Mszą św. i Marszem Pamięci uczczono w Słupsku żołnierzy wyklętych. Inicjatorami wieczornego marszu w hołdzie bohaterom byli słupscy kibice.
Eucharystii w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego, sprawowanej za ojczyznę i bohaterów podziemia niepodległościowego przewodniczył bp Krzysztof Zadarko.
- Przyszliśmy wiedzeni najszlachetniejszymi, bo patriotycznymi uczuciami, aby z miłości do ojczyzny, z miłości do prawdy, pamiętać o żołnierzach wyklętych. Pamiętać o tych, których imiona przez dziesięciolecia nie były wymieniane nigdzie, poza najbliższymi rodzinami, opłakującymi przez lata ich śmierć, poza poszukującymi prawdy - mówił biskup.
Hierarcha przypominał, że w symboliczną datę 1 marca 1951 r., kiedy to wykonany został wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, wpisane są tysiące innych ofiar, które do 1963 r. zginęły z rąk komunistów.
- Cieszę się, że w naszym świętym zgromadzeniu jest tak wielu młodych ludzi. Ich rówieśnicy po 1944 r. gromadzili się w wielu organizacjach podziemnych. To nie był wybryk rozkapryszonych młodych-gniewnych. To był wyraz niezgody tej części narodu, która powiedziała zdecydowane „nie” okupacji sowieckiej - mówił bp Zadarko.
- Komuniści nie zadowalali się torturami, prześladowaniami, zabójstwem. Wszystkim tym, którzy mieli odwagę powiedzieć „nie” zabierano pamięć i cześć. Składamy dzisiaj hołd żołnierzom drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, za niezłomną postawę patriotyczną, za wierność tradycji niepodległościowej, za krew przelaną za ojczyznę. Wszystkim tym, którzy byli tropieni jak zwierzęta, a dla których słowa: „naród, niepodległość, ojczyzna były najważniejsze”. Do tego stopnia, że oddali za nie życie - przypominał.
Zaznaczał również, że pamięć o żołnierzach wyklętych wymazywana była na tyle skutecznie, że do dzisiaj, mimo ustanowienia święta narodowego, trzeba wciąż o niej mówić.
- Przez lata w nowej Polsce panowała zmowa milczenia. Cisza i zakłamanie wobec przelanej krwi. Niestety są i dzisiaj takie głosy: „ci żołnierze zapomnieli, że wojna się skończyła w 1945 r.”. Skąd biorą się ludzie, którzy, używając szyderstwa i bluźnierstwa, mają odwagę mówić w ten sposób? Brak poszanowania dla prawdy i najświętszych wartości wychodzi z ust tego samego pokroju, którzy zamiast służyć Bogu wybrali mamonę, która przybierała różną postać - mówił.
Jak wskazywał bp Zadarko obowiązkiem ludzi Boga jest przechowywać pamięć o prawdzie.
- Mogli zawołać za Izajaszem: „Pan mnie opuścił! Pan o mnie zapomniał!”. Tym, którzy przez dziesięciolecia sprawowali władze wydawało się, że da się ich zakopać, przykryć asfaltem, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Jednak Bóg nie zapomina. I ludzie Boga też nie zapominają. Ludzie Boga, czyli ludzie sumienia, którzy na pierwszym miejscu stawiają miłość, prawdę, umiłowanie drugiego człowieka i swojej wspólnoty: rodziny i narodu, swój język, swoja kulturę. Oni nie mogą zapomnieć. Ich pamięć przechowuje to, co święte i prawdziwe – mówił hierarcha.
Inicjatorami słupskiego Marszu Pamięci są kibice Gryfa Słupsk Karolina Pawłowska /GN Jak wskazywał biskup, dla żołnierzy wyklętych wiara w Boga była nieodłącznym elementem mówienia o wolnej Polsce. Przytaczał fragmenty listów, m.in. ppłk. Łukasza Cieplińskiego, prezesa Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” z mokotowskiego więzienia UB:
„Co pewien czas zabierają kogoś. Nadchodzi mój termin. Gdy mnie będą zabierać, ostatnie moje słowa do kolegów będą: Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę moją, jako Polak za Ojczyznę i jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona”.
- Dzięki Bogu to odkrywanie pamięci wydaje już swoje owoce. Widok młodych ludzi, którzy mają odwagę trzymać w ręku flagę biało-czerwona jest budujący. Czy to będzie flaga, szalik, znak orła, ważne jest, żeby za tym znakiem poszła również olbrzymia praca i żeby to nie był słomiany zapał - podkreślał bp Zadarko.
- Nieszczęściem naszej ojczyzny jest, że niektóre wartości, jak miłość do ojczyzny i prawo do samostanowienia, muszą być dzisiaj wyprowadzane na ulice. Czy musiały wychodzić na ulicę tysiące osób domagając się miejsca na multipleksie dla Telewizji Trwam? Wydawało się banalna rzecz, czysto administracyjna. A jednak pokazała, że przywiązanie do mamony zamyka ludziom oczy na Boga i podstawowe prawa człowieka. A czy nie trzeba dzisiaj wychodzić na ulicę, bo muzeum Żołnierzy Niezłomnych nie dostało dofinansowania od państwa, które jest ich wielkim dłużnikiem? Czy musimy wychodzić na ulice, by domagać się, żeby miłości do ojczyzny nie nazywać faszyzmem, nie obrażać tych, dla których miłość do ojczyzny jest najwyższa wartością? – pytał na koniec hierarcha.
Po Mszy św. ok. 1000 osób wzięło udział w Marszu Pamięci. Wznosząc okrzyki "Cześć i chwała bohaterom" czy "sierpem i młotem w czerwoną hołotę" przemaszerowali z pochodniami i flagami na plac Zwycięstwa. Po drodze złożyli kwiaty i zapalili znicze przed budynkiem byłego Urzędu Bezpieczeństwa.
Pomorski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych kibice Gryfa Słupsk zorganizowali po raz czwarty.