, zapomnieniu o sobie, z pokorą, a także w duchu braterskiego współdziałania. Taki kierunek wskazuje patron Caritas – Adam Chmielowski, dzisiaj znany jako św. Brat Albert, który całkowicie poświęcił się służbie najuboższym, zepchniętym na margines. Śladami tego obdarzonego mianem „brata opuchlaków” i „dobrego jak chleb” franciszkanina wyruszyli na przedwiośniu wolontariusze słupskiego SKC. Jednym z pierwszych punktów na trasie były Fundacja Redemptoris Missio w Poznaniu (gdzie młodzi słupszczanie nie tylko nastawili ucha, co fundacja robi dobrego na świecie, ale zakasali rękawy, by pakować artykuły szkolne, składać wózki inwalidzkie) oraz parafia Świętego Brata Alberta w Koziegłowach. Ważnym punktem wyjazdu stała się wizyta w Przytulisku dla bezdomnych św. Brata Alberta w Krakowie. – Młodzież mogła zobaczyć, że dzięki takim placówkom ci najbardziej potrzebujący, schorowani lub skrzywdzeni przez los mają dach nad głową, ciepły posiłek i schronienie – mówi Justyna Jankiewicz, mama jednej z wolontariuszek i opiekunka podczas wycieczki.

Oprócz modlitwy w takich miejscach jak sanktuarium Ecce Homo w Krakowie, bazylika Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej, na Jasnej Górze, młodzi mieli okazję zwiedzić Dom Rodzinny św. Jana Pawła II w Wadowicach, kopalnię soli w Wieliczce, a pod Oświęcimiem – już bardziej refleksyjnie – obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Zajechali także do siedziby Caritas Polska w Warszawie, gdzie miło było im słyszeć, jakie to duże z nich koło.

Ksiądz Adamko dostrzega coś z rysu Brata Alberta w swoich podopiecznych. – Na myśl przychodzi mi chociażby ostatnia akcja „Zapałka nie ogrzeje”. Decyzją dyrekcji uczniowie mieli wolne od szkoły dwa ostatnie dni października. Wtedy postanowiliśmy poprowadzić akcję na cmentarzach. Wielu wolontariuszy przybyło wówczas do Słupska z dość odległych stron, by przez kilka godzin stać na zimnie i w deszczu, a przy okazji wysłuchiwać niemiłych czy wręcz wulgarnych komentarzy. Może nie był to heroizm na miarę św. Brata Alberta, ale warto docenić poświęcenie młodych, podjęte, by inni w zimę nie musieli marznąć.

Dla Wiktorii Mazurek wyjazd śladami Brata Alberta był lekcją życzliwości, wiary, mówienia dobrych słów oraz dał jej poczucie szczęścia i spokoju. Jej starsza koleżanka, maturzystka Kamila Rutkowska, sekretarz SKC, dodaje, że to nie była zwykła wycieczka. – Ten czas nie tylko mnie zintegrował z grupą, ale sprawił, że wyciągnęłam kilka wniosków, jak ważne są relacje między ludźmi i jak bardzo z niektórymi jesteśmy do siebie podobni, mimo istotnych różnic, oraz że potrafimy ze sobą rozmawiać, współpracować, a co lepsze, dzielić z nimi doświadczenie pomagania – powiedziała maturzystka. Zaś Klaudia Budka, absolwentka szkoły, zastanawia się: – Może dlatego poznaliśmy się w SKC, bo każdy dąży do tego samego – by pomagać innym?

Dla każdego

Wolontariat Caritas to proste projekty. Nie trzeba wielu umiejętności, by zbierać żywność do kosza w supermarkecie lub rozprowadzać charytatywne pudełka zapałek na cmentarzu. Właśnie ta dostępność jest atutem SKC. Potwierdza to Wiktor Grzelak z pierwszej klasy. – Jako nowy wolontariusz już podczas dwóch akcji Caritas przekonałem się, że ludzie mają serce i współczucie dla ubogich. W kole poznałem wspaniałe osoby i wiem, że to była dobra decyzja, aby do nich dołączyć – powiedział.

Sprawdzianem jest moment, gdy czasem trzeba opuścić akcję – i co wtedy? Maturzysta Bartłomiej Glinka przyznaje, że w czasie 5-letniego członkostwa w SKC czasem tak się zdarzało. – Mimo to starałem się wtedy pomagać innym tak, jak mogę – powiedział. Swoje przekonanie, że warto pomagać zespołowo, przekuł na zaangażowanie w rekrutację do szkolnej Caritas.

– SKC to miejsce dla mnie – stwierdza Marika Preuss. Podobnie jak ona takiego miejsca w nowej, ponadpodstawowej, szkole szukali Hanna Szynkowska i Sławomir Koźluk. Zaś Zuzanna Thiel tyle dobrego dowiedziała się o SKC w ZS Agrotechnicznych, że dołączyła do niego, choć uczęszcza do… innej szkoły w mieście.

– Dzieło szkolnego wolontariatu jest dla młodzieży niezwykłą lekcją pomocy bliźniemu. I oni jako grupa robią kawał dobrej roboty – podsumowuje mama, Justyna Jankiewicz.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.