Jasna Góra powitała ich ulewnym deszczem i zimnym wiatrem. 230 rowerowych pielgrzymów po tygodniu kręcenia kilometrów dotarło w sobotę na Jasną Górę.
Do pokonania było ok. 450 kilometrów, ale jak zgodnie przyznają: było warto.
– Na Wałach Jasnogórskich znika zmęczenie tych dni spędzonych na rowerowym siodełku, wszelkich niewygód, a pojawia się za każdym razem niesamowite wzruszenie. Muszę się pilnować, bo coś ściska za gardło i trudno zapanować nad łzami radości – przyznaje Stanisław Mrugalski, dla którego było to czwarte zdobywanie Częstochowy w gronie diecezjalnych pielgrzymów-rowerzystów.
– Dotarliśmy na Jasną Górę, do szkoły Maryi, gdzie w ludzkich sercach rozlewa się tajemnica miłości Boga do człowieka – mówił zmęczonym, ale szczęśliwym pielgrzymom ks. Tomasz Roda, kierownik Diecezjalnej Pielgrzymki na Jasną Górę, który przewodniczył Mszy św. w Kaplicy Matki Bożej, która uwieńczyła tegoroczne rowerowe pielgrzymowanie.
Pielgrzymom, którzy wyruszyli ze Skrzatusza, towarzyszyło w drodze dziewięciu kapłanów. - Ich obecność, szczególnie w Roku Wiary, pomagała przeżyć to pielgrzymowanie jeszcze mocniej duchowo. Przez konferencje, apele, stałą możliwość skorzystania z sakramentu pokuty i pojednania, a także przez codzienną obecność, rozmowy i dzielenie trudów pielgrzymowania, wejść w bliższą relację z Bogiem i odkrywać swoje miejsce w Kościele - dodaje ks. Roda.
Dla 25 spośród grona rowerzystów pielgrzymka będzie mieć ciąg dalszy. We wtorek po raz drugi zjawią się w Skrzatuszu, skąd wyruszą do francuskiego sanktuarium Maryjnego w La Salette.