We wspólnocie benedyktyńskiej w Starym Krakowie k. Darłowa odbyły się święcenia kapłańskie.
Stary Kraków, 7 grudnia
W czasie Litanii do Wszystkich Świętych
Roman Książkiewicz
Bp Edward Dajczak wyświęcił br. Rafała Dudka, który wraz z o. Piotrem Włodygą już od trzech lat w miejscu dawnej parafii tworzy niewielki klasztor.
- W zamyśle ma to być klasztor benedyktyński o charakterze kontemplacyjnym. Trzeba powiedzieć, że mamy tutaj dość surowy tryb życia. Jesteśmy też otwarci na gości, co jest ważne w naszej regule. Mamy przygotowane miejsca. Przyjeżdżają do nas ludzie na dłuższe pobyty albo na chwilę, żeby tu pobyć, pomodlić się - mówi o. Piotr.
- To, co się wydarza w Starym Krakowie, nie tylko dzisiaj w postaci tych święceń, ale w ogóle w ostatnich miesiącach i latach, jest przedziwne. Myślę, że Pan Bóg przez tą małą benedyktyńską wspólnotę pisze tutaj w wielu ludzkich sercach historię swojej miłości - powiedział bp Dajczak na rozpoczęcie Eucharystii.
W homilii ordynariusz diecezji mówił m.in. o tym, czym jest odkrywanie woli Bożej w życiu człowieka oraz o istocie powołania kapłańskiego: - Życie każdego z nas jest w planie Boga. Każdy z nas jest stworzony według Jego odwiecznego planu. Jesteśmy oczywiście wolni i możemy w każdej chwili odpowiedzieć Bogu "tak" lub "nie". Ale jeżeli mamy być prawdziwie kreatywni i chcemy zostawić w życiu jakiś ślad, to będzie on najgłębszy wtedy, kiedy zostaniemy w tym, najlepszym dla nas, planie Boga. Takie jest przesłanie tego dnia.
- Bóg oczekuje od nas czegoś bardzo istotnego: żebyśmy byli w stanie przyjąć Jego propozycję, rezygnując z własnego pomysłu na siebie. We współczesnym świecie, dla wielu ludzi taka postawa stanowi jakby ścianę nie do przebycia. Człowiek chce dziś stwarzać sam siebie. Ludzie stracili perspektywę, z której najlepiej widać, kim człowiek jest. Ta strata powoduje, że widzimy ciasno i źle - mówił biskup.
Przypomniał, że tylko spojrzenie z perspektywy Boga i Jego woli, daje prawdziwy obraz człowieka, tego, kim On jest i co ma w życiu robić, aby być szczęśliwym. - Czasami trzeba wypuścić kierownicę z rąk i oddać ją Jezusowi - powiedział.
Biskup nawiązał też do gestu nałożenia rąk, który wraz z modlitwą konsekracyjną jest najważniejszym momentem obrzędu święceń: - Ten gest dla mnie, jako szafarza, jest ciągle zadziwiający. Br. Rafał uklęknie, a ja włożę na niego moje ręce bez słowa. Bo tutaj my nic nie mamy do powiedzenia. Kościół nieruchomieje. Stajemy się bezradni wobec misterium. A Duch Święty ogarnia człowieka - wyjaśnił bp Edward.
Mówiąc o samym kapłaństwie, które w przypadku br. Rafała realizuje się we wspólnocie zakonnej, hierarcha zwrócił uwagę na potrzebę świadectwa: - Mnich ma tak żyć, żeby można w nim było dostrzec Chrystusa. W dzisiejszym świecie "widzieć" jest dla ludzi najważniejsze. Nie mówią: "wytłumaczcie nam coś o Jezusie", choć Kościół z uporem ciągle jeszcze tłumaczy, lecz mówią: "pokażcie nam Jezusa". To ważne zadanie - tłumaczył biskup.
Biskup ukazał też miejsce sakramentu kapłaństwa w szerszym kontekście misji Kościoła: - Te święcenia dokonują się pośród ludu Bożego. Myślę, że Kościół utracił świadomość czegoś bardzo istotnego: kapłaństwa ludu Bożego. Tym żył Kościół czasów Apostołów i Ojców. Tak rodzili się głosiciele Ewangelii, niezależnie od święceń i posług. To cały lud Boży czuł się powołany do głoszenia Ewangelii, bo cały lud Boży jest kapłański. Wszyscy przez chrzest uczestniczą w świętej posłudze głoszenia. Bóg wybiera niektórych do szczególnych zadań, np. do sakramentu święceń, ale jest to miejsce, które po prostu wiąże się z większą odpowiedzialnością. To nie stanowisko czy awans, ale miejsce bardziej odpowiedzialnej służby. I nie jest to służba instytucji czy sprawie, ale samemu Jezusowi - mówił biskup.