Dzisiaj nasi biskupi polecieli do Rzymu na wizytę ad limina Apostolorum. Przed wylotem poprosiliśmy bp. Krzysztofa Zadarkę o krótką diagnozę: jakie mamy problemy, a czym możemy się w Watykanie pochwalić.
Karolina Pawłowska: To pierwsza ks. biskupa wizyta ad limina. Czego ks. biskup się po niej spodziewa, czego oczekuje?
Bp Krzysztof Zadarko: Cieszę się z niej bardzo. To - w myśl idei, która towarzyszy całej tej wizycie - wyjątkowa okazja pielgrzymki do grobów św. Piotra i św. Pawła, a spotkanie z papieżem jest okazją także na odnowienie swojego spojrzenia na urząd biskupa i pogłębienie jedności z Piotrem naszych czasów. Te dwie intencje: modlitwa przy grobach Apostołów oraz przy grobie bł. Jana Pawła II i spotkanie z papieżem Franciszkiem są dla mnie najważniejsze.
Ale to nie jest cały program wizyty w Rzymie i w Watykanie. Wszyscy biskupi, podzieleni na trzy grupy, złożą wizytę w sześciu Kongregacjach. W mniejszych, kilkuosobowych grupach udadzą się także do innych watykańskich urzędów.
W związku z tym, że w Episkopacie jestem członkiem komisji zajmującej się emigracją i duszpasterstwem Polonii jestem przydzielony do grupy, która uda się do Papieskiej Rady ds. Migrantów i Podróżujących. Przewodniczy jej będzie bp Edward Janiak z Kalisza.
Jak poważnym problemem jest emigracja w naszej diecezji?
Diecezje takie jak siedlecka, łomżyńska, Mazury, Podkarpacie są jeszcze mocniej dotknięte tą falą. Ale i my w skali Polski mieścimy się niestety w czołówce.
Zwłaszcza teraz, kiedy księża dzielą się spostrzeżeniami z wizyt kolędowych, ciągle przewija się ten wątek. Emigracja i jej skutki: masowo rozpadające się związki małżeńskie, dzieci, które zostają z jednym z rodziców albo wychowywane są przez dziadków - to ogromny problem.
Ale nie jedyny…
To także problem demograficzny. W domach nie ma dzieci. Dotkliwy jest również brak pracy, zwłaszcza w małych wsiach, w których bezrobocie sięga niemal stu procent, bo mieszkają tam sami emeryci. A także coraz bardziej widoczny problem samotności, braku relacji z innymi.
Ostatnia wizyta ad limina Apostolorum odbyła się 8 lat temu. Jako główne problemy biskupi wskazywali wówczas podobnie m.in. ubóstwo i bezrobocie, rozbicie tysięcy rodzin, bierność laikatu. Coś się zmieniło?
Nic albo niewiele. To są zjawiska, które trwają. Kościół nie jest od tego, by tworzyć miejsca pracy, ale też nie jesteśmy w stanie na dzisiaj wymyślić propozycji duszpasterskich, które mogłyby tym ludziom pomóc.
Z jednej strony brak jest dochodów, pozwalających się utrzymać, a z drugiej dochodzi do tej sytuacji poczucie niemocy, bezradności. Za biedą materialną wkrada się w życie człowieka bieda duchowa, zniechęcenie, marazm, apatia. A to może pociągać za sobą jeszcze biedę moralną. Marazm i niewiara w to, że można, że warto zmienić ten stan, staje się barierą do podejmowania jakichkolwiek wysiłków.
Z nowych zagrożeń, które pojawiły się ostatnio trzeba by wskazać jeszcze media wrogo nastawione do nauczania Kościoła w kwestiach moralnych dotyczących życia, małżeństwa, rodziny.
Niestety, największym problemem Kościoła w Polsce jest wdzierający się laicyzm. Przez lansowanie agresywnego podejścia do Kościoła wśród młodego pokolenia staje się wręcz modne bycie antykościelnym, antykatolickim.
Laicyzm dotyka też ludzi deklarujących się jako wierzący. To selektywne podchodzenie do prawd wiary, do nauki o małżeństwie i subiektywne podejście do swojej obecności w Kościele instytucjonalnym. Wybiera się z różnych światopoglądów, modeli na życie to, co się akceptuje, z czym jest wygodnie i próbuje się stworzyć pakiet quasi religijny. To niebezpieczne.
Czy będzie czas na to, żeby w Watykanie trochę się pochwalić? Opowiedzieć o tym, co jest w diecezji dobre?
Bez wątpienia mamy dużo do powiedzenia rzeczy dobrych. Na przykład o duszpasterstwie młodzieży. Mamy ten luksus, że nasz ordynariusz nie boi się podejmować pionierskich decyzji.
Adwentowe i Wielkopostne Czuwania Młodzieży są niewątpliwie wielkim sukcesem, choć może to słowo niezbyt pasuje. Regularność spotkań modlitewnych adresowanych do młodzieży, a także wysoka frekwencja są godne podziwu. To bardzo ważna rzecz, która rzeczywiście udaje się w diecezji.
Pochwalić można się również Szkołami Nowej Ewangelizacji. To ogromna liczba świeckich, którzy podejmują kolejne akcje ewangelizacyjne. Także wielotysięczne charyzmatyczne spotkania modlitewne na halach, które nie są raczej rzeczą powszechną.
Oczywiście to nie kwestionuje zasadności całości duszpasterstwa tradycyjnego, a więc głoszenia Słowa Bożego, posługi w konfesjonale czy istniejących w parafii grup. Te nowości nie relatywizują dotychczasowych form posługi duszpasterskiej.
Warto zauważyć także to, co dotyczy sakramentu bierzmowania. Przesunięcie wieku bierzmowania i przemodelowanie sposobu przygotowania od zbiorowego i instruktażowego w kierunku grup, które mają swoją dynamikę i dostosowane są profilem do konkretnego młodego człowieka, chcącego rozmawiać na konkretne tematy religijne, duchowe, moralne. Również formacja świeckich animatorów, którzy te grupy prowadzą.
Ale pytanie o brak tych bierzmowanych w kościołach wciąż się pojawia?
Jeśli dom nie jest religijny, praktykujący, to cały wysiłek katechezy szkolnej i parafialnej jest niszczony przez brak świadectwa rodziców. To temat, do którego biskup ordynariusz wciąż wraca i który musimy podjąć. Są już zapowiedzi i zostały podjęte konkretne kroki do rozpoczęcia katechezy dorosłych: rodziców dzieci przygotowujących się do I Komunii Świętej i do bierzmowania. To ma być katecheza odnawiająca prawdy wiary w tych ludziach. Myślę, że tym również możemy się już chwalić.
Jest ksiądz biskup ciekaw papieża Franciszka?
Bardzo! Miałem wyjątkową łaskę spotkać się kilkakrotnie z Janem Pawłem II, po nominacji spotkałem się również z papieżem Benedyktem XVI, a ponieważ znam niemiecki mogłem zamienić kilka zdań w jego ojczystym języku. Myślę, że to spotkanie będzie jeszcze ciekawsze, bo osobowość papieża Franciszka i to, co robi są dla mnie niezwykle inspirujące.
Jestem zafascynowany jego stylem działania, a także adhortacją, którą nam przekazał. W zasadzie każdy jej akapit jest traktatem o nowym podejściu, odejściu od wielu zastanych, żeby nie powiedzieć skostniałych form funkcjonowania jako instytucji. Mam nadzieję, że wizyta w Watykanie pozwoli nam też lepiej zrozumieć pragnienia serca papieża Franciszka.