Premiera po czterech wiekach

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

Do dzisiaj znany jest tylko garstce specjalistów i entuzjastów. Choć swoje dzieła sygnował przydomkiem Colbergensis, niewielu współczesnych kołobrzeżan o nim słyszało.

W muzeum Patria Colbergiensis muzycy opowiadali o Lütkemannie i zaprezentowali jego dwa utwory. W muzeum Patria Colbergiensis muzycy opowiadali o Lütkemannie i zaprezentowali jego dwa utwory.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Nieczęsto mówi się o Paulu Lütkemannie, a jeszcze rzadziej można usłyszeć jego dzieła. Po ponad czterech wiekach w murach Muzeum Patria Colbergiensis po raz pierwszy w kurorcie wybrzmiały dźwięki skomponowane przez kompozytora, który przyszedł na świat w tym mieście.

Dumny z Kołobrzegu

Wszystko za sprawą Mariusza Zygmunta, założyciela Zespołu Muzyki Dawnej Musica Sedina i badacza muzycznej przeszłości Pomorza. – W latach 90. ubiegłego wieku prowadziłem zespół młodych ludzi. I w pewnym momencie pomyślałem: „Gramy utwory różnych »chopinów«, »beethovenów«, a kto działał w mieście, w którym się urodziłem?” – opowiada o początku swojej pasji odkrywania lokalnej historii w wydaniu muzycznym. Ta zaprowadziła go do bibliotek i archiwów, w których usłyszał, że jest pierwszy – nikogo wcześniej to nie interesowało. – Zacząłem rozumieć, że Pomorze jest chyba najbardziej dotknięte II wojną światową. Nie dlatego, że zostało zniszczone materialnie, ale dlatego, że ślad kultury tworzonej tu przez wieki został zamieciony, kompletnie się rozwiał – zauważa. Wieloletnie poszukiwania zaowocowały odkryciami. Wśród nich znalazł się również kompozytor, który sygnował swoje dzieła przydomkiem Colbergensis, podkreślającym miejsce urodzenia.

Frankfurt, Wismar, Szczecin

Niewiele zachowało się w źródłach. Muzyk przyszedł na świat około 1560 r. Prawdopodobnie był synem pierwszego znanego z nazwiska organisty kościoła NMP, Joachima. Najdawniejszą udokumentowaną informacją jest wpis immatrykulacyjny do słynnej frankfurckiej Viadriny, z semestru zimowego 1578 r. Oczywiście opatrzony kołobrzeskim przydomkiem. – To była uczelnia kształcąca najświetniejsze umysły muzyczne tamtych czasów w tym regionie. Z pierwszym w Europie stowarzyszeniem muzycznym – opowiada M. Zygmunt, choć przyznaje, że Lütkemannowi duszna atmosfera uniwersytecka mogła się nie spodobać. Wpis potwierdzający wniesienie opłaty 2 dukatów jest jedynym śladem po studencie z Kołobrzegu. Gdzie dalej się uczył, nie wiadomo. Ale gdy w 1587 r. zgłasza swoją kandydaturę na stanowisko szczecińskiego muzyka miejskiego, jest już pełnoprawnym muzykiem wismarskim. – W Wismarze działał w tym czasie inny kołobrzeżanin, Georg Viermann, dudziarz. Przywiózł ze sobą kilku czeladników, więc może właśnie u niego odbywał swój staż cechowy młody Paul? – zastanawia się szczeciński muzyk.

Dzieło życia

Przez kolejne 18 lat Lütkemann jest głównym muzykiem Szczecina. Nie tylko organizuje występy muzyczne, ale dba o służbę na wieży. – Co godzinę, w dzień i w nocy, należało odegrać werset muzyczny z któregoś z psalmów, a rozmieszczeni w mieście strażnicy odpowiadali właściwym sygnałem dźwiękowym. Był to swoisty system przeciwpożarowy, zapewniający mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa – tłumaczy M. Zygmunt. Oprócz stałej pensji i wynagrodzenia w naturze, kariera ta dawała także niezwykle intratny przywilej: pierwszeństwo w zapewnieniu muzyki na szczecińskim weselach. O tym, że szczecińska posada była lukratywna, świadczy pozostawione przez kompozytora dzieło, wydane w oficynie miejskiego drukarza A. Kelnera w 1597 r. „Nowe pieśni łacińskie i niemieckie”. Przedsięwzięcie na owe czasy kosztowne. Zachowała się unikatowa kopia dzieła w Bibliotece Księcia Augusta w Wolfenbutel, choć bez dwóch głosów – siódmego i ósmego.

Ostatni etap

Kryzys w mieście, seria zgonów w domu książęcym i związana z tym żałoba, zabraniająca wykonywania muzyki, rosnąca konkurencja na rynku utworów okolicznościowych oraz przepełniająca czarę goryczy koncesja książęca przyznana czeladnikowi skłaniają kompozytora do szukania nowego miejsca. Być może za namową żony, a może pod wpływem zawartej jeszcze w czasach studenckich znajomości z Bartolomeuszem Gesiusem, frankfurckim kantorem miejskim, decyduje się wróć do Frankfurtu nad Odrą. – Ostatni utwór wydany za jego życia datowany jest na 16 września 1611 r. W maju 1612 r. księgi Rady Miejskiej zaś wspominają już o wdowie po kompozytorze. A w roku 1616 wydawca Friedrich Hartmann skompilował jego utwory i określił wydawnictwo jako pośmiertne – pan Mariusz dzieli się skąpymi informacjami, jakie zachowały się po Lütkemannie. Katalog znanych utworów kompozytora zawiera 21 tytułów. Do dnia dzisiejszego przetrwało 16, choć nie wszystkie kompletne. Musica Sedina zarejestrowała kilka z nich na płycie. – Dla współczesnego słuchacza, nieobytego z muzyką tamtej epoki, mogą być to utwory trudne w odbiorze, ale niezmiernie szkoda, by to pomorskie dziedzictwo zupełnie odeszło w zapomnienie – zauważa ze smutkiem szczeciński muzyk.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.