Ci z Koszalina mieli do pokonania 40 km. Ci ze Szczecinka - prawie 70 km. Jak sami przyznają, warto było poświęcić weekend na Boże wędrowanie.
U Matki Boskiej Bramy Niebios królującej na Świętej Górze Polanowskiej zameldowały się w niedzielę dwie grupy pielgrzymkowe: pątnicy, którzy wystartowali z nieistniejącego już średniowiecznego „Tronu Maryi”, szczecineckiego miejsca kultu Maryjnego i ponad 80-osobowa grupa z sanktuarium na Górze Chełmskiej.
– Po raz piąty wędrowaliśmy ze Szczecinka. To trzy dni rekolekcji w drodze. Nie da się specjalnie zmęczyć, a można dużo duchowo przeżyć – przekonuje ks. Rafał Szewdowicz. Grupę, którą prowadził duszpasterz, tworzą przede wszystkim ludzie młodzi: maturzyści i studenci.
– Tu zawsze wracam jak do domu. Jest w tym miejscu coś niezwykłego. A napotykani po drodze ludzie dodają energii do dalszego pielgrzymowania – mówi Ewelina Dobieńko, jedna z blisko trzydziestki szczecineckich pątników.
Koszalińską pielgrzymkę Świętych Gór, organizowaną pod patronatem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, wybierają się całe rodziny. – Idziemy z córką podziękować za dar I Komunii Świętej, który właśnie otrzymała – opowiada Elżbieta Bielak z Koszalina.
Wędrowców u celu witał gospodarz franciszkańskiej pustelni, o. Krzysztof Bartczak, który przewodniczył także Mszy św. odprawionej w intencjach pielgrzymów. Zgodnie ze zwyczajem tego miejsca, pątnicy na zakończenie pielgrzymki zostali namaszczeni wonnym olejkiem.
– To znak o wymowie biblijnej. Św. Paweł pisze do chrześcijan, aby zanosili wszędzie woń poznania Jezusa Chrystusa. Tak samo pielgrzymi schodząc ze Świętej Góry mają pachnieć nie tyle olejkiem, co cnotami i znajomością Pana Jezusa – wyjaśnia franciszkanin.
Od średniowiecza pielgrzymi przybywali na Świętą Górę Polanowską, szukając Miłosierdzia Bożego i odpuszczenia grzechów, zwłaszcza grzechu bratobójstwa. Tędy do Koszalina na Górę Chełmską i dalej na zachód prowadził szlak pielgrzymkowy ze Skandynawii i Litwy do Santiago de Compostela.