Blisko dwa tysiące osób przeszło ulicami Słupska, by radośnie świętować Uroczystość Objawienia Pańskiego.
Na tradycyjnym już Orszaku nie zabrakło oczywiście Trzech Króli.
Kolorowe stroje, uśmiechy na twarzy, wspólny śpiew kolęd i mroźne, rześkie powietrze. To już tradycja Orszaku Trzech Króli, który na stałe wpisał się w kalendarz wydarzeń słupskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. Nie inaczej było w tym roku.
Jak na orszak przystało, na jego czele maszerowali trzej mędrcy: Kacper, Melchior i Baltazar. Jeden z nich pieszo, pozostali na koniach. A to dlatego, że jedno ze zwierząt odmówiło współpracy z Kacprem.
Dużo bardziej zdyscyplinowane były gardła uczestników Orszaku. Mroźne powietrze nie przeszkodziło we wspólnym kolędowaniu. - Przyjechałam tu z Sycewic. Byłam na poprzednim Orszaku i urzekła mnie ta radość. Zabrałam wnuka i idziemy razem - mówiła pani Sabina w przerwie między kolejnymi zwrotkami jednej z kolęd. - Aż się tańczyć chce - dodaje.
Prawie każdy maszerujący miał na głowie kartonową koronę. Bo tego dnia każdy mógł zostać królem, który maszeruje do nowonarodzonego Jezusa. - W zeszłym roku byłem Melchiorem, teraz jestem Archaniołem Gabrielem. Ale nie są tu ważne role, tylko to, jak przeżywamy to wydarzenie - mówi Jan, który co roku aktywnie bierze udział w orszaku.
Słupskie świętowanie rozpoczęło się przed kościołem św. Maksymiliana, gdzie rozegrano scenę w gospodzie. - Żyjemy w rzeczywistości, która jak ta karczma - trochę tumani, śmieszy, przestrasza. Ale jak będziemy szli w imię Boże, zawsze znajdziemy Dzieciątko. Ono jest Emmanuelem, Bogiem z nami - mówił ks. Lucjan Huszczonek, proboszcz parafii św. Maksymiliana.
Mateusz jest na orszaku co roku. Zawsze jako król Baltazar. Bo taką rolę kilka lat temu przypisała mu nauczycielka w ramach przedszkolnego przedstawienia. - On nie może doczekać się tego wydarzenia. Kiedy tylko w domu pojawia się choinka już przygotowuje koronę i berło - relacjonuje mama Mateusza. - Lubię być królem, bo przyniósł Panu Jezusowi mirrę. Takie zioła - tłumaczy młody słupszczanin.
Szymon i Jakub to uczniowie z V Liceum Ogólnokształcącego w Słupsku. W tym roku postanowili wskrzesić turonia. - Straszymy nim dzieci i piękne dziewczęta - uśmiechają się licealiści, którzy przyznają, że taka forma świętowania bardzo im odpowiada. - Coś innego, niż zwykła Msza święta - dodają, po czym podbiegają do kolejnych maluchów.
W rolę Heroda tradycyjnie już wcielił się Krzysztof Kiepuszewski. Doskonale zdaje sobie sprawę, że odgrywa czarny charakter w ramach orszaku. - Przyznaję, że jestem grzesznikiem. Ale grzesznikiem, który idzie ku nawróceniu. I wzywam do tego wszystkich - podkreśla członek Szkoły Nowej Ewangelizacji. - Ale rzezi niewiniątek i zabójstwa Jana Chrzciciela się nie wyprzesz - wypomina mu z uśmiechem stojący obok mężczyzna.
Orszak zakończył się wspólnym kolędowaniem na placu przed słupskim ratuszem.