Z palmami w dłoniach i śpiewem "Hosanna!" mieszkańcy Szczecinka po raz drugi wzięli udział w orszaku otwierającym wydarzenia Wielkiego Tygodnia.
Wyruszyli z parafii pw. Ducha Świętego w samo południe, zaraz po Mszy św., podążając za Panem Jezusem i apostołami. Po drodze mogli się poczuć jak uczestnicy ewangelicznych wydarzeń, oglądając scenki, które przygotowali aktorzy z parafii pw. św. Franciszka.
- W tym roku rozbudowaliśmy nieco scenariusz i wzbogaciliśmy go o nowe elementy, m.in. scenę błogosławieństwa dzieci przez Pana Jezusa i rozmowę z młodzieńcem, pytającym o Królestwo Boże - mówi Jadwiga Nowak, autorka scenariusza i reżyser przedstawień przygotowywanych przez parafię pw. św. Franciszka.
Pomysł na wyjście na ulicę z palmami podsunął mieszkańcom miasta proboszcz właśnie tej wspólnoty, ks. Marek Kowalewski. Ks. Marek, który prowadził orszak z palmami, wcielając się w rolę Pana Jezusa, to zarazem motor napędowy styczniowego orszaku Trzech Króli w Szczecinku. - Orszaki to sposób na pokazanie, że chrześcijaństwo jest religią radości - mówi.
Metą szczecineckiego orszaku była muszla koncertowa w parku. Tu na uczestników przemarszu czekały kolejne atrakcje: świąteczny kiermasz, konkursy dla dzieci i występy artystyczne. Z minikoncertami wystąpiły przedszkolaki, zespół „Swojacy” oraz oazowa schola z Bornego Sulinowa.
Rozstrzygnięto także konkurs na najładniejszą i najwyższą palmę. Choć do rekordu Polski tym szczecineckim palmom jeszcze sporo brakuje, te zaprezentowane podczas orszaku były całkiem imponujące. Największa palma powstała w sołectwie Sitno. Wykonały ją trzy mieszkanki wsi: Monika Dacio, Paulina Majchrzak i Ewa Pakuła.
– Dla nas to kultywowanie rodzinnej tradycji: palmy muszą być własnoręcznie zrobione i duże – mówi z dumą Jan Pakuła, sołtys Sitna, który przywiózł do Szczecinka liczącą 7,30 m palmę. Jak dodaje palma z Sitna byłaby jeszcze większa, ale… mają za mały kościół. – Ta sięga już do samego sufitu – przyznaje ze śmiechem.
Tylko o 20 cm krótsza była palma wykonana przez Teresę Richter i Czesławę Piekarz, za to ozdobiona została pisankami na strusich jajach. – Doszłyśmy już do dużej wprawy, samo plecenie zajęło nam jeden dzień. Za to zdecydowanie większy problem stanowiło postawienie palmy w pionie, bo podczas transportu zmoczył nas deszcz i strasznie namokła – śmieje się pani Teresa.
Maszerowanie spodobało się chyba szczecinecczanom, bo i tym razem chętnie dołączyli się do orszaku. – To coś innego, nowego, ale bardzo interesującego, zwłaszcza dla maluchów, które mogą zobaczyć to, o czym słyszały w kościele – mówi pani Maria, która na orszak Niedzieli Palmowej przyprowadziła swoje wnuki. Wieczorem zabierze je także do kina „Wolność”, gdzie aktorzy od św. Franciszka po raz kolejny wcielą się w postacie z kart Ewangelii, tym razem odgrywając Ostatnią Wieczerzę.
– Nie brakuje chętnych do udziału w tym przedsięwzięciu, bo to zdecydowanie rodzaj wyróżnienia. Dla nas, ludzi wierzących, to nie jest zwykła sztuka, ale słowa, które otrzymaliśmy od Boga – przyznaje Leszek Saheńczuk, który w roli Jakuba syna Zebedeusza w szczecineckim przedstawieniu występuje po raz dziewiąty.
- To zupełnie co innego odgrywać wydarzenia, o których słyszy się podczas liturgii. Myślę, że dzięki temu jeszcze lepiej je rozumiem, jeszcze lepiej Słowo Boże we mnie pracuje – dzieli się wrażeniami.