Ulicami miasta przeszedł ponad 2,5 tysięczny marsz ku czci Żołnierzy Wyklętych.
To już po raz trzeci w historii Piły na ulice miasta wyszli kibice, młodzi, a nawet i starsi wiekiem, aby oddać cześć wyklętej armii. Marsz był kulminacyjnym momentem Pilskich Dni Żołnierzy Wyklętych.
Tegoroczny pochód był wyjątkowy, bo prowadził go 96-letni "wyklęty" Zbigniew Tuszewski, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, ostatni łącznik Stanisława Kasznicy (komendanta NSZ), członek przedwojennego ONR-u w Poznaniu oraz harcerz.
- Cieszę się, że jestem w Pile! To pewnie moje ostatnie lata, kiedy mogę uczestniczyć w takim wydarzeniu. Szczególnie cieszy mnie przywołanie moich bezpośrednich kolegów z NSZ-u! Dziękuję wam, pilanie! - mówił łamiącym się głosem pan Zbigniew Tuszewski do uczestników marszu.
Obok żołnierza wyklętego maszerował poczet sztandarowy Narodowych Sił Zbrojnych z Poznania. Nie zabrakło również sztandarów szkół, instytucji i stowarzyszeń nie tylko pilskich. Na transparentach pojawiły się takie miejscowości, jak Poznań, Gostyń, Złotów, Wągrowiec. Były też grupy młodzieży z Kaczor, Debrzna, Rzepczyna, Trzcianki, Krajenki, Budzynia.
Marsz przeszedł od kościoła Świętej Rodziny pod mural żołnierzy wyklętych przy ul. Okrzei. Maszerujący skandowali takie hasła, jak: "cześć i chwała Bohaterom", "precz z komuną", "a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści", "Armia Wyklęta - Piła o was pamięta", "raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę".
W połowie trasy, na skrzyżowaniu ul. Buczka i Okrzei, przy błysku rac, odśpiewany został hymn państwowy. Na finiszu pod muralem odbył się uroczysty apel poległych i zamordowanych przez komunistów żołnierzy wyklętych, zakończony salwą honorową. Poprowadził go Andrzej Churski, prezes Związku NSZ oddział Wielkopolska.
Wcześniej w pilskiej "Świętej Rodzinie" odbyła się Msza za żołnierzy wyklętych oraz za Ojczyznę. Świątynia salezjanów wypełniła się prawie po brzegi! Eucharystii przewodniczył nowy dziekan pilskiego dekanatu, ks. dr Dariusz Jastrząb.
- W tak ważnej Eucharystii modlimy się za tych, którzy przez lata w PRL-u i BIS-PRL-u nazywani byli wyklętymi, aby zmartwychwstawali w naszej świadomości tak, jak zmartwychwstaje w nas prawda o nich! Oby ich żertwa płonęła dla nas i przewodziła w tworzeniu nowej Polski - mówił na wstępie nowy dziekan.
Homilię wygłosił główny koordynator Pilskich Dni Żołnierzy Wyklętych, historyk i kapelan kibiców, ks. dr Jarosław Wąsowicz, salezjanin. Zaznaczył, że nadszedł czas, byśmy docenili prawdziwych bohaterów, oraz abyśmy kontynuowali walkę o Polskę katolicką.
- To jest ten czas, kiedy wobec współczesnych zagrożeń stajemy w szeregi sztafety pokoleń Polaków, dla których wiara i Ojczyzna są wartościami nadrzędnymi. Etos żołnierzy wyklętych to wielki testament dla naszego pokolenia. To nasi rycerze, którzy nigdy się nie poddali - głosił salezjanin.
W kazaniu nie sposób było nie przywołać wielkich synów ojczyzny i Kościoła świętego: generała Augusta Fieldorfa "Nila", rotmistrza Witolda Pileckiego, sanitariuszki Danuty Siedzikówny "Inkę", pułkownika Łukasza Cieplińskiego ps. "Pług" i innych, którzy w walce o wielką Polskę katolicką złożyli na ołtarzu swoje życie.
- Jesteśmy świadkami historycznych wydarzeń. Oto po 70 niemal latach powraca z dumą i honorem armia rycerzy naszej niepodległości. Pomimo to że wielu z nich zostało fizycznie unicestwionych, wymordowanych przez komunistycznych oprawców, przetrwali w pamięci lata znieważania, opluwania, dręczenia ich najbliższych. Lata programowego wykreślania ich z kart historii. Przetrwali, bo byli wierni odwiecznym wartościom, bo swoje życie poświęcili ojczyźnie i Bogu - mówił ks. Wąsowicz.
Na zakończenie kapelan kibiców zaprosił na pierwsze w Polsce upamiętnienie prochów "Inki". W Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych", 1 marca, podczas Mszy św. o godz. 18, zostanie odsłonięta tablica poświęcona Danucie Siedzikównie. Nad tablicą górować będzie srebrne serce z doczesnymi szczątkami sanitariuszki V Brygady Wileńskiej AK.
- Cieszę się bardzo, że akcja "Serce dla Inki" powiodła się, że tylu wspaniałych ludzi dołożyło swoją cząsteczkę, aby upamiętnić tę, która "zachowała się, jak trzeba". "Inka" pozostanie z nami już na zawsze - dodał ks. Wąsowicz.